Zmiana miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego może dać nowe możliwości właścicielom nieruchomości. Czasem jednak wiąże się też z dodatkowymi kosztami, bo jeśli taka modyfikacja powoduje wzrost wartości gruntu trzeba uważać na tzw. opłatę planistyczną. A jej wyliczenie często prowadzi do sporów. Kolejny, który może być ważną wskazówką dla wielu właścicieli, przesądził niedawno Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Białymstoku.
Czytaj więcej
Wykonanie tarasu zmienia charakterystyczne parametry budynku, gdyż wpływa niewątpliwie na powierzchnię jego zabudowy i kubaturę. Wykonane w celu jego powstania roboty budowlane stanowią rozbudowę obiektu budowlanego.
Ferma kurza a wartość nieruchomości
Spór był pokłosiem uchwały z kwietnia 2017 r., którą radni dokonali zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla dwóch miejscowości. A gdy okazało się, że jeden z mieszkańców zbył swoją nieruchomość przed upływem pięciu lat, od wejścia w życie postanowień planu zmieniającego, do akcji ruszyli urzędnicy. W lipcu 2021 r. burmistrz ustalił sprzedającemu ponad 70 tys. zł jednorazowej opłaty z tytuł wzrostu wartości nieruchomości spowodowanego uchwaleniem zmiany planu.
Początkowo adresatowi opłaty udało się skutecznie odwołać. Powołał się na specyficzny stanu nieruchomości, który był skutkiem wykorzystywania jej pod fermę kurzą. Mężczyzna przekonywał, że wcześniejsza eksploatacja gruntu pod działalność drobiarską spowodowała zanieczyszczenie podłoża węglowodorami nasyconymi. Jego przystosowanie do innego profilu użytkowania rolniczego lub pod zabudowę przemysłowo-magazynową wymagało przeprowadzenia prac polegających na usunięciu zewnętrznej warstwy gruntu i poddania go utylizacji. A to powinno być uwzględnione przy wycenie wartości.
Samorządowe Kolegium Odwoławcze (SKO) stwierdziło, że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy nie pozwala na weryfikację tych twierdzeń, bo w ogóle nie zajmowano się tą kwestią. Dlatego skasowało decyzję i nakazało poczynić dodatkowe ustalenia. To nie skończyło sprawy, która trafiała do SKO jeszcze kilka razy. Za każdym burmistrz upierał się przy swojej wycenie i wysokości opłaty, a kolegium zwracało mu sprawę do poprawek.