Polska formuła podatku od nieruchomości, zdaniem badaczy z kilku ośrodków akademickich w Polsce, jest przestarzała i nie przystaje do aktualnych potrzeb. Zdecydowanie też musi się zmienić.
Zła danina
Naukowcy z różnych ośrodków akademickich, na zlecenie Instytutu Finansów, przebadali systemy podatkowe różnych krajów oraz gmin w Polsce. Szukali odpowiedzi na pytanie, jak innym udało się uporządkować i urealnić podatki od nieruchomości i jaki model zaproponować w Polsce. Ich zdaniem bowiem, obecny system podatku od nieruchomości ma wady nie tylko dla gmin, ale też dla samych płatników. Na przykład podatnicy prowadzący działalność gospodarczą na terenie kilku gmin muszą się liczyć z możliwością odmiennego podejścia do ich składników majątkowych przez lokalne organy podatkowe. W jaki zatem sposób zreformować ten podatek? Wnioski z badań można znaleźć w raporcie „Opodatkowanie nieruchomości w Polsce na tle systemów europejskich. Wybrane problemy i propozycje zmian”.
Naukowcy analizowali m.in. podatek od pustostanów, podatek od wielu mieszkań oraz podatek od wartości nieruchomości (tzw. podatek katastralny).
– Groźba wprowadzenia tej ostatniej daniny, ustalanej ad valorem (od wartości nieruchomości), powraca jak bumerang. I ma równie wielu zwolenników, jak i przeciwników. Winny jest obecnie obowiązujący system podatkowy, który odpowiada rzeczywistości lat 50. i wymaga zmiany – uważa prof. Paweł Felis z SGH. – Powiedzmy jednak wprost: jeszcze przez długi czas realizacja opodatkowania wartości wszystkich nieruchomości nie będzie możliwa.
Co nie znaczy, że prace nad nim nie powinny być prowadzone. Zdaniem prof. Michała Bernardellego z SGH, doświadczenie innych krajów, którym udało się go wprowadzić, np. krajów bałtyckich, udowadnia, że jest to możliwe, ale wymaga rozłożenia w czasie. Pisząc prawo na kolanie i przepychając w ekspresowym tempie przez Sejm, na pewno się to nie uda. A najpewniej zakończy protestami społecznymi.