Sprzedaż kredytów hipotecznych drastycznie zmalała. – Nie oznacza to jednak stagnacji na rynku nieruchomości. Mieszkania kupują dziś głównie osoby w wieku 30-40 lat – wskazuje Marcin Jańczuk, ekspert sieciowej agencji Metrohouse. - Niesłabnącym popytem cieszą się zakupy inwestycyjne. Najtrudniej mają młodzi, którzy chcą opuścić rodzinne gniazdo. To na nich najdotkliwiej odbija się sytuacja rynkowa.
Brak zdolność, brak pieniędzy
Z analiz Metrohouse i Credipass wynika, że klienci w wieku poniżej 30. roku życia odpowiadają za zaledwie 11 proc. transakcji zakupu mieszkań w III kwartale tego roku. - Osoby rozpoczynające życie „na swoim" i myślące o zakupie mieszkania, nie mają odpowiedniej zdolności kredytowej, brakuje im pieniędzy na wkład własny, boleśnie odczuwają też wzrost stóp procentowych, które przekładają się na wysokość przyszłych rat kredytu – mówi Marcin Jańczuk. - Sytuacji nie poprawił także wprowadzony w maju tego roku rządowy program „Mieszkanie bez wkładu własnego". Nie jest dostosowany do aktualnej sytuacji rynkowej. Dlatego też mieszkania kupują głównie osoby w wieku od 30 do 40 lat. (34 proc.). Nie ma co liczyć, że sytuacja zmieni się istotnie w najbliższej przyszłości – ocenia.
Ekspert Metrohouse przywołuje wyniki badań Eurostatu za 2021 r. dotyczące średniej wieku, w którym młodzi ludzie opuszczają rodzinne domy. – W Polsce ten wiek wynosi 29 lat. Jeżeli dotychczasowe zjawiska (drogie i niedostępne kredyty, rosnące ceny mieszkań, brak budownictwa społecznego i systemowych rozwiązań dla osób nabywających swoje pierwsze mieszkanie), się pogłębią, to można się spodziewać, że szybko dogonimy liderów tego rankingu, czyli takie kraje jak Portugalia czy Chorwacja, gdzie idziemy „na własne" w wieku 33 lat - mówi Marcin Jańczuk. - Podobnie jak w Polsce sytuacja wygląda w Słowenii czy Rumunii, ale też w Hiszpanii i we Włoszech, gdzie mieszkanie z rodzicami doczekało się nawet odrębnego terminu - „bamboccioni".