„Burn Book. Technologia i ja: historia miłosna”: Wessać wszystkie treści. A potem je sprzedać

Przed pierwszym spotkaniem z Sergeyem Brinem i Larrym Page’em, którzy zaledwie rok wcześniej założyli firmę Google, znajomy inwestor uprzedzał mnie: „Wydają się trochę dziwniejsi od ludzi, z jakimi miałaś dotąd do czynienia”.

Publikacja: 04.04.2025 14:30

Larry Page (u dołu) i Sergey Brin przed siedzibą Google’a w Mountain View, styczeń 2004 r.

Larry Page (u dołu) i Sergey Brin przed siedzibą Google’a w Mountain View, styczeń 2004 r.

Foto: AP/Ben Margot/east news

W 1999 roku znany inwestor venture capital John Doerr zwrócił mi uwagę na pewien start-up. Firma nazywała się Google, a Doerr wraz z Mikiem Moritzem z Sequoia Capital wyłożyli po 12,5 miliona dolarów na wczesną rundę jej finansowania i obaj weszli do jej zarządu. Doerr i Moritz zazwyczaj zaciekle ze sobą rywalizowali na rynku venture capital, więc fakt, że w przypadku inwestycji w Google’a zdecydowali się na współpracę, był dość niezwykły. Polubiłam rozmowy z bystrym Doerrem, mimo że kiedy relacjonowałam jego kolejne inwestycje, często dzwonił do mnie tuż przed terminem oddania artykułu do druku i dopytywał: „Czy jesteś zupełnie pewna tego, co napisałaś?”.

Pozostało jeszcze 96% artykułu

Tylko 99 zł za rok czytania.

Tylko teraz! RP.PL i NEXTO.PL razem w pakiecie!
Co zyskasz kupując subskrypcję? - możliwość zakupu tysięcy ebooków i audiobooków w super cenach (-40% i więcej!)
- dostęp do treści RP.PL oraz magazynu PLUS MINUS.
Plus Minus
Oksana Zabużko: Bezpieczeństwo Ukrainy? Jestem za koncepcją Mazepy. Od Waregów po Greków
Plus Minus
Socjolog wskazuje wiek kluczowej grupy wyborców. Który kandydat do niej dotrze?
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Dlaczego nauczanie Franciszka dla wszystkich było niewygodne?
Plus Minus
Jakim kanclerzem będzie Friedrich Merz? Angela Merkel do końca kopała pod nim dołki
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Jakiego papieża potrzebuje Kościół