Panie nie mają wrodzonych uzdolnień matematycznych. Dlatego jest ich mniej na akademickich wydziałach ścisłych – powiedział rektor Uniwersytetu Harvarda prof. Lawrence Summers. Stało się to trzy lata temu podczas konferencji poświęconej dyskryminacji płci pięknej w nauce. Słowa te wywołały burzę. I to nie tylko dlatego, że były niepoprawne politycznie, ale przede wszystkim dlatego, że mijały się z prawdą. Dobitnie dowodzą tego badania, które zostały właśnie opublikowane w piśmie „Science”.
Zespół pracujący pod kierunkiem prof. Janet Hyde, psychologa z University of Wisconsin-Madison, przeanalizował wyniki egzaminów z matematyki 7 mln amerykańskich uczniów z dziesięciu stanów. Badacze wzięli pod uwagę poziom testów, pochodzenie i oczywiście płeć. – W niektórych stanach nieco lepsze oceny uzyskali chłopcy, a w innych dziewczynki – relacjonuje prof. Hyde. – Generalnie jednak, uśredniając wyniki egzaminów, nie było między nimi różnic.
Nie są to pierwsze badania tego typu. Pod koniec maja także na łamach „Science” można było przeczytać, że przekonanie o większych zdolnościach matematycznych panów nie jest do końca prawdziwe. Dowiodły tego prace autorstwa prof. Paoli Sapienzy z Northwestern University w amerykańskim Evanston. Objęły prawie 300 tys. 15-latków z 40 krajów. Uczona zastosowała standaryzowane testy umiejętności matematycznych. Ale wzięła pod lupę jeszcze jeden element: wskaźnik równości płci mierzony tzw. Gender Gap Index. A więc możliwości kobiet i mężczyzn na rynku pracy, w dostępie do edukacji czy polityki.
Wnioski? W państwach takich jak Szwecja, gdzie kobiety mają silną pozycję społeczną, płeć uczniów nie miała znaczenia. W matematycznych testach chłopcy i dziewczęta wypadli podobnie. Inaczej sytuacja wyglądała w krajach, które według Gender Gap Index plasowały się najniżej. Uczennice w Turcji otrzymały średnio 23 punkty mniej niż ich koledzy. – Umiejętności matematyczne nie wynikają z czynników biologicznych, ale środowiskowych – podsumowała prof. Sapienza.
W ten sposób można tłumaczyć fakt, dlaczego panie rzadziej się spotyka na wydziałach ścisłych. „Musiały pokonywać nie tylko normalne przeszkody, piętrzące się przed każdym z aspiracjami matematycznymi, lecz także wiele wzniesionych przez wieki barier kulturowych” – w książce „Matematyczny wszechświat” pisze Wiliam Dunham. Immanuel Kant twierdził, że kobiety równie dobrze mogłyby „trudzić swoje śliczne główki geometrią”, jak mieć zarost na twarzy. Na drodze pań do matematyki stała – zdaniem Dunhama – niechęć mężczyzn, konieczność wypełniania w pierwszej kolejności domowych obowiązków, a co za tym idzie, brak wykształcenia.