„Podróży z Charleyem" Johna Steinbecka i „Śladami Steinbecka" Geerta Maka

„Podróże z Charleyem" to zapis podróży Steinbecka po Ameryce. Po 50 latach jego trasę powtórzył Geert Mak - pisze Marcin Kube.

Aktualizacja: 08.05.2014 15:01 Publikacja: 08.05.2014 09:36

John Steinbeck z czytelnikami w Moskwie w 1963 roku

John Steinbeck z czytelnikami w Moskwie w 1963 roku

Foto: AFP

W wieku 58 lat autor „Na wschód od Edenu" i „Gron gniewu" podczas trzymiesięcznej podróży zatoczył krąg niemal przez cały kontynent. Z Nowego Jorku do Seattle. Dalej przez Kalifornię, Texas, aż do Nowego Orleanu i z powrotem do Nowego Jorku. Porwał się na samotną podróż, by przerwać wieloletnią blokadę twórczą i odpędzić nadchodzącą starość, choć oficjalna przyczyna brzmiała bardziej romantycznie: „Jak ktoś raz jest włóczęgą, zawsze będzie włóczęgą".

W turystycznym pikapie, nazwanym na cześć rumaka Don Kichota Rosynantem, przemierzał kolejne stany w towarzystwie francuskiego pudla Charleya. Wyprawę opisał w książce „Podróże z Charleyem" opublikowanej w całości w 1962 roku, zaledwie pół roku przed otrzymaniem literackiej Nagrody Nobla.

Równolegle ze wznowieniem „Podróży z Charleyem" (Prószyński i S-ka) w polskich księgarniach ukazuje się książka bezpośrednio nawiązująca do tamtej wyprawy. „Śladami Steinbecka" holenderskiego pisarza Geerta Maka wydana przez Czarne to jednocześnie reportaż z podróży Holendra po współczesnej Ameryce, biografia Steinbecka i historyczna książka o powstawaniu amerykańskiej tożsamości.

Na swoją amerykańską odyseję Steinbeck nie mógł wybrać lepszego momentu. 1960 to rok znamienny w USA. Środek boomu gospodarczego, a jednocześnie zimnej wojny. W tamtym roku narodził się twist, do sprzedaży trafiła pierwsza kserokopiarka, a w aptekach pojawiły się pigułki antykoncepcyjne. W tle kampania prezydencka Kennedy kontra Nixon rozpalała krajowe media, choć jak przekonał się Steinbeck, niekoniecznie ekscytowała lokalnie.

W „Podróżach z Charleyem" deklaruje, że trzymał się kilku reguł. Unikał miast, nie przedstawiał prawdziwej tożsamości, a przede wszystkim starał się posłuchać, co mówią zwykli Amerykanie z prowincji. W tym celu śniadania jadał w lokalnych barach, a co niedziela szukał kościoła.

„Podróże z Charleyem" czyta się po latach bardzo dobrze. Krajobrazy i postacie nakreślone są barwną kreską. Z narracji przebija życzliwe, acz nieco ironiczne poczucie humoru pisarza. W Luizjanie jest świadkiem gorszących rasistowskich scen, ale mimo wszystko stara się nie tracić wiary w swoją wyprawę.

Dopiero pod koniec zaczyna być przytłoczony wrażeniami. Przemierza kawał drogi z Południa do Nowego Jorku, ale nie pisze o tym ani słowa. Miał już dosyć. „Parłem na ślepo przez Wirginię Zachodnią, dałem nura w Pensylwanię i wcisnąłem Rosynanta na wielką, szeroką autostradę. Nie było dnia ani nocy, ani odległości. Musiałem stawać, aby napełnić bak, wypuścić na spacer i nakarmić Charleya, zjeść coś, zatelefonować – ale nic z tego nie pamiętam".

Gdy Geert Mak w 2010 r. powtórzył trasę Steinbecka, miał 64 lata. Podróż śladami noblisty Holender przebył jeepem wyposażonym w GPS i w towarzystwie żony. W drodze przekonał się, że nie jest jedynym, który wybrał się w taką rocznicową wyprawę, Steinbeck w końcu do dziś pozostaje jednym z poczytniejszych amerykańskich literatów. Niedoceniany przez krytyków, zawsze mógł liczyć na czytelników i wysoką sprzedaż książek.

Nie była to pierwsza, tak epicko zakrojona wyprawa Maka, obejmująca cały kontynent. W 2004 r. na zlecenie holenderskiej gazety przez rok pisał reportaże z podróży po Europie. Powstała imponująca historia XX wieku „W Europie". Wielokrotnie nagradzana, bestsellerowa książka w Polsce ukazała się w 2008 r.

„Śladami Steinbecka" ma także niezwykły rozmach. Chociaż punkt wyjścia stanowi wyprawa noblisty sprzed pół wieku, to Mak idzie dużo dalej w swoich obserwacjach. To nie tylko reportaż z podróży, ale także solidne kompendium wiedzy o Ameryce i jej mieszkańcach. I bilans, który Mak wystawia imperium, opisując przemiany, jakie przez pół wieku zaszły. Z obiektywizmem cudzoziemca weryfikuje mity, samozadowolenie i poczucie wyjątkowości. Surowo ocenia rząd republikanów, ale z sympatią do demokratów też nie przesadza.

Holenderski podróżnik sprawnie przeskakuje od historycznych wątków do współczesnych obserwacji. Steinbecka interesowało to, co wspólne dla wszystkich mieszkańców kontynentu. Szukał jądra amerykańskiej tożsamości. Mak wprost przeciwnie – szuka różnorodności. Interesuje go lokalność, fascynuje to, że prasa miejscowa ma się znacznie lepiej niż ogólnokrajowa.

Opisuje wyludnione Detroit, kreśli zatrważający portret amerykańskiej gospodarki, a także unaocznia gigantyczne różnice społeczne, które wciąż się powiększają. Można odnieść wrażenie, że rozwiewając mity wokół Steinbecka i jego podróży, robi to samo z mitami Ameryki.

Bez ceregieli, choć z sympatią, weryfikuje „Podróże z Charleyem" z tym, jak musiała wyglądać podróż Steinbecka naprawdę. Sięgając do jego ówczesnej korespondencji, notatek i innych źródeł, dochodzi do wniosku, że książka Steinbecka niekoniecznie powinna być klasyfikowana jako proza non-fiction. Autor miał bowiem niezwykłą skłonność do upiększania.

Chociaż z listów wiadomo, że podczas podróży doskwierała mu depresja, dolegliwości fizyczne i samotność, w książce pisze o tym niewiele. W dodatku mocno popijał – zazwyczaj sam, a do tego był raczej człowiekiem nieśmiałym. Typem słuchacza, a nie gaduły.

Syn noblisty – John junior, który, delikatnie rzecz ujmując, miał do ojca sporo życiowych pretensji, był wręcz przekonany, że ojciec: „nigdy nie rozmawiał z żadnym z tych ludzi. Siedział tylko w swoim samochodzie i pisał cały ten shit".

W wieku 58 lat autor „Na wschód od Edenu" i „Gron gniewu" podczas trzymiesięcznej podróży zatoczył krąg niemal przez cały kontynent. Z Nowego Jorku do Seattle. Dalej przez Kalifornię, Texas, aż do Nowego Orleanu i z powrotem do Nowego Jorku. Porwał się na samotną podróż, by przerwać wieloletnią blokadę twórczą i odpędzić nadchodzącą starość, choć oficjalna przyczyna brzmiała bardziej romantycznie: „Jak ktoś raz jest włóczęgą, zawsze będzie włóczęgą".

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Literatura
Nie żyje Marcin Wicha. Laureat Nagrody Literackiej „Nike” miał 53 lata
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Literatura
Podcast „Rzecz o książkach”: Czy Jakub Żulczyk wystartuje na prezydenta?
Literatura
Powieść Szczepana Twardocha: "Król". Gangi dawnej Warszawy
Literatura
„Nadzieja” Coeetzego: Spieszmy się kochać ludzi. I zwierzęta
Literatura
Nie żyje Martin Pollack, pisarz, który ujawniał zbrodnie rodaków-nazistów