Jak piszą prof. Hélène Langevin-Joliot oraz prof. Pierre Joliot, wnuki polskiej noblistki: „Opublikowanie po raz pierwszy korespondencji Marii Skłodowskiej-Curie z Albertem Einsteinem to wydarzenie przełomowe. Ze szczególnym wzruszeniem czytamy te listy, wymieniane na przestrzeni ponad dwudziestu lat”.
Pierwszy list napisał Alfred Einstein w 1911 roku. Maria miała 44 lata i była już laureatką Nagrody Nobla (którą otrzymała razem z mężem Piotrem Curie w 1903 roku za badanie promieniotwórczości). Od pięciu lat prowadziła katedrę fizyki na Sorbonie, którą objęła po śmierci męża jako pierwsza kobieta profesor.
Jeśli motłoch nadal będzie się Panią zajmował, proszę po prostu nie czytać tych bredni, lecz zostawić je gadom, dla których powstały”.
Tymczasem w 1911 roku cały Paryż huczał od plotek, bo media rozpisywały się nie o jej naukowych osiągnięciach, ale o romansie z fizykiem Paulem Langevinem. Żona Langevina walczyła o swoje prawa z desperacką bezwzględnością i nie cofnęła się przed upublicznieniem fragmentów listów Skłodowskiej do niego. Brukowa prasa zrobiła z tego sensację, piętnując ją jako uwodzicielkę cudzych mężów.
32-letni Einstein, który zaczynał zyskiwać sławę w naukowym świecie po pierwszych pracach prowadzących go do teorii względności, miał okazję spotkać Skłodowską już w 1909 roku, gdy oboje odbierali tytuły doktorów honorowych Uniwersytetu Genewskiego. A następnie jesienią 1911 roku podczas konferencji naukowej w Brukseli.