Książka ta godna jest uwagi z dwu przynajmniej powodów. Po pierwsze, dlatego że jest to tom poezji Szymborskiej po prostu, co wydaje się absolutnie wystarczającą rekomendacją. Po drugie, z tego względu, że w tomie tym znalazły się utwory, których autorką jest młoda, dwudziestokilkuletnia osoba szukająca dopiero szczęścia w literaturze.
Szymborska, autorka tych wierszy, to nie jest jeszcze Szymborska, wybitna pisarka, poetka z podręcznika literatury polskiej ani tym bardziej noblistka. Jeszcze inaczej rzecz ujmując: w trakcie lektury „Czarnej piosenki" nie sposób się nie zastanowić, kim była Szymborska, zanim stała się Szymborską, tą Szymborską, którą czytamy, podziwiamy, kochamy.
Źródła liryki
O tym, jakim cudem ocalał ów zbiór wierszy powstałych w latach 1944–1948, przygotowywany do publikacji w roku 1950 pod tytułem „Szycie sztandaru" – z wielkim znawstwem tematu pisze we wstępie Joanna Szczęsna, współautorka (wraz z Anną Bikont) biografii poetki „Pamiątkowe rupiecie, przyjaciele i sny".
Otóż z okazji 25-lecia debiutu prasowego Szymborskiej jej mąż Adam Włodek – skądinąd również poeta oraz tłumacz poezji niemieckiej, rosyjskiej, czeskiej i słowackiej – przepisał na maszynie w dwu egzemplarzach wszystkie młodzieńcze wiersze, jakie opublikowała na łamach „Walki", dodatku do „Dziennika Polskiego", „Świetlicy Krakowskiej" oraz „Dziennika Literackiego", z czasem przemianowanego na „Życie Literackie". Dzisiaj mam przeczucie graniczące z pewnością, że nad wydaną po prawie 65 latach „Czarną piosenką" pogodzą się amatorzy poezji z profesjonalistami, czytelnicy z literaturoznawcami.
Dla tych pierwszych każdy nieznany wiersz autorki „Wszelkiego przypadku" i „Ludzi na moście" to czysta radość, dla tych drugich – na wagę złota. Dzięki tekstom pomieszczonym w tej skądinąd elegancko wydanej książce można poznać źródła dojrzałej liryki Szymborskiej.