Kasa przed scenariuszem, film nie bagatela

Z reżyserem Jerzym Hoffmanem rozmawia Jan Bończa-Szabłowski

Publikacja: 10.11.2010 06:04

fot. Krzysztof Wojciewski

fot. Krzysztof Wojciewski

Foto: Archiwum

[b]Rz: Na ubiegłorocznym festiwalu w Gdyni otrzymał pan nagrodę „za upór i determinację w tworzeniu filmów historycznych”. Ile uporu i determinacji wymagało przygotowanie do realizacji „Bitwy Warszawskiej 1920”?[/b]

[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/561943-Zeby-Polska---.html]Czytaj specjalny dodatek[/link][/wyimek][

[b]Jerzy Hoffman:[/b] Mniej, niż można się było spodziewać. Bo jeśli z Jerzym Michalukiem 11 lat musieliśmy się starać o pieniądze na „Ogniem i mieczem”, to w tym wypadku inicjatywa nie należała do mnie. Biznesmen pan prezes Mariusz Gazda spotkał się ze mną i zadeklarował wyasygnowanie bardzo poważnej kwoty na realizację filmu o „Bitwie Warszawskiej” w mojej reżyserii. Następnie Pan Mateusz Morawiecki - prezes Banku Zachodniego WBK wyraził zainteresowanie filmem i chęć jego współfinansowania.

[b]A od kiedy właściwie myślał pan o zrobieniu filmu o Bitwie Warszawskiej?[/b]

Zdawałem sobie sprawę, że w czasach PRL ten temat jest bez szans na realizację. Zresztą nie tylko ten. Kiedy w drugiej połowie lat 70. ubiegłego wieku rozpoczynałem produkcję filmu „Do krwi ostatniej”, łudzono mnie nadzieją, że będę mógł nakręcić też film o Monte Cassino. „Do krwi ostatniej” zrealizowałem, a do filmowej opowieści o Monte Cassino nigdy nie doszło.

Aby „Bitwa Warszawska” nie podzieliła losu tamtego drugiego projektu, trzeba było czekać na zmianę ustroju. Pieniądze pana Mariusza Gazdy i Banku Zachodniego WBK pozwoliły nam przystąpić do pracy. Zaangażowaliśmy jednego z najlepszych polskich scenarzystów Jarosława Sokoła, z którym napisałem wspólnie scenariusz. Przedstawiając go, mogliśmy już wystąpić o dofinansowanie PISF, które dostaliśmy. To zdecydowało, że sprawa stała się całkowicie realna.

Ponieważ po raz pierwszy w moim życiu pieniądze pojawiły się przed scenariuszem – okres przygotowawczy filmu uległ poważnemu skróceniu. Chcieliśmy zebrać ludzi najlepszych, scenografa Andrzeja Halińskiego, projektantkę kostiumów Magdalenę Tesławską, mistrzynię charakteryzacji Mirosławę Wojtczak. Olbrychskiego charakteryzował Waldemar Pokromski. Z wieloma pracowałem przy wcześniejszych produkcjach. Film montuje Marcin Kot Bastkowski. Muzykę komponuje Krzesimir Dębski. Wykorzystane też zostaną stare, żołnierskie pieśni, ale usłyszymy również utwory kabaretowe śpiewane przez główną bohaterkę.

[wyimek]Natasza ma wielki talent. Linda wydaje się wymarzonym odtwórcą Wieniawy, Olbrychski zaskoczy rolą Piłsudskiego[/wyimek]

Ze względu na klasę artystów terminy trzeba było rezerwować z dużym wyprzedzeniem, ale jednocześnie zależało mi na tym, aby ten film miał i operatora najwyższej rangi, stąd zwróciłem się do Sławomira Idziaka. Pan Sławomir zaproponował z kolei technologię 3D. Po dyskusji uznaliśmy, że choć stawia ona przed nami dodatkowe trudności i wymaga większych wydatków, decydujemy się na nią.

Jeśli dodamy do tego, że wraz z panem Idziakiem zdecydował się stanąć na planie pełen inwencji reżyser Andrzej Kotkowski, to możemy z całą świadomością powiedzieć, że szykuje się film nie bagatela. 

[b]Porozmawiajmy o aktorach. Wielu z nich znamy z wcześniejszych pana filmów. Ale są też nowi, choćby Borys Szyc, którego zobaczymy w zupełnie innej roli niż dotychczas.[/b]

Borys udowodnił, że jest aktorem o wielkim bogactwie środków wyrazu. Myślę, że w roli Jana Krynickiego kontynuuje[sub] najlepsze tradycje młodego Zbigniewa Cybulskiego i młodego Daniela Olbrychskiego. Jest niewątpliwie klasą samą w sobie. Ale pragnę zwrócić uwagę na jego partnerkę Nataszę Urbańską. Gra tancerkę i śpiewaczkę kabaretową, więc można powiedzieć – samą siebie. O tym, ż[/sub]e potrafi śpiewać i tańczyć, przekonała już wielokrotnie. Niektórzy się zastanawiali, czy poradzi sobie z zadaniami typowo aktorskimi. Okazało się, że jej Ola Raniewska zarówno w scenach dramatycznych, jak i lirycznych jest wiarygodna i bardzo prawdziwa. Natasza ma po prostu wielki talent aktorski.

W filmie zobaczą Państwo wielu świetnych aktorów. Daniel Olbrychski zaskoczy rolą Piłsudkiego, Bogusław Linda wydaje się wręcz wymarzonym odtwórcą Wieniawy. Adam Ferency wystąpi w roli czekisty, Andrzej Strzelecki jako Wincenty Witos. Aleksander Domogarow, by zagrać sotnika Kryszkina, który przeszedł na polską stronę, zrezygnował z planów filmowych w Rosji. Pojawi się oczywiście moja ulubiona Ewa Wiśniewska oraz Wojciech Pszoniak jako francuski generał Weygand. Księdzem Skorupką, który udzieli ślubu bohaterom, będzie Łukasz Garlicki, de Gaulle'em - Wiktor Zborowski, gen. Rozwadowskim zaś Marian Dziędziel.

Będą też inne postacie historyczne: Lenin, Stalin, Trocki, grane przez rosyjskich aktorów. Film będzie się rozgrywał w dwóch płaszczyznach – historycznej i fikcyjnej. 

[b]Czy z tego filmu będzie można uczyć się historii?[/b]

Z żadnego filmu nie można uczyć się historii. Jej trzeba uczyć się z podręczników i dzieł naukowych. Ani „Trylogia” Sienkiewicza, ani „Stara baśń” Kraszewskiego nie są podręcznikami historii, są bardziej lub mniej subiektywną wizją artysty. „Bitwa Warszawska 1920” uwzględnia realia historyczne, wydarzenia, które miały miejsce, i bohaterów, których pamięć czcimy do dziś. W tych kategoriach jest zdecydowanie bliższa prawdy niż sienkiewiczowska „Trylogia”. Ale jednak nie jest to dokument, ale film historyczny.

Chciałbym, by film był atrakcyjny także dla młodego pokolenia. Podjąłem temat bitwy 1920 roku, bo to jedyne od XVII wieku autentyczne polskie zwycięstwo. Nieobciążone martyrologią, a widz potrzebuje optymizmu. Nie możemy zapominać, że ta bitwa i wojna uratowały przed bolszewizmem, jeśli nie całą, to poważną część Europy. Niektóre kraje tylko na kilkanaście lat, ale niektóre – w ogóle. Lenin marzył, że rewolucja przetoczy się przez Warszawę do Berlina, Paryża, Londynu. A przez Lwów do Bukaresztu, Rzymu. Nastroje rewolucyjne, jakie wtedy panowały, były obiecujące. Po przegranej pod Warszawą Lenin podkreślał, że Piłsudski i jego Polacy wyrządzili niepowetowaną krzywdę sprawie rewolucji światowej.

[b]A jak pan postrzega postać Józefa Piłsudskiego, budzącego przecież kontrowersje i za życia, i dzisiaj? [/b]

Nie jestem piłsudczykiem. Inaczej oceniam jego działalność w okresie tworzenia Legionów i powstania państwa polskiego, a zdecydowanie inaczej za czasów Berezy Kartuskiej, po zamachu stanu.

Nie ma wątpliwości, że Piłsudski był postacią nietuzinkową, jednym z najwybitniejszych polityków tamtych czasów. Tylko on mógł natchnąć wiarą w zwycięstwo zdemoralizowanych żołnierzy, zjednoczyć naród mocno podzielony przez zaborców.

Odbierać mu zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej jest taką samą niesprawiedliwością, jak tworzyć z niego wyidealizowaną postać pomnikową bez najmniejszej rysy.

W tym filmie oddałem bogu co boskie, cesarzowi co cesarskie. Gdyby Piłsudski poniósł klęskę, byłby za nią w pełni odpowiedzialny. A skoro odniósł zwycięstwo, to starano się później przypisać je komuś innemu. Ponieważ trudno było znaleźć kogoś na ziemi, przeciwnicy Marszałka włączyli w ten sukces siły nadprzyrodzone i stworzyli pojęcie cudu nad Wisłą.

[b]Rz: Na ubiegłorocznym festiwalu w Gdyni otrzymał pan nagrodę „za upór i determinację w tworzeniu filmów historycznych”. Ile uporu i determinacji wymagało przygotowanie do realizacji „Bitwy Warszawskiej 1920”?[/b]

[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/561943-Zeby-Polska---.html]Czytaj specjalny dodatek[/link][/wyimek][

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Kultura
„Drogi do Jerozolimy”. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie
Kultura
Polska kultura na EXPO 2025 w Osace
Kultura
Ile czytamy i jak to robimy? Młodzi więcej, ale wciąż chętnie na papierze