18 jego albumów zdobyło status platynowej płyty, a on zaliczył ponad 180 tras koncertowych. Wszystko to stawia Johnny’ego Hallydaya w gronie najlepiej sprzedających się artystów światowego show-biznesu.
W Polsce Hallyday nie jest dziś powszechnie znany, choć on i jego pokolenie wywarli w pewnym momencie wpływ na przemiany w naszej muzyce.
Naprawdę nazywał się Jean-Philippe Smet (po ojcu Belgu z francuskim obywatelstwem). Gdy jednak w 1960 roku nagrał pierwszego singla, a wkrótce cały album, pozostając pod wpływem Elvisa Presleya, zdecydował się przybrać pseudonim określający jego muzyczne pokrewieństwo. Europę zaczynał przecież podbijać amerykański rock and roll, za chwilę miała go wzmocnić fala brytyjskiego rocka.
Hallydayowi zdarzało się wtedy śpiewać amerykańskie hity, ale z francuskim tekstem. Taki „Let’s Twist Again” w jego wykonaniu wdarł się w 1961 roku na szczyty list przebojów w całej Europie Zachodniej z wyjątkiem, rzecz jasna, Wielkiej Brytanii.
Francuzi umieją dbać o swoją kulturę, bronić jej przed obcymi wpływami. Sukces Johnny’ego Hallydaya skłonił zatem speców od show-biznesu w tym kraju do stworzenia francuskiej wersji muzyki bazującej na rock and rollu.