Zastanawiałeś się, co by było, gdybyś urodził się w czasach Paganiniego, którego zagrałeś w filmie „Paganini, uczeń diabła”?
Będąc tym, kim jestem, ze wszystkimi moimi uwarunkowaniami, nie sądzę, że byłbym w stanie w tamtych czasach się przebić nawet przy dużej kreatywności i fantazji. Wtedy trzeba było mieć szczęście wystąpić przed ludźmi, którzy poznają talent i zapewnią karierę. Z powodu ułatwień społecznych, również w edukacji, łatwości, z jaką podróżujemy – jestem szczęśliwy, że dorastałem w czasie, w którym dorastałem. Dziś, jeśli masz talent, nie ma absolutnie mowy, żebyś nie został usłyszany i nie zrobił kariery. Myślę, że żyjemy w fenomenalnych czasach.
Zacząłeś grać na skrzypcach, mając cztery lata, rok później wygrałeś pierwszy konkurs, niedługo potem już koncertowałeś. Czujesz, że straciłeś beztroskie dzieciństwo czy raczej wdzięczność, że dzięki muzyce masz ciekawsze życie?
Myślę, doświadczyłem obu tych uczuć. Oczywiście, kiedy zaczynamy w bardzo młodym wieku, problem polega na tym, że kiedy jesteśmy dziećmi i musimy się poświęcić muzyce – sami o tym nie decydujemy. Co innego, kiedy jesteśmy starsi, dorośli. Tak więc nie miałem typowego dzieciństwa, ale pozytywnym skutkiem takich sytuacji jest to, że po osiągnięciu pewnego poziomu gry, jeśli nadal będziesz chciał grać – masz wszystkie możliwości udanego życia w muzycznym świecie. Bez utraty normalnego dzieciństwa nie można więc osiągnąć takiego poziomu, który pozwala mieć ogromną swobodę gry, gdy jesteś dorosły.
Pochodzisz z amerykańsko-niemieckiej rodziny, twoja mama była primabaleriną, tata prawnikiem. Co im zawdzięczasz?
Myślę, że każde dziecko zawdzięcza wszystko rodzicom – bez względu na to, jak trudne może być dzieciństwo, ponieważ sprawili, że jesteś, pomogli dorosnąć, zapłacili pierwsze rachunki, dali ci schronienie, zapewnili szkołę i wykształcenie. Moi rodzice wykształcili mnie nie tylko w grze na skrzypcach, ale także w szeroko pojętej muzyce. Kiedy byłem mały mama dużo tańczyła, ale jak wiadomo, kariera tancerzy trwa krótko. Generalnie bardzo mnie wspierała, ale była bardziej na uboczu. To raczej tata pracował ze mną w bardzo młodym wieku.