Papież Franciszek o wojnie na Ukrainie: Błagałem ambasadora Rosji o przerwanie bombardowań

Na początku 2022 roku pajęczyna trzeciej wojny świato­wej w kawałkach rozrosła się zgodnie z nowym strasznym scenariuszem, coraz bardziej przypominającym konflikt glo­balny. Wkrótce po uznaniu niepodległości Donieckiej i Łu­gańskiej Republiki Ludowej, dwóch samozwańczych państw w regionie Donbasu, 24 lutego o świcie siły zbrojne Federacji Rosyjskiej dokonały inwazji na Ukrainę.

Publikacja: 21.04.2025 18:20

Papież Franciszek

Papież Franciszek

Foto: PAP/EPA/ANGELO CARCONI

Fragment książki „Franciszek. Nadzieja. Autobiografia”, przeł. Anna T. Kowalewska, która ukazuje się właśnie nakładem wydawnictwa Świat Książki, Warszawa 2025. 

Czytaj więcej

Nie żyje papież Franciszek

Nie było czasu martwić się o aspekty protokolarne czy for­malności. I chociaż papież zwykle przyjmuje ambasadorów tyl­ko wtedy, gdy przedstawiają swoje listy uwierzytelniające, rano po inwazji odwołałem wszystkie audiencje i osobiście udałem się do ambasady rosyjskiej przy Stolicy Apostolskiej. Byłem pierwszym papieżem, który postąpił w ten sposób. Ponieważ nadal dokuczało mi kolano, do ambasadora Awdiejewa wyra­zić zaniepokojenie szedłem, kulejąc. Błagałem o przerwanie bombardowań, wezwałem do dialogu, zaproponowałem me­diację Watykanu. Powiedziałem, że jestem gotów natychmiast udać się do Moskwy, jeśli tylko Putin, z którym spotkałem się już trzykrotnie podczas mojego pontyfikatu, uchyli choćby okienko dla negocjacji. Ambasador wysłuchał mnie z uwagą. Minister spraw zagranicznych Ławrow uprzejmie napisał mi później, że nie jest to odpowiedni moment.

Franciszek o zabiegach Watykanu: Wiem, że to nie wystarcza

Równocześnie zadzwoniłem do ukraińskiego prezydenta Zełenskiego, którego przyjąłem w Watykanie rok później, a potem jeszcze raz w październiku 2024 roku, chcąc wyra­zić ból i współczucie, a także moją bliskość z jego narodem.

Czytaj więcej

„Franciszek. Nadzieja. Autobiografia”: Raj jest dla wesołych, piekło dla ponuraków

Byłem i pozostaję do dyspozycji, jak robotnik gotowy zrobić wszystko, co potrzebne, aby osiągnąć cel i przywrócić pokój. Dlatego też, co stanowi wyjątek, watykańskie przed­stawicielstwo dyplomatyczne nigdy, nawet podczas najbar­dziej masowych bombardowań, nie opuściło swojej siedziby w stolicy Ukrainy.

Ukraińcy są nie tylko narodem atakowanym dzisiaj. Są także narodem męczenników prześladowanych przez Stalina sztucznie wywołaną klęską głodu (Hołodomor), która pochło­nęła miliony ofiar. Podczas trwającego konfliktu Stolica Apo­stolska wdrożyła wielorakie inicjatywy, aby złagodzić kolejne cierpienia narodu ukraińskiego. Podjęte niezwłocznie misje kardynała Czernego w Ukrainie, w rejonie granicy z Węgrami, i kardynała Krajewskiego przy granicy z Polską, były konkretnym wyrazem solidarności i zaangażowania. Podobnie podróż arcybiskupa Gallaghera, sekretarza ds. relacji z pań­stwami, a także misje kardynała Zuppiego. Podczas podróży nie tylko do Rosji i Ukrainy, ale również do Waszyngtonu i Pekinu, przewodniczący włoskiej Konferencji Episkopatu starał się w szczególności o umożliwienie powrotu do domu ukraińskich dzieci deportowanych przez władze okupacyjne do Rosji. W celu znalezienia konkretnych rozwiązań wdrożo­no specjalne procedury ad hoc. Ja sam niezwłocznie podjąłem działania na rzecz wymiany jeńców między Moskwą a Kijo­wem, przede wszystkim tych ciężko rannych i chorych. Dwa lata po wybuchu konfliktu, ciągle poszukując dyplomatyczne­go rozwiązania, spotkałem się również z nowym ambasado­rem Rosji przy Stolicy Apostolskiej, Sołtanowskim.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Franciszek i wielka Rosja. Dlaczego papież nie potępiał Putina?

Wiem, że to nie wystarcza. Wszyscy musimy bowiem wzmóc nasze wysiłki. Społeczność europejska i międzynaro­dowa powinny aktywnie poszukiwać dróg dialogu, negocjacji i mediacji. Wiem, że osiągnięcie rezultatów za wszelką cenę nie jest możliwe, ale trzeba również zdać sobie sprawę, jak wiel­ka odpowiedzialność spoczywa na nas wszystkich. Interesów imperium, jakiegokolwiek mocarstwa, nie można przedkładać nad życie setek tysięcy ludzi. Wojna niesie zbyt wiele sierot, wdów, przesiedleńców i zbyt wiele gruzów. Zawierzyłem oba kraje, Rosję i Ukrainę, Niepokalanemu Sercu Maryi, podkreślając potrzebę budowania mostów zamiast prowadzenia walki na liniach frontu. Z powodu tych wszystkich cierpień i bólu, które nie ustały przez następne miesiące naznaczone śmiercią i zniszczeniem, płakałem rok później u stóp Maryi na placu Hiszpańskim. Każdy dzień, kiedy nie milczy broń, to kolejny dzień klęski i bezsensownej, umyślnie spowodowanej udręki.

Papież o wybuchu wojny w Ukrainie: Jeśli pojawia się pistolet, musi paść strzał

Kijów, Charków, Mariupol, Izium, Bucza to miasta mę­czeńskie, symbole straszliwego okrucieństwa także wobec bezbronnych cywilów, kobiet i dzieci. Krew niewinnych ofiar zanosi do Nieba błaganie o kres tego szaleństwa. Podczas jednego z pierwszych ataków na Charków zbombardowano między innymi tamtejszy ogród zoologiczny. Wskutek eks­plozji z okien powypadały szyby, a małpy, jelenie, koty i pta­ki w panice wydostały się poza obszar ogrodu. Jakiś młody chłopak opowiadał później, że widział rudego wilka grze­biącego w śmietniku. Patrzyli sobie w oczy, obaj nieruchomi i zaskoczeni, obaj przekonani, że świat oszalał.

Droga pokoju nie jest oczywiście pozbawiona ryzyka, ale uciekanie się do broni niesie ze sobą nieskończenie więcej zagrożeń, intensyfikując niezwykle kosztowny wyścig zbro­jeń. Kwoty wydatkowane na zbrojenia można by wykorzy­stać do walki z niedożywieniem, zagwarantowania wszyst­kim opieki lekarskiej, budowania sprawiedliwości, wreszcie do tego, by wkroczyć na jedyną ścieżkę, która może zapobiec samounicestwieniu ludzkości. Anton Czechow, ilustrując fundamentalną zasadę każdej fikcyjnej i teatralnej narracji, mówił, że jeśli w powieści pojawia się pistolet, musi paść strzał. Tak samo jest w życiu. Ilość broni palnej w obiegu jest proporcjonalna do liczby zabitych w danej społeczności.

Na całym świecie toczy się obecnie pięćdziesiąt dziewięć wojen. To otwarte konflikty między różnymi krajami, organi­zacjami, konflikty etniczne i takie, które są wynikiem sprzecz­ności interesów społecznych. Wiele z nich jest uznawanych za mało medialne, ale nie są przez to mniej straszne. Mam tu na myśli Kiwu, Jemen, Mjanmę i konflikt z ludem Rohingja, region Karabachu na Kaukazie czy Tigraj w Etiopii. W sumie jest w nie zaangażowana bezpośrednio prawie jedna trzecia ludzkości. Pośrednio dotykają znacznie większej liczby osób. Niekiedy obłudnie nazywa się je „operacjami pokojowymi”.

Czytaj więcej

Skąd do Argentyny przybyła rodzina Bergoglio?

Dzieje się tak od bardzo, bardzo dawna. Już ta jedna refleksja powinna wystarczyć, aby zdemaskować bezsensowność wojny jako sposobu rozwiązywania sporów. Wojna to szaleństwo, które tuczy handlarzy śmiercią, a pła­cą za nie niewinni. Gdyby nie produkować broni przez rok, można by wyeliminować głód na całym świecie. Jeden dzień bez wydatków na cele wojskowe uratowałby 34 miliony ludzi. A mimo to jak nigdy wcześniej zwiększamy coraz bardziej wy­datki na zbrojenia. W ten sposób produkujemy… głód.

Franciszek o zarzutach wobec siebie: Nie jestem kapelanem wojskowym Za­chodu

Mogę powiedzieć, że jestem już wystarczająco stary, by stwierdzić, że wojna prowadzi zawsze w ślepą uliczkę. Nie otwiera żadnych perspektyw, niczego nie rozwiązuje, wszyst­ko zatruwa i za każdym razem pozostawia świat w gorszej sytuacji, niż był wcześniej. Temu karygodnemu brakowi roz­sądku dziś bardziej niż kiedykolwiek trzeba przeciwstawić prorocze napomnienie papieża Jana XXIII zawarte w ency­klice Pacem in terris. Wobec straszliwej siły niszczycielskiej współczesnej broni i dziesiątek tysięcy pocisków nuklear­nych, dziś czterdziestokrotnie silniejszych niż bomby, które spadły na Hiroszimę i Nagasaki, jest oczywiste, że stosunki między państwami nie mogą być uwarunkowane potęgą sił zbrojnych. Powinny natomiast układać się zgodnie z zasa­dami prawego rozumu, to znaczy prawdy, sprawiedliwości i prężnej współpracy.

Czytaj więcej

J.D. Vance, kontrowersyjny katolik z wyboru. Ostatni gość papieża Franciszka

Tak jednak nie jest. Mamy bowiem do czynienia z sytuacją irracjonalną. Słowo pokój jest dzisiaj uważane za niewygodne, a czasem wręcz zakazane. Działający na rzecz pokoju i spra­wiedliwości są traktowani z podejrzliwością. Zdarza się, że są atakowani w mediach, jakby byli poplecznikami „wroga”.

Wskazuje to, że środki przekazu nawet teoretycznie nie po­trafią zerwać z perwersyjną i „nielogiczną” logiką wojny. Być może chciałyby, aby Kościół mówił językiem polityki, a nie językiem Jezusa, a papież stał się kapelanem wojskowym Za­chodu, zamiast być pasterzem Kościoła powszechnego.

Czasem nic nie sieje większego zgorszenia niż pokój…

Ale nie wolno się poddawać. Trzeba niestrudzenie siać ziarna pojednania. I nie można ustępować ani retoryce, ani psychozie wojny. Przeznaczeniem ludzkości nie mogą być uzbrojone po zęby królestwa, lękające się siebie nawzajem.

To prawda, że Kościół często jest vox clamantis in deserto (Mk 1,3), głosem wołającego na pustyni. Wystarczy przy­pomnieć sobie ostatnie trzydzieści lat i niewysłuchane apele Jana Pawła II w obliczu zbliżającej się wojny w Jugosławii czy dwóch konfliktów w Zatoce Perskiej. Jego prorocze sło­wa nie znalazły posłuchu. Zbyt późno dostrzeżono też całą ich tragiczną prawdę. W przypadku konfliktów w Zatoce Perskiej dopiero po śmierci ponad pół miliona niepotrzeb­nych ofiar. Mimo wszystko trzeba pielęgnować przekonanie, że każde ziarno pokoju przynosi owoce. Tak jak każdy akt wojny, choćby wojny na słowa, oddala moment, kiedy „uca­łują się sprawiedliwość i pokój” (Ps 85,11).

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Fragment książki „Franciszek. Nadzieja. Autobiografia”, przeł. Anna T. Kowalewska, która ukazuje się właśnie nakładem wydawnictwa Świat Książki, Warszawa 2025. 

Nie było czasu martwić się o aspekty protokolarne czy for­malności. I chociaż papież zwykle przyjmuje ambasadorów tyl­ko wtedy, gdy przedstawiają swoje listy uwierzytelniające, rano po inwazji odwołałem wszystkie audiencje i osobiście udałem się do ambasady rosyjskiej przy Stolicy Apostolskiej. Byłem pierwszym papieżem, który postąpił w ten sposób. Ponieważ nadal dokuczało mi kolano, do ambasadora Awdiejewa wyra­zić zaniepokojenie szedłem, kulejąc. Błagałem o przerwanie bombardowań, wezwałem do dialogu, zaproponowałem me­diację Watykanu. Powiedziałem, że jestem gotów natychmiast udać się do Moskwy, jeśli tylko Putin, z którym spotkałem się już trzykrotnie podczas mojego pontyfikatu, uchyli choćby okienko dla negocjacji. Ambasador wysłuchał mnie z uwagą. Minister spraw zagranicznych Ławrow uprzejmie napisał mi później, że nie jest to odpowiedni moment.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kościół
Franciszek bez piuski i pellegriny. Rozmowa z siostrą Marią Luisą Berzosą
Kościół
Tomasz Krzyżak: Nowego papieża poznamy prawdopodobnie 8 maja
Kościół
George Weigel: Kościół nie powinien dać się wykorzystać Trumpowi i Vance’owi
Kościół
Franciszek nie był wymarzonym papieżem dla niemieckich katolików
Kościół
Czy następcą papieża Franciszka może zostać kardynał z Afryki?