Festiwal nazywa się „Muzyka na szczytach". Tytuł nie tylko odnosi się do faktu, że odbywa się u podnóża Tatr, ale też ma przekonywać, że jest na wysokim poziomie. To impreza naprawdę wyjątkowa, choć ciągle bezdomna.
Muzykę postanowili umieścić na szczytach Danuta i Janusz Sztencelowie. Z zawodu są lekarzami, z zamiłowania – melomanami. Powołali więc w Zakopanem Stowarzyszenie im. Mieczysława Karłowicza – organizatora, i to ono od siedmiu lat organizuje festiwal.
– Zakopane z ogromnie bogatymi tradycjami muzycznymi potrzebuje sali – uważa Danuta Sztencel. Dodaje też, że nie chodzi wyłącznie o miejsce, w którym będą się odbywać koncerty, ale o centrum służące różnorodnym pomysłom kulturalnym, także edukacji muzycznej.
Idea budowy sali koncertowej w Zakopanem ma wielu zwolenników, którzy powołali komitet założycielski oraz komitet honorowy. Sprzyjają pomysłowi m.in. Elżbieta Penderecka, Róża Thun, Waldemar Dąbrowski, Jerzy Maksymiuk, Grzegorz Turnau czy Anna i Jerzy Starakowie. Orędownikiem przyszłej sali jest też Paweł Potoroczyn, dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza:
– Zakopane – mówi – ma swoisty genius loci i na tym warto budować jego markę. Kultura zaś potrzebuje własnego adresu, by takie wydarzenia jak „Muzyka na szczytach" mogły się rozwijać.
Dyr. Paweł Potoroczyn chętnie też przywołuje przykład turystycznej Bregencji w Austrii. Odbywa się tam latem wielki festiwal, który generuje 40 proc. PKB tego miasta.
Kilka miesięcy temu doszło do pierwszego spotkania ludzi zaangażowanych w realizację pomysłu z władzami Zakopanego i regionu, ale na razie poprzestano na wymianie idei. – A czasu jest coraz mniej, by można było pozyskać pieniądze na budowę z Unii Europejskiej – podkreśla Danuta Sztencel.