Aktualizacja: 16.03.2017 22:07 Publikacja: 16.03.2017 17:10
Każdy spektakl w Hali Stulecia może obejrzeć pięć tysięcy widzów.
Foto: materiały prasowe
Megawidowiska produkowane przez Operę Wrocławską były ważną pozycją jej repertuaru. Jak będzie teraz?
Paweł Orski: Tradycja wielkich widowisk plenerowych we Wrocławiu sięga początków dyrekcji Ewy Michnik, bo to ona rozpoczęła ich regularne wystawianie. W Polsce to fenomen – być może także dlatego, że Wrocław jest wyjątkowym miastem. Ma wiele przestrzeni, w których ogromne plenerowe wystawienia można zrealizować. Warto przypomnieć, że były one prezentowane w bardzo różnych lokalizacjach – od Hali Stulecia, poprzez Wyspę Słodową, Pergolę czy Stadion Olimpijski, czyli w miejscach posiadających genius loci. One umożliwiają nie tylko pomieszczenie orkiestry, chórów, okazałego zaplecza technicznego, no i oczywiście widzów, ale też są to miejsca różnorodne, często piękne i bogate swoją historią. Kontynuowanie tej tradycji wydaje się oczywiste, skoro zdobyły renomę i są naszą chlubną wizytówką. Wrocławianie przywykli do tych nietypowych inscenizacji i bardzo chętnie je oglądają. Spełniają także – o czym warto pamiętać – istotną rolę edukacyjną, bo przychodzą nie tylko widzowie interesujący się teatrem operowym, ale także i ci niezaglądający wcześniej do naszego gmachu. Pewnie zaciekawia ich przede wszystkim inscenizacyjna strona widowiska. Ale to już pierwszy krok do poznania. Jeśli ich usatysfakcjonujemy, przyjdą i do naszej tradycyjnej przestrzeni, by tam oglądać inne opery.
Wielu kojarzy nazwisko Janusza A. Zajdla, słyszało o nagrodzie jego imienia, ale już mniej osób jego książki czytało. A szkoda, bo naprawdę warto, o czym w najnowszym odcinku „Rzeczy o książkach” przekonuje Marek Oramus – pisarz, publicysta i znawca fantastyki socjologicznej.
Dlatego nie warto liczyć na to, że „na pewno nic się nie stanie” albo „jakoś tam będzie”
W działki przy PGE Narodowym, gdzie miała stanąć arena widowiskowa, minister kultury Piotr Gliński wyposażył Muzeum Nauki i Techniki – mówi Aldona Machnowska-Góra, zastępczyni prezydenta Warszawy, komentując zmiany w stołecznych teatrach, dyrekcję Moniki Strzępki, MSN i plac Centralny.
Ministra kultury Hanna Wróblewska powołała 28 stycznia dr hab. Agnieszkę Lajus na stanowisko dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie. Jej pięcioletnia kadencja rozpocznie się 1 lutego.
W niemieckim Chemnitz ceremonia otwarcia ESK odbyła się w ostatni weekend, a wspólna inauguracja dwóch transgranicznych miast w Słowenii i Włoszech odbędzie się 8 lutego.
Omenaa Mensah została zaproszona do rady w Tate Modern w Londynie. A w Polsce jej fundacja we współpracy z Sotheby's Institute of Art zainaugurowała kurs wiedzy Art Investment Masterclass o inwestowaniu w sztukę.
Ministra kultury Hanna Wróblewska powierzyła funkcję dyrektora Teatru Narodowego w Warszawie Janowi Klacie. W głosowaniu 27 stycznia otrzymał trzy głosy, Michał Kotański zaś dwa. O powołaniu decydowała ministra.
Ministra Hanna Wróblewska, po poniedziałkowych rozmowach z kandydatami, powierzyła funkcję dyrektora Teatru Narodowego w Warszawie Janowi Klacie. W głosowaniu 27 stycznia otrzymał trzy głosy, zaś Michał Kotański dwa. O powołaniu decydowała ministra.
Jak dowiadujemy się z dobrze poinformowanych źródeł, w głosowaniu pięcioosobowego jury konkursu na dyrektora Teatru Narodowego Jan Klata otrzymał trzy głosy, zaś Michał Kotański dwa. Ministra kultury Hanna Wróblewska ma spotkać się z kandydatami 3 lutego.
W poniedziałek 27 stycznia ma się odbyć konkurs na dyrektora Teatru Narodowego. Ministerstwo kultury nie informuje, kto będzie wybierał dyrektora oraz w jakim trybie. W środowisku panuje duże zdziwienie.
Z lubelskiego spektaklu „Czechowicz. 20 i 2” wyłania się kontrast między poetycznością tekstów a banałem życia tytułowego poety. A także wieczny tragizm polskiego losu.
Luk Perceval w 135-minutowym spektaklu „Seks, Hajs i Głód” w Narodowym Starym Teatrze próbuje serwować krem z 20 tomów cyklu Emila Zoli. Widz musi najpierw pokojarzyć postaci. Potem jest deklaratywnie.
Wiele osób kojarzy „Greka Zorbę” z tańcem. Tymczasem historia jest czymś więcej, opowiada o przyjaźni, o odnajdywaniu radości w trudnych momentach. Ten filmowy klasyk zawsze robi na mnie wielkie wrażenie.
Panopticum to fenomen. Nie propaguje żadnej ideologii, z nikim nie walczy, opowiada ciekawe historie, lubi groteskę, ale i piękne teksty poetyckie o miłości. Jest „dobrym miejscem”.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas