Na wznowienie produkcji w stoczni czekają w Szczecinie tysiące osób. Zamknięty dwa lata temu zakład był największym pracodawcą w regionie, zatrudniając w najlepszych latach ponad 10 tys. osób (jeszcze więcej pracowało u kooperantów).
Na początku sierpnia państwowe Towarzystwo Finansowe Silesia wydzierżawiło na dziesięć lat część majątku po Stoczni Szczecińskiej Nowa spółce Kraftport z Katowic. To ciąg technologiczny do budowy statków, strategiczny dla tego zakładu, m.in. suwnice, dźwigi, nabrzeża, pochylnie, ośrodek cięcia blach i obiekty do malowania kadłubów. Silesia jest ich właścicielem od jesieni ubiegłego roku, kiedy wylicytowała najważniejsze stoczniowe nieruchomości na aukcji internetowej.
Umowa z Kraftportem zobowiązuje spółkę do rozpoczęcia działalności stoczniowej do 1 marca 2012 r. Jeśli tego nie zrobi, straci dzierżawę. – Liczymy, że w pół roku uda się sprawdzić deklaracje tego inwestora – mówi „Rz" prezes Silesii Wojciech Bańkowski.
Awantura o Kraftport
O transakcji z nieznaną w branży firmą krytycznie wypowiedziała się część szczecińskich polityków. Zdaniem byłego ministra gospodarki Jacka Piechoty, jeśli Kraftport nie ma umów „z potężnymi konsorcjami i inwestorami", to transakcją powinny się zająć „zupełnie inne organy".
Senator PiS Krzysztof Zaremba twierdzi, że wysłał do prokuratury doniesienie o podejrzeniu przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez prezesa Silesii, a przez to wyrządzeniu stoczni znacznej szkody majątkowej. Nazwał Kraftport firmą krzakiem i zarzucił mu, że ma zrealizować „wytyczną rządu Donalda Tuska i ministra Grada, że w Szczecinie statki mają nie być budowane".