Kopalnie zdane na (nie)łaskę gmin

Coraz więcej śląskich samorządów nie zgadza się na wydobycie węgla na ich terenie. Przekłada się to na wyższe koszty wydobycia.

Publikacja: 16.02.2016 16:50

Na przedłużenie koncesji na wydobycie węgla dla kopalni Silesia nie chce się zgodzić gmina Goczałkow

Na przedłużenie koncesji na wydobycie węgla dla kopalni Silesia nie chce się zgodzić gmina Goczałkowice-Zdrój. Na zdjęciu zakład Silesii w Czechowicach-Dziedzicach

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Kopalnie są zmuszone wydobywać węgiel na coraz niższych pokładach, bo na eksploatacje węgla pod miastami nie zgadzają się samorządy. Bez pozytywnej opinii środowiskowej zgodnej z planami zagospodarowania przestrzennego gminy żadna kopalnia nie dostanie koncesji na wydobycie węgla. Z tym jest coraz trudniej – gminy wolą nieinwazyjny i niedegradujący biznes pozagórniczy. A im głębiej, tym drożej. Większość koncesji na wydobycie kończy się w latach 2018–2023.

– Żory były kiedyś gminą górniczą, typową sypialnią dla pracowników kopalń. Na szczęście te czasy mamy już za sobą i nie chcemy do nich wracać – mówi Waldemar Socha, prezydent Żor. Od kilku lat Żory nie chcą się zgodzić na wprowadzenie zmian w planie zagospodarowania przestrzennego, które dopuściłyby możliwość prowadzenia eksploatacji pod jego terenem przez kopalnię Borynia należącą do Jastrzębskiej Spółki Węglowej. – Plany JSW są takie, że 20 proc. miasta zagrożone byłoby górniczą eksploatacją, w tym osiedla mieszkaniowe. Szacowaliśmy, że objęłoby to ok. 1500 budynków – argumentuje prezydent Socha.

Wydobycie na zawał to gigantyczne szkody górnicze nawet dziesiątki lat po wydobyciu. – To także zamyka nam inwestycje, bo nikt na takich zdegradowanych terenach niczego nie będzie chciał budować ani rozwijać firm – wylicza prezydent Socha. Żory budują strefy przemysłowe na ponad 100 hektarach, pod którymi w części chciałaby fedrować kopalnia. – Mam wybór: albo kopalnia, albo rozwój firm w gminie. Muszę myśleć także o mieszkańcach, by chcieli się tu budować i mieszkać – podkreśla Socha.

Decyzja Żor blokuje dostęp do znajdującego się tam węgla (złoże Żory-Warszowice) i skazuje Borynię na likwidację. – Koncesja, o którą ubiegamy się od sierpnia 2010 roku, przedłuży żywotność tego konkretnego zakładu do roku 2042. Jeśli nie, Borynia przestanie istnieć już około 2025 roku. Sama kopalnia Borynia zatrudnia dzisiaj 3,5 tys. ludzi – wylicza Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW. W kopalniach pracuje 2200 mieszkańców 60-tys. Żor.

Sprawa trafiła do wojewody śląskiego, a miasto złożyło skargę do sądu administracyjnego na rozstrzygnięcie nadzorcze wojewody śląskiego. – Nie jesteśmy przeciwni górnictwu, ale niech eksploatacja będzie prowadzona pod terenami zielonymi – kwituje Socha.

Niektóre gminy teoretycznie dopuszczają w studium zagospodarowania przestrzennego prowadzenie działalności górniczej na swoim terenie, ale stawiają bardzo wygórowane warunki. Należą do nich Pawłowice. Chodzi o rozbudowę kopalni Zofiówka i udostępnienie nowego złoża Bzie Dębina. – Starania na poziomie gminy zajęły JSW ponad dziesięć lat, bo zaczęliśmy o to zabiegać w 2004 roku – wylicza Jabłońska-Bajer. Ostatnio plan ruchu dla Boryni i Jas-Mosu negatywnie zaopiniowała także gmina Mszana.

Podobne kłopoty mają inne spółki górnicze. – Na poszerzenie eksploatacji nie zgodziły się gminy Gierałtowice dla kopalni Makoszowy-Sośnica i Świerklany dla kopalni Jankowice – wylicza Tomasz Głogowski, rzecznik Kompanii Węglowej. Niechęci nie ma się co dziwić: Gierałtowice od lat walczą z „efektami pokopalnianymi". Teren gminy osiada w efekcie eksploatacji, zniszczeniu ulegają domy, obniżenia terenu spowodowały zachwianie spadku wód i zamulenie potoku. Notorycznie przy dużych opadach część gminy jest podtapiana.

Na przedłużenie koncesji na kolejne pięć lat na wydobycie węgla dla kopalni Silesia nie chce się zgodzić gmina Goczałkowice-Zdrój. Od 2010 r. należy ona do czeskiego holdingu, który odkupił kopalnię od Kompanii Węglowej wraz z koncesją na węgiel. – Jesteśmy gminą uzdrowiskową, która szczególnie musi dbać o środowisko – mówi Gabriela Placha, wójt Goczałkowic-Zdrój. Mieszkańcy odczuwają skutki eksploatacji. – Kiedyś właściciel postanowi zaprzestać wydobycia, zamknie kopalnię, a my na lata zostaniemy z problemami – podkreśla Placha.

Eksperci są zdania, że ani czasy, ani prawo dla górnictwa nie są przychylne. Do Sejmu wpłynęła petycja dotycząca zmian, które pomogłyby przełamać ten pat, np. poprzez zmianę ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym obligującym gminy do sporządzenia miejscowego planu na wniosek inwestora i jego koszt w przeciągu roku. Jeśli gmina by tego nie zrobiła, decyzje przejąłby wojewoda. Równocześnie autorzy petycji wskazują, że kopalnie powinny być zobowiązane do obowiązkowego odpisu na fundusz odszkodowawczy za szkody górnicze, a ich wycena powinna być rzetelna i realna. Dziś tak nie jest. Należałoby też podwyższyć opłaty eksploatacyjne, jakie wnoszą kopalnie do kas gmin.

Kraj
Tysiąc lat i ani jednej idei. Uśmiechnięta Polska nadal poszukuje patriotyzmu
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Kraj
Jak będzie wyglądać rocznica koronacji Chrobrego? Czołgi na ulicach stolicy
Kraj
Walka z ogniem w Biebrzańskim Parku Narodowym. „Pożar nie jest opanowany”
Kraj
Ministerstwo uruchomiło usługę o wulgarnym akronimie. Prof. Bralczyk: To niepoważne