Opóźnienie w wypłacie środków z Krajowego Planu Odbudowy to już – jak wyliczyli politycy Lewicy – 850 dni. Polski rząd mimo wielokrotnych zapowiedzi do dziś nie jest w stanie złożyć wniosku o wypłatę. Mimo to w szybkim tempie wydaje pieniądze na inwestycje z KPO, tyle że pochodzą one z kieszeni Polaków, a nie z budżetu KE.
Jak poinformowało „Rzeczpospolitą” Ministerstwo Funduszy i Rozwoju Regionalnego, wg stanu na 24 sierpnia 2023 r. Polski Fundusz Rozwoju wypłacił już 3,74 mld zł. Zgodnie z wcześniejszą odpowiedzią ministra Grzegorza Pudy, udzieloną senatorowi Bogdanowi Klichowi (KO) na początku wakacji, na dzień 7 lipca – było to 2,07 mld zł. To oznacza, że przez niespełna dwa letnie miesiące pula wypłaconych środków zwiększyła się o 1,7 mld zł, czyli o niespełna połowę.
Czytaj więcej
Posłowie Lewicy oświadczyli, że składają do prokuratury zawiadomienie na premiera Mateusza Morawi...
A to na pewno nie wszystkie wydatki w tym roku, bo do 24 sierpnia 2023 r. – jak informuje nas MFiRR – zawarto już umowy na kwotę 7,2 mld zł. Nabory prowadzone są w 24 inwestycjach: 21 w części dotacyjnej, trzy w pożyczkowej. Według danych resortu docelowo w całym KPO przewidziano 54 inwestycje i 48 „reform”. Polska miałaby otrzymać 158,5 mld zł, w tym 106,9 mld zł w postaci dotacji i 51,6 mld zł w formie preferencyjnych pożyczek.
Ustawa o Sądzie Najwyższym utknęła w TK
Tyle że szansa na uzyskanie tych pieniędzy jest znikoma. Ustawa o Sądzie Najwyższym utknęła w TK, skierowana tam w lutym przez prezydenta Andrzeja Dudę, a Trybunał kierowany przez Julię Przyłębską pogrążony jest w pacie personalnym i pozbawiony możliwości orzekania w pełnym składzie. Dlatego kwestia, kto ma rozstrzygać w sprawach dyscyplinarnych sędziów – NSA czy Izba Odpowiedzialności Konstytucyjnej – wciąż nie może trafić na wokandę Trybunału. A to blokuje Polskę, która zobowiązała się spełnić kamenie milowe, z których główny to przywrócenie praworządności i obrona niezawisłości sędziów.