Partnerem debaty jest Instytut Spraw Obywatelskich
„Obywatele decydują – demokracja w czasach koronawirusa" – to temat debaty poświęconej rozwiązaniom systemowym poszerzającym społeczną partycypację. Jej uczestnicy rozmawiali na temat projektu ustawy o obywatelskiej inicjatywie ustawodawczej, która ma zapewnić większy społeczny wpływ na podejmowanie najważniejszych decyzji w państwie.
W dyskusji wzięli udział: Monika Falej, posłanka Nowej Lewicy, Krzysztof Kwiatkowski, senator niezależny, Paweł Kukiz, poseł, i Rafał Górski, prezes Instytutu Spraw Obywatelskich.
Podpisy przez internet
Zdaniem Rafała Górskiego najpilniejszym obecnie zadaniem jest likwidacja sejmowych mechanizmów blokujących inicjatywy obywateli. Chodzi o tzw. kosz, zamrażarkę i pralkę. Jak działają te instrumenty? – Obywatele zbierają 100 tys. podpisów i zanoszą je do Sejmu – mówił prezes Instytutu Spraw Obywatelskich. – A tam, niestety, najczęściej projekty kończą bieg i nie mają szansy nawet na pierwsze czytanie. Są po prostu odrzucane przez większość parlamentarną. Sejmowa „zamrażarka" działa wtedy, gdy 100 tys. obywateli podpisuje się pod ustawą, ale po wniesieniu jej do Sejmu ustawa jest odkładana na bok, właśnie do „zamrażarki", i nic się z nią nie robi. Zamiast być dyskutowana, odrzucana lub uchwalana, leży w szufladzie. Kiedy minie jedna kadencja Sejmu, „zamrożone" ustawy przechodzą na drugą kadencję, ale gdy minie druga – ustawa po prostu znika. Trzecia kwestia to tzw. pralka sejmowa. Obywatele składają projekt ustawy, następnie jest on poddawany obróbce w komisjach sejmowych. Kończy się to często niestety tym, że obywatele i komitet, który zarządzał przygotowaniem projektu, nie poznają już później swojej ustawy, bo jest tak zmieniona, że nijak ma się do pierwotnych zapisów.
Dlatego właśnie, jak podkreśla Rafał Górski, powstał pomysł, by znowelizować ustawę o inicjatywie obywatelskiej. Kampania w tej sprawie prowadzona jest od 2012 roku. Wtedy rządziła jeszcze koalicja PO–PSL. – Platforma chciała tylko, żebyśmy poprawili „przecinki", czyli żeby to nie były istotne zmiany. Uznaliśmy, że to nie jest dobry pomysł – wyjaśniał prezes Instytutu. – Przedstawiliśmy nasz pomysł ówczesnemu prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu, który nie był zainteresowany podjęciem tematu. W nowej kadencji chcieliśmy zainteresować tym pomysłem posłów Zjednoczonej Prawicy. Niestety, próby te trwają do dzisiaj.