Andrzej Braiter to były ambasador w Angoli, Kostaryce i Brazylii. Jest honorowym obywatelem miasta Brasília i posiadaczem najwyższego brazylijskiego odznaczenia Order Narodowy Krzyża Południa. Ten doświadczony dyplomata od początku kwietnia nie jest już jednak zatrudniony w MSZ. W przeszłości pracował dla wywiadu PRL, a dla takich osób nie ma już miejsca w polskiej dyplomacji.
To skutek przyjętej pod koniec roku przez Sejm nowelizacji ustawy o służbie zagranicznej. Projekt złożyli posłowie PiS, choć nieoficjalnie mówiło się o inspiracji ze strony kierownictwa MSZ. Ustawa wprowadziła zakaz zatrudniania w ministerstwie byłych pracowników i współpracowników służb specjalnych PRL.
Z uzasadnienia do projektu wynikało, że „liczba stosunków pracy, które wygasną na skutek zastosowania negatywnej przesłanki zatrudnienia (...) nie powinna przekroczyć sto". Jednak od początku było wiadomo, że zasięg ustawy będzie mniejszy. W październiku ubiegłego roku szef MSZ Jacek Czaputowicz mówił, że w jego resorcie jest około 40 współpracowników służb PRL.
I jego szacunki nie odbiegają znacznie od tego, jaki skutek przyniosła ustawa. „Wygaszono stosunek pracy 51 pracownikom" – informuje „Rzeczpospolitą" biuro rzecznika prasowego MSZ. Dodaje, że w tej grupie było 41 członków służby cywilnej i służby zagranicznej (czyli dyplomatów) oraz dziesięciu pracowników spoza tych korpusów.
Z ustaleń „Rzeczpospolitej" wynika, że wśród zwolnionych nie brakuje znanych nazwisk. Oprócz Braitera to m.in. były konsul w Sankt Petersburgu i Lwowie Jarosław Drozd, były ambasador w Turcji Grzegorz Michalski i były ambasador w Kuwejcie Kazimierz Romański.