Szok zgotowany Europie najpierw przez Władimira Putina, a potem przez Donalda Trumpa wymaga skutecznych, innowacyjnych działań. Koalicja chętnych pod przywództwem Francji i Wielkiej Brytanii jest ważną odpowiedzią na to wyzwanie. Powstała w celu pokazania światu, że Europę stać na wysiłek militarny, którego nie ma w unijnych traktatach. Gdy pokój w Ukrainie wymaga wojskowej obecności sił z Europy, to są państwa, które potrafią wspólnie stanąć na wysokości zadania bez groźby węgierskiego weta czy formalnych ograniczeń instytucjonalnych.
Jak jednak mówi znane przysłowie, uderz w stół, a nożyce się odezwą. Są państwa i partie, które udają, iż wyzwanie rzucone przez Rosję i USA na politykę europejską specjalnie nie wpływa. Mają one odmienną wizję Europy i swoich w niej interesów. Powstanie koalicji chętnych spowodowało więc powstanie koalicji niechętnych, która nie tylko nie chce wysłać wojska do Ukrainy, lecz chce także zamrozić unijne członkostwo Ukrainy na długie lata.
Koalicja chętnych kontra koalicja niechętnych: o co naprawdę toczy się gra w Europie?
Argumenty koalicji niechętnych nie są całkowicie bezzasadne: siłą Europy jest nie tyle wojsko, ile gospodarka. Priorytetem jest to, co sugerował były premier Włoch Mario Draghi: innowacyjność, wydajność i konkurencyjność. To wymaga zastrzyku pieniędzy, które koalicja chętnych chce wydać na wojsko. Ponadto koalicja niechętnych sprzeciwia się przesuwaniu decyzji o przyszłym kształcie Europy do nieformalnych ciał złożonych tylko z paru formalnych członków UE.
Czytaj więcej
Unia już wie, że nie tylko będzie musiała sama bronić Ukrainy przed Rosją, ale i zapewnić własne...
Kwestionowany jest również sposób działania koalicji chętnych, którego nie określa prawo, lecz zmienna wola polityczna tych najsilniejszych. Koalicja niechętnych nie neguje potrzeby wsparcia Ukrainy, lecz chce to wsparcie organizować w sposób, który nie rozmywa integracji europejskiej i sprowadza tę integrację na groźne wojenne tory.