Donald Trump nie chce nowej wojny. Izrael musi się wstrzymać z atakiem na Iran

Wojna Izraela z Iranem miała się zacząć już w maju. Ale Donald Trump ją zablokował. Postawił na negocjacje z Iranem. Ich druga tura ma się odbyć w ten weekend.

Publikacja: 17.04.2025 17:22

Donald Trump

Donald Trump

Foto: REUTERS/Evelyn Hockstein

O decyzji amerykańskiego prezydenta napisał „New York Times”. Z artykułu, który powstał na podstawie rozmów z wieloma źródłami w USA i Izraelu, wynika, że wojna była już blisko. 

Izraelczycy, podejrzewający, że ich największy wróg chce mieć bombę atomową, planowali uderzyć w irańskie instalacje nuklearne już od dawna. Ale nie byli pewni, jakie zniszczenia przyniosą, zwłaszcza gdyby odbyło się to bez amerykańskiego wsparcia militarnego. Wątpliwości co do skuteczności ataku zaczęły maleć, a gotowość do jego przeprowadzenia wzrosła po osłabieniu, którego w zeszłym roku doznał Teheran i jego bliskowschodni sojusznicy. Izraelczykom udało się zniszczyć prawie całą irańską obronę przeciwlotniczą, zlikwidować prawie całe przywództwo libańskiego Hezbollahu, a na dodatek w Syrii upadł wspierany przez Irańczyków dyktator Baszar Asad.

Czytaj więcej

Co wiadomo o negocjacjach Iran-USA w Omanie? „Izrael chciałby, żeby się nie udały”

Beniamin Netanjahu chciał zaatakować Iran już w maju. Donald Trump zablokował atak

Jak napisał „New York Times”, izraelscy  dowódcy wojskowi sugerowali, że ataków nie da się przeprowadzić przed październikiem, ale premier Beniamin Netanjahu chciał wszystko przyśpieszyć. I opowiadał się za majem. 

Jednak operację zablokował Donald Trump, lubujący się w grożeniu Iranowi bombardowaniami i jednocześnie dający dowody traktowania Izraela jako najbliższego sojusznika. Stało się to na początku kwietnia. Osobiście powiedział „nie” Beniaminowi Netanjahu, gdy ten już drugi raz od rozpoczęcia kadencji amerykańskiego prezydenta odwiedzał Biały Dom. W obecności izraelskiego premiera Trump zapowiedział, że kilka dni później rozpoczną się amerykańsko-irańskie negocjacje. I zaczęły się w zeszłą sobotę w stolicy Omanu, Maskacie. 

– To nie wygląda dla nas dobrze – mówi „Rzeczpospolitej” Efraim Inbar, izraelski politolog, szef konserwatywnego, czyli bliskiego Netanjahu, think tanku Jerozolimski Instytut Strategii i Bezpieczeństwa (JISS). Prof. Inbar jest zwolennikiem wojny przeciwko Iranowi, podkreśla, że nie ma innej opcji, inaczej będzie stanowił wielkie zagrożenie dla Izraela.

Czytaj więcej

Reza Nasri: Oczekiwanie Ameryki, że Iran się rozbroi, jest nierealne i głupie

– Izrael musi się wstrzymać, skoro Trump powiedział nam „nie”. Chce osiągnąć porozumienie z Iranem, bo marzy mu się pokojowa Nagroda Nobla – dodaje szef JISS, nie kryjąc nadziei, że Trump będzie miał z powodu dogadywania się z Teheranem problem ze znaczną częścią swojej Partii Republikańskiej.

Na razie ma problem z częścią własnej administracji. W obozie proizraelskich jastrzębi są – jak napisał zorientowany w sprawach Bliskiego Wschodu amerykański portal Axios – sekretarz stanu Marco Rubio i doradca ds. bezpieczeństwa Mike Waltz. Nie ufają Iranowi i zakładają, że porozumienie z nim nie będzie oznaczało, że program nuklearny przestanie być zagrożeniem.

W drugim obozie są wiceprezydent J.D. Vance i prowadzący negocjacje ze strony amerykańskiej Steve Witkoff. Ten ostatni jest też wysłannikiem ds. Rosji i łagodnie, a nawet z podziwem traktuje Władimira Putina, z którym spotykał się w Moskwie.

Jakie jest stanowisko USA i Iranu przed drugą turą negocjacji? 

Po pierwszych rozmowach w Omanie z negocjatorem irańskim, szefem MSZ Abbasem Araghczim, Witkoff mówił w telewizji Fox, że Ameryka już nie domaga się rozmontowania programu nuklearnego, a jedynie ograniczenia poziomu wzbogacania uranu i uniemożliwienia wyprodukowania broni jądrowej. 

Czym w takim razie nowe porozumienie miałoby się różnić od poprzedniego (JCPOA), które Iran podpisał z USA i innymi państwami za Baracka Obamy w 2015 roku, a Donald Trump wycofał z niego Amerykę trzy lata później? – zapytali krytycy. Proizraelscy aktywiści w USA skwitowali to dwoma rysunkami. Na jednym Trump mówi w 2018 r. o „najgorzej wynegocjowanym porozumieniu w historii” (przez Obamę), a na drugim w 2025 r. o „najlepiej wynegocjowanym w historii”, które określili jako Obama 2.0.

Dzień później Witkoff jednak zaostrzył ton – wzbogacenie uranu w ogóle nie będzie możliwe. 

Czytaj więcej

Ostatnia szansa dla Iranu. Albo osiągnie porozumienie z USA, albo zostanie zaatakowany?

W najbliższy weekend ma się odbyć druga tura negocjacji, tym razem w Rzymie, co potwierdzili w środę Irańczycy, którzy wcześniej nalegali, by znowu prowadzono je w Maskacie. 

– Po pierwszej turze Iran był zadowolony przede wszystkim dlatego, że USA nie podnosiły tematu rozmontowania programu wzbogacania. Jeśli to stanowisko utrzymają, wszystko może pójść naprzód – mówi „Rzeczpospolitej” Reza Nasri, analityk polityczny i specjalista prawa międzynarodowego, uchodzący za nieoficjalny głos Teheranu.

I dodaje, że JCPOA powinno być podstawą nowego porozumienia, które polegało na zapewnieniu, że Iran ma program nuklearny jedynie w celach pokojowych, cywilnych, a w zamian znoszone są sankcje. JCPOA „wymagałoby zapewne aktualizacji”. Przede wszystkim w sprawie kontroli irańskiego programu, „tak by przezwyciężyć amerykańskie obawy”. 

Dr Nasri sugeruje, że skoro Iran tym razem musiałby znacznie bardziej ograniczyć swój program, bo jest bardziej zaawansowany niż w 2015 roku, to i ustępstwa ekonomiczne ze strony USA powinny być większe.

O decyzji amerykańskiego prezydenta napisał „New York Times”. Z artykułu, który powstał na podstawie rozmów z wieloma źródłami w USA i Izraelu, wynika, że wojna była już blisko. 

Izraelczycy, podejrzewający, że ich największy wróg chce mieć bombę atomową, planowali uderzyć w irańskie instalacje nuklearne już od dawna. Ale nie byli pewni, jakie zniszczenia przyniosą, zwłaszcza gdyby odbyło się to bez amerykańskiego wsparcia militarnego. Wątpliwości co do skuteczności ataku zaczęły maleć, a gotowość do jego przeprowadzenia wzrosła po osłabieniu, którego w zeszłym roku doznał Teheran i jego bliskowschodni sojusznicy. Izraelczykom udało się zniszczyć prawie całą irańską obronę przeciwlotniczą, zlikwidować prawie całe przywództwo libańskiego Hezbollahu, a na dodatek w Syrii upadł wspierany przez Irańczyków dyktator Baszar Asad.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
0 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Xi Jinping zbiera sojuszników do walki z Donaldem Trumpem
Polityka
Donald Trump chce dobić Harvard. Uczelnia nie zamierza się ugiąć
Polityka
Trump w rozmowie z Meloni: Będzie umowa handlowa z UE, na 100 procent
Polityka
Talibowie mogą już legalnie działać w Rosji. "Sojusznicy w walce z terroryzmem"
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Polityka
Ambasador Ukrainy: Rosyjskie imperium dostało od nas w zęby