14 proc. dla Sławomira Mentzena i 15 proc. dla Konfederacji - wyniki dwóch ostatnich sondaży Ipsos pokazują, że wojna polsko-polska osiągnęła taką temperaturę, przy której wyborcy zaczynają mieć dość. I – zastrzegam – chodzi o wyborców, a nie wyznawców, bo tym drugim nigdy nie będzie dość igrzysk organizowanych przez KO i PiS.
Ale odsetek wyznawców obu partii wydaje się być podobny; bazą poparcia dla każdej z nich jest dziś ok. 30 proc. głosujących. Na tyle dużo, by grać o pełną pulę, ale za mało, by zdobyć ją samodzielnie.
Wybory prezydenckie: Konfederacja po cichu wyrasta na nową „trzecią drogę”
Kluczowe znaczenie ma w tej rozgrywce ten trzeci – czyli siła polityczna najskuteczniej mobilizująca wyborców, dla których i Donald Tusk, i Jarosław Kaczyński mogliby już udać się na polityczną emeryturę. Tak do pewnego momentu pozycjonowała się Polska 2050 i Szymon Hołownia obiecujący nową politykę. Ale po wejściu do gry po stronie Tuska przekaz ten stracił wiarygodność, choć dziś marszałek Sejmu próbuje ubierać się w szaty kandydata niezależnego.
Czytaj więcej
W drugiej turze wyborów prezydenckich Rafał Trzaskowski zmierzy się z Karolem Nawrockim - wynika z najnowszego sondażu, przeprowadzonego przez Ipsos dla TVP Info i programu „19.30”.
Tymczasem na marginesie głównej osi sporu na nową „trzecią drogę” po cichu wyrosła Konfederacja, której udało się uspokoić nieco przekaz (głównie dzięki rozstaniu z Januszem Korwin-Mikkem i wysłaniu Grzegorza Brauna do Brukseli) i nie uwikłać w bieżący spór po żadnej ze stron, bo partia ustawiła się w roli recenzenta jednych i drugich. Oczywiście, kiedyś będzie musiała wybrać stronę, bo w polityce jest się po to, by w końcu chwycić stery, a nie wiecznie siedzieć w loży szyderców. Jednak do najbliższych wyborów parlamentarnych ma komfort, bo może głosić, że „PiS, PO – jedno zło”. I zagospodarowywać tę część elektoratu, która zwykle jest przeciw (jak niegdyś Kukiz).