Mogli zresztą i kolejne, bo Szkoci, w przeciwieństwie do nas, grali żeby wygrać. Trafili więc w poprzeczkę, w słupek, sytuację sam na sam obronił bramkarz Łukasz Skorupski. Łatwość z jaką przedostawali się pod nasze karne przypominała chwilami mecze z dużo od Szkotów lepszymi technicznie Portugalczykami i Chorwatami.
Było im tym łatwiej, że trener Michał Probierz zastosował rzadko spotykany wariant gry bez defensywnego pomocnika. Zorientował się, że go nie ma dopiero w przerwie i wtedy na boisko wszedł Bartosz Slisz.
Czytaj więcej
Polacy już po trzech minutach przegrywali ze Szkotami na PGE Narodowym. Zdołali doprowadzić do remisu dzięki efektownej bramce Kamila Piątkowskiego, ale stracili gola w doliczonym czasie i spadli do Dywizji B Ligi Narodów.
Kiedy reprezentacja wygrywa, mamy tendencje do głoszenia peanów pod adresem zawodników, zgodnie z przyjętą zasadą, że „zwycięzców się nie sądzi”. Nie jest to szczególnie mądre, ale niech tam. Kiedy przegrywa, szukamy dobrych stron, starając się znaleźć jakieś plusy, choćby w jednym zagraniu.
Tym razem jest to niemożliwe. Co można powiedzieć o reprezentacji i jej trenerze, skoro w najważniejszym meczu gra ona słabiej niż we wcześniejszych. Nikt się nie wyróżnił, może poza Skorupskim.