Wyobrażaliśmy sobie, że koniec duopolu prędzej będzie miał koncyliacyjną twarz Szymona Hołowni niż Sławomira Mentzena. Tymczasem coraz realniej wygląda scenariusz, w którym to lider Konfederacji – zamiast popieranego przez PiS Karola Nawrockiego – wchodzi do drugiej tury wyborów prezydenckich. Tym samym zakończyłaby się polaryzacja PO–PiS. Innego końca świata nie będzie?
Konfederacja i Sławomir Mentzen czują tętno epoki
Rzeczywiście, zmęczeni PiS i KO wyborcy zwracają się dziś ku Sławomirowi Mentzenowi. W piątkowym felietonie postawiłam hipotezę o związku pomiędzy zerwaniem więzi społecznych w następstwie głębokiego konfliktu politycznego a wzrostem notowań Konfederacji. Albo inaczej: w zatomizowanym społeczeństwie na popularności naturalnie zyskuje partia, której program opiera się na takich pojęciach, jak „egoizm społeczny” i „darwinizm”.
Czytaj więcej
Czy w zbliżających się wyborach prezydenckich kandydat Konfederacji Sławomir Mentzen ma szansę by...
Zmęczenie polaryzacją, a inaczej: wojną polsko-polską, miało przynieść w końcu pojednanie i naprawę państwa. Okazuje się jednak, że duopol skończy się na skrajnym indywidualizmie. Jakby Konfederacja czuła tętno epoki restauracji, do których nie wpuszcza się dzieci, bo mają przeszkadzać, oraz influencerów chwalących się w mediach społecznościowych luksusowym stylem życia.
W takim świecie państwo, instytucje, polityki społeczne i usługi publiczne są nikomu niepotrzebne. A wręcz stoją na przeszkodzie samorozwoju. Jest to świat, w którym wszystko można załatwić na wolnym rynku, a pracownik etatowy to frajer. I w ten właśnie sposób mylne okazuje się założenie lewicowych i liberalnych komentatorów – tak w Stanach Zjednoczonych, jak i w Polsce – że o wyniku wyborczym decydować będzie dostęp do aborcji: przecież mając pieniądze w kieszeni (kiedy tylko państwo przestanie je zabierać), rozwiąże się każdy problem.