Jest taki moment, kiedy tradycyjne metody propagandowe, czy społeczna technologia, albo podstawy manipulacji na chwilę przestają działać. Plan starannie opracowany przez politycznych inżynierów zawodzi. System naczyń połączonych i mechanizm przysług władza-obywatele (my dajemy, wy głosujecie) - nie działa. Tak było w wyborach w roku 1989, kiedy rachuby władzy wzięły w łeb, ale także nie sprawdziły się ostrożne przewidywania całej opozycji demokratycznej. Ludzie wyrazili swoją wolę wyraźnie, zaskakując kreatorów polityki i zmienili rzeczywistość. Po beznadziei i apatii lat 80-tych nikt się tego nie spodziewał.
Wybory 2023: Kolejne pokolenie uwierzyło w zmianę, jak w 1989 roku
Wola społeczeństwa nie zawsze ma szanse objawiać się w wyborach, bo jeśli nie istnieje gwarancja ich wolności, przychodzi moment, kiedy wyraża się ją na ulicach. I nawet po latach apatii czasem pragnienie zmiany okazuje się tak silne, że nic go powstrzymać nie może, chyba że będzie to krwawy terror. Uniknęliśmy tego w roku 1988, kiedy na ulice wyszło młode pokolenie, negujące władzę PZPR, ale i krytyczne wobec establishmentu „starej opozycji”. Tamto pokolenie przez chwile było katalizatorem zmiany, a potem zabrało się za to, by jak najlepiej przeżyć swoje życie. W efekcie mieliśmy politykę lat 90-tych.
Czytaj więcej
Czynnikiem sprawczym tej mobilizacji była partia Jarosława Kaczyńskiego. To oni odpowiadają za swoją własną porażkę - mówił w programie #RZECZoPOLITYCE o frekwencji wyborczej oraz o wynikach badania late poll Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.
15 października też był takim momentem „ujawnienia woli”. Rekordowa frekwencja, to znak, że społeczeństwo uznało, że po raz kolejny musi wziąć na siebie odpowiedzialność, bo polityczny dyskurs się wyczerpał. Kolejne pokolenie uwierzyło akcjom profrekwencyjnym, tłumaczącym rolę kartki wyborczej, bo chciało uwierzyć i dojrzało do przeprowadzenia zmiany. Przeszło swoje doświadczenie budowania politycznej tożsamości. Pokazują to statystyki oddawanych głosów i światopoglądowa przepaść między starymi i młodymi. Naszym wielkim szczęściem jest to, że tym razem można to było zrobić w lokalach wyborczych, a nie na ulicy. Nawet, jeśli tak wiele osób przy tym zmarzło.