Ekspozycja miałaby się skupiać na plagach, jakie dotykały społeczeństwa: wysiedleniach, czystkach etnicznych, bombardowaniach i masakrach.

Taka logika dziejów stawia na pierwszym planie wspólnotę losów społeczeństw. Niestety, konsekwencją jest odsunięcie na dalszy plan historii II wojny postrzeganej jako konflikt narodów. Jako zmagania hitlerowskich Niemiec i ich sojuszników z krajami, które padły ofiarą ich agresji lub rzuciły im wyzwanie. Autorzy projektu podkreślają, że nie interesuje ich budowanie muzeum martyrologii narodu polskiego lub chwały oręża polskiego. Z góry zaznaczają, że takie wydarzenia jak powstanie warszawskie przedstawione będą skrótowo, w imię zachowania uniwersalizmu wystawy.

Można by zrozumieć tę koncepcję, gdyby chodziło o jakieś muzeum losów Europy w Brukseli. Ale to muzeum ma powstać w kraju, który często bywa zaliczany do pomocników Hitlera w Zagładzie Żydów. Taki kraj winien dbać o przypomnienie chwały polskiego oręża i martyrologii Polaków. Dopiero wtedy, gdy zadbamy o to, by turysta z Londynu czy Wiednia poznał nasz wkład w zlikwidowanie hitleryzmu, można będzie poszerzać wystawę o bardziej uniwersalistyczne wątki.

Trudno też przemilczeć fakt, że przedstawianie II wojny jako anonimowego cierpienia wszystkich Europejczyków jest korzystne dla Niemców i narodów, które kolaborowały z III Rzeszą. Podkreślając wagę jednostkowego cierpienia, traci na znaczeniu fakt, że były narody, które podjęły z Niemcami walkę, ale były i takie, które poddały się woli Hitlera. Taki pomysł w kraju, gdzie żyją jeszcze weterani września 1939, bitwy o Anglię czy walk o Berlin, jawi się jako dziwaczna arogancja.

[ul][li][b][link=http://blog.rp.pl/semka/2008/10/28/dziwaczny-pomysl-na-muzeum-ii-wojny-swiatowej/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/li][/ul]