Bogusław Chrabota: Aleksandr Łukaszenko pali mosty

Atak służb białoruskich na samolot RyanAir był bez wątpienia przykładem terroryzmu państwowego.

Aktualizacja: 24.05.2021 19:09 Publikacja: 24.05.2021 13:31

Bogusław Chrabota: Aleksandr Łukaszenko pali mosty

Foto: PAP/ITAR-TASS

Przejęcie samolotu prywatnej linii lotniczej, zarejestrowanego w obcym państwie w celu aresztowania poszukiwanego listem gończym dziennikarza za głoszenie nieprzychylnych wobec dyktatora poglądów, to dzieło na miarę Muammara Kadafiego czy Saddama Husejna. Takich praktyk w cywilizowanym świecie się nie stosuje.

Fakt, że Łukaszenko na atak się zdecydował, stawia go na marginesie marginesów cywilizowanego świata. Białoruska służba bezpieczeństwa (bo zapewne to ona była inspiratorem i instrumentem tej „błyskotliwej” akcji) złamała wszelkie możliwe przepisy, w tym normy Konwencji Chicagowskiej i innych umów międzynarodowych. O przestępczym charakterze akcji Mińska rozstrzyga (niezależnie od tego, w jakiej przestrzeni powietrznej znajdował się samolot) wymuszenie lądowania na wyznaczonym (nie znajdującym się w planie lotu) lotnisku i bezprawne przetrzymywanie pasażerów, załogi i maszyny. Fakt, iż na pokładzie był poszukiwany listem gończym dziennikarz, niczego nie usprawiedliwia, a wręcz obciąża dyktatora, że do walki z wolnością wykorzystuje tak bandyckie metody.

Czyżby dyktator nie miał świadomości łamania prawa? Miał bez wątpienia, tyle, że prawem międzynarodowym przestał się przejmować już dawno. Przynajmniej od momentu sfałszowania zeszłorocznych wyborów prezydenckich i zdławienia ulicznych protestów. Przypomnijmy, dyktator nie jest uznawany za prezydenta przez większość krajów. Kierowany przez niego reżim jest obłożony licznymi sankcjami i systemowo w wielu aspektach odcięty od wolnego świata. Jedynym jego zapleczem jest białoruska nomenklatura, kontrolowane przez służby instytucje państwowe i Władimir Putin, z wyraźnym akcentem na tego ostatniego. Gdyby nie interes i wola Putina, Łukaszenki dawno by w Mińsku nie było.

Czy sprawa porwania samolotu cokolwiek w sytuacji Łukaszenki zmieni? W żadnej mierze. Nie odwróci się od niego ani nomenklatura, ani służby. Także Putin, który nigdy nie miał oporów, by wspierać gorsze bestie, jak choćby ludobójcę z Damaszku – Baszara Asada.

Co Łukaszenko  zyskał dzięki akcji? Po pierwsze była to demonstracja siły i determinacji w kwestii utrzymania władzy. Po wtóre ostrzeżenia wysłane do białoruskiej opozycji, coś jak komunikat: „nigdy i nigdzie nie możecie się czuć bezpiecznie!”. Po trzecie sygnał wobec zagranicy: „Czuję się na tyle pewnie, że nie cofnę się przed niczym. A i putinowska 'krysza' jest mocniejsza, niż sądzicie”.

Czy – jako wolny świat – jesteśmy bezradni? W znacznej mierze - tak, bo Łukaszenko na swoim terenie jest i pozostanie suwerenny. Możemy mu utrudniać życie, nakładać nowe sankcje, inicjować postępowania, które będą skutkowały jeszcze większą izolacją Białorusi i coraz szczelniejszą, jak pisze Witold Jurasz, „żelazną kurtyną”.

Na krótką metę niewiele to da. Wzmocni represyjny kurs reżimu, przyspieszy załamanie gospodarcze Białorusi, czego skutkiem będzie migracja jej obywateli za pracą na zachód. Wzmocni też w Mińsku wpływy rosyjskie. A na dłuższą  metę? Nie wiemy. Możemy tylko zakładać, że kiedyś Łukaszenko stanie się dla swoich akolitów balastem, więc dojdzie do jego wyeliminowania. Może też okazać się niepotrzebnym ciężarem dla Kremla i wtedy Putin (czy jego następca) podejmie decyzję o jego usunięciu. Nie liczyłbym jednak na to, że dojdzie do tego w szybkim czasie.

Nam nie pozostaje nic innego jak wzmocnienie roli adwokata białoruskiej wolności i poważny namysł, jak osłabiać reżim, bez straty dla interesu bratniego narodu. Zaiste ciężki to temat, ale wyboru nie mamy.

I jeszcze dwie sprawy na koniec: Warszawa powinna wziąć na siebie inicjatywę wyjaśnienia jaki udział w porwaniu miało FSB, bo wiele wskazuje na to, że bez pomocy bratniej organizacji białoruskie KGB by sobie nie poradziło. Nie możemy też zapomnieć o wsparciu dla Ramana Pratasiewicza. Winniśmy się domagać od całego wolnego świata, by jego oswobodzenie stało się sprawą międzynarodową. Równie ważną jak sankcje i pokonanie reżimu.

Przejęcie samolotu prywatnej linii lotniczej, zarejestrowanego w obcym państwie w celu aresztowania poszukiwanego listem gończym dziennikarza za głoszenie nieprzychylnych wobec dyktatora poglądów, to dzieło na miarę Muammara Kadafiego czy Saddama Husejna. Takich praktyk w cywilizowanym świecie się nie stosuje.

Fakt, że Łukaszenko na atak się zdecydował, stawia go na marginesie marginesów cywilizowanego świata. Białoruska służba bezpieczeństwa (bo zapewne to ona była inspiratorem i instrumentem tej „błyskotliwej” akcji) złamała wszelkie możliwe przepisy, w tym normy Konwencji Chicagowskiej i innych umów międzynarodowych. O przestępczym charakterze akcji Mińska rozstrzyga (niezależnie od tego, w jakiej przestrzeni powietrznej znajdował się samolot) wymuszenie lądowania na wyznaczonym (nie znajdującym się w planie lotu) lotnisku i bezprawne przetrzymywanie pasażerów, załogi i maszyny. Fakt, iż na pokładzie był poszukiwany listem gończym dziennikarz, niczego nie usprawiedliwia, a wręcz obciąża dyktatora, że do walki z wolnością wykorzystuje tak bandyckie metody.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich