Komisarz UE ds. klimatu: Nie możemy sobie pozwolić na pasażerów na gapę

Upewnijmy się w Europie, że działania na rzecz klimatu połączymy z konkurencyjnością i sprawiedliwą transformacją – mówi „Rzeczpospolitej” Wopke Hoekstra, komisarz UE ds. klimatu.

Publikacja: 18.11.2024 05:42

Komisarz UE ds. klimatu: Nie możemy sobie pozwolić na pasażerów na gapę

Foto: JOHN THYS / POOL / AFP

Co oznacza wybór Donalda Trumpa dla polityki klimatycznej?

Biorąc pod uwagę ogromne znaczenie Stanów Zjednoczonych w sprawach globalnych, każde wybory w USA dają do myślenia. To moment prawdy dla Europy, który wymaga od nas bardziej proaktywnego przywództwa.

Ale też potrzebujemy strategicznej elastyczności. Bo w dziedzinie klimatu świat nie może sobie pozwolić na żadnego pasażera na gapę. Będziemy więc musieli się upewnić, że współpracujemy ze wszystkimi partnerami na świecie.

Co pan rozumie przez strategiczną elastyczność?

W działaniach na rzecz klimatu regularnie obserwujemy, że niektóre kraje robią ogromny krok naprzód, jak choćby ostatnio Wielka Brytania i Brazylia. Ale czasem niektóre kraje zostają z tyłu.

Musimy więc zachęcać i angażować się we współpracę ze wszystkimi, a jednocześnie, jeśli część rozmów nie przebiega we właściwym kierunku, na przykład z Chińczykami, wzmacniajmy naszą współpracę z innymi.

A tak przy okazji, uważam, że Chiny powinny zrobić znacznie więcej dla klimatu, bo według ONZ są krajem o średnim dochodzie, a są zdecydowanie największym trucicielem na naszej planecie. Niedawno rozpoczęli misję na Księżyc. Skoro możesz wyruszyć w misję na Księżyc, możesz się również wykazać większym przywództwem w dziedzinie działań na rzecz klimatu.

Czyli jeśli ktoś nie chce z nami rozmawiać, będziemy rozmawiać z innymi?

To jest podejście holistyczne. Wrócę do poprzedniego pytania o Stany Zjednoczone. W niektórych dziedzinach mogą one być teraz bardziej niezdecydowane niż wcześniej. Oczywiście, współpracujmy z nimi, ale nie bądźmy bojaźliwi i upewnijmy się, że nadal współpracujemy z resztą świata.

Bo zmiany klimatu nie możemy dłużej ignorować. Widzieliśmy wszystkie zniszczenia w ciągu ostatnich kilku tygodni w pięknej Walencji. I widzieliśmy coś podobnego nieco ponad rok temu w Słowenii, z dramatycznymi konsekwencjami dla ludności, a przy okazji także dla gospodarki. Trzy–cztery lata temu w krajach Beneluksu i w Niemczech było podobnie.

Ludzkość, czy nam się to podoba, czy nie, nie ma innego wyjścia, jak tylko stawić czoła zmianom klimatu, a to oznacza więcej działań łagodzących i więcej działań adaptacyjnych.

Jak odeprzeć krytykę, że Unia Europejska zachowuje się jak „zielony imperialista” wobec innych krajów?

Jest dokładnie odwrotnie, co pokazują liczby. Odpowiadamy tylko za ok. 6 proc. globalnych emisji CO2, a zdecydowanie przewyższamy inne regiony pod względem pomocy, jakiej udzielamy globalnemu Południu. W ok. 100 mld euro (kwocie międzynarodowego wsparcia dla krajów Południa, mającej wspierać walkę z konsekwencjami zmian klimatycznych – przyp. red.) nasz udział wynosi 30 mld euro, czyli znacznie więcej niż proporcja naszych emisji. I to jest właśnie powód, dla którego tak wielu naszych partnerów w Ameryce Łacińskiej, Afryce i Azji, szczególnie tych o wysokich ambicjach klimatycznych, współpracuje z nami.

Donald Trump w Białym Domu, ale też wątpliwości w łonie niektórych sił politycznych w Europie dotyczące Zielonego Ładu: czy to nie utrudni panu pracy?

Ta praca nie jest pozbawiona komplikacji, szczególnie w domenie geopolityki. Ale mówimy też o firmach. Akurat to, co uderzyło mnie w ciągu ostatniego półtora roku (na stanowisku komisarza ds. klimatu – przyp. red.) to presja liderów biznesu na polityków, aby utrzymali kurs i byli przewidywalni.

Bo biznes już poczynił ogromne inwestycje. I ten trend z pewnością będzie kontynuowany, jeśli spojrzeć na inwestycje, które uruchomiła amerykańska ustawa IRA, oraz zobowiązania, które podejmują firmy we wszystkich sektorach. Choćby Microsoft, który chce osiągnąć neutralność klimatyczną w 2030 r. Ale także szereg innych branż w USA, również w Europie. A teraz jeszcze, być może nawet bardziej niż wcześniej, Amerykanie będą zmotywowani do robienia rzeczy, które nie tylko pomogą klimatowi, ale także pomogą biznesowi.

Zresztą to też nasz sposób myślenia: więcej działań na rzecz klimatu, ale upewnijmy się, że w Europie połączymy to z konkurencyjnością i sprawiedliwą transformacją dla naszych obywateli.

Czy wyczuwa pan zmianę nastrojów w Unii, jeśli chodzi o Zielony Ład? W Polsce premier Tusk kwestionuje niektóre pomysły Zielonego Ładu, zwłaszcza rozszerzonego systemu pozwoleń na emisje ETS2. Mówi, że przy wysokich cenach energii powinniśmy przemyśleć tę kwestię. Wspomniał pan, że odpowiadamy tylko za 6 proc. emisji, a wygląda, jakbyśmy chcieli ponieść cały ciężar walki ze zmianą klimatu.

Nie, nie chcemy. Robimy dwie rzeczy, które moim zdaniem są całkowicie uzasadnione.

Po pierwsze, w Europie będziemy kontynuować transformację z tego prostego powodu, że każdego roku w Unii Europejskiej obserwujemy te absolutnie przerażające skutki zmiany klimatycznej. I nie łudźmy się. Europa nagrzewa się dwa razy szybciej niż cała planeta. Oznacza to, że gdy mówimy o 1,5 stopnia więcej globalnie, mówimy o 3 stopniach w Europie.

Cena tego w Unii Europejskiej w ciągu ostatnich kilku lat przekłada się na od 50 do 100 mld euro szkód. A liczba ta, niestety, wzrośnie.

Istnieje więc wyraźny imperatyw, aby to zrobić. Zawsze jednak mówiłem: upewnijmy się, że nadal będziemy to robić w ramach UE, ale w taki sposób, aby nasze firmy, od przemysłu ciężkiego po czyste technologie, nie tylko przetrwały, ale faktycznie mogły się rozwijać. A mieszkańcy UE mogli zobaczyć, że ta transformacja poprawia jakość ich życia.

Po drugie, jest domena międzynarodowa. Musimy stać się bardziej asertywni w dziedzinie dyplomacji klimatycznej. W pełni zgadzam się z tymi, którzy mówią, że reszta świata musi działać szybciej i mieć swój sprawiedliwy udział. I po to jest właśnie COP.

Ale także dwustronne negocjacje klimatyczne i dyplomacja są tak ważne. Ponieważ zmiana klimatu nie zna granic. W ostatecznym rozrachunku nie ma znaczenia, gdzie coś jest pompowane do atmosfery. Musimy więc zrobić więcej u siebie, ale także musimy zrobić więcej na arenie międzynarodowej. I musimy upewnić się, że dekarbonizacja jest strategią klimatyczną, ale także strategią ekonomiczną.

Co powinno się wydarzyć podczas COP29 w Baku, aby można było nazwać tę konferencję sukcesem?

Są trzy kluczowe rzeczy. Jedną z nich jest upewnienie się, że widzimy skokową zmianę w finansowaniu.

Co dokładnie ma pan na myśli?

Więcej pieniędzy, prywatnych i publicznych. Ale także upewnienie się, że naprawdę trafią do najbardziej potrzebujących, tych, którzy ponoszą najmniejszą odpowiedzialność, takich jak małe rozwijające się państwa wyspiarskie.

I że istnieje naprawdę znacznie większa grupa krajów, które biorą na siebie odpowiedzialność. Zbyt wiele krajów trzyma się etykiet z lat 80. czy 90., jeśli chodzi o podział na kraje rozwijające się i rozwinięte. A rzeczywistość jest taka, że Chiny mają wyższy PKB na mieszkańca niż przynajmniej jedno z naszych państw członkowskich. Singapur ma wyższy PKB na mieszkańca niż, jak sądzę, wszystkie nasze państwa członkowskie, na tej liście jest też Arabia Saudyjska.

Podziwiam ich rozwój gospodarczy, ale z większym bogactwem wiąże się większa odpowiedzialność. A biorąc pod uwagę, że jest to prawdziwie globalne wyzwanie, uważam, że absolutnie uzasadnione jest domaganie się od Europy przywództwa, również pod względem finansowym, ale do tanga potrzeba więcej niż 27 Europejczyków, więc inni też muszą się włączyć.

Inne składniki sukcesu w Baku?

Musimy jeszcze bardziej wzmocnić konsensus z zeszłorocznego COP28 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, który leżał u podstaw odejścia od paliw kopalnych, potrojenia energii odnawialnej i podwojenia efektywności energetycznej. I starać się uczynić to zobowiązanie bardziej konkretnym.

I wreszcie kolejną kwestią, która jest mniej nagłaśniana w prasie – ale która w rzeczywistości jest być może najbardziej znaczącą rzeczą, jaką możemy zrobić w zakresie działań na rzecz klimatu – jest cała dyskusja na temat rynków emisji dwutlenku węgla.

Bo w polityce klimatycznej UE ten właśnie komponent – system handlu emisjami ETS – był jednocześnie bardzo rozsądny z punktu widzenia biznesu. Nawiasem mówiąc, wspomniała pani o wysokich cenach energii i powiązaniu z koniecznością płacenia za emisję CO2. W rzeczywistości cena ETS spadła o 15 euro w ostatnim roku, bo energia elektryczna w coraz większej części pochodzi z odnawialnych źródeł energii.

Wracając do rynków emisji dwutlenku węgla. Na ten temat właśnie toczy się dyskusja, szczególnie na temat kredytów węglowych. Jak upewnić się, że podnosimy poprzeczkę wystarczająco wysoko pod względem certyfikacji, weryfikacji, przejrzystości – o tym właśnie jest ta rozmowa. Gdyby udało nam się to osiągnąć, byłby to duży krok naprzód, który naprawdę zmieniłby zasady gry.

Wopke Hoekstra

Komisarz UE ds. polityki klimatycznej od września 2023 roku, desygnowany także na kolejną kadencję na lata 2024–2029. Holenderski polityk partii chadeckiej CDA, były minister spraw zagranicznych i były minister finansów w rządach premiera Marka Ruttego. Z wykształcenia prawnik i ekonomista. Zanim wszedł do polityki, pracował w firmie doradczej McKinsey oraz w koncernie energetycznym Shell. 

Co oznacza wybór Donalda Trumpa dla polityki klimatycznej?

Biorąc pod uwagę ogromne znaczenie Stanów Zjednoczonych w sprawach globalnych, każde wybory w USA dają do myślenia. To moment prawdy dla Europy, który wymaga od nas bardziej proaktywnego przywództwa.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Rekordowa liczba upadłości firm we Francji
Gospodarka
Drożyzna znów wraca do sklepów. Słabość konsumpcji bije w gospodarkę
Gospodarka
Warszawa nadrabia zaległości w globalnym rankingu miast
Gospodarka
Rolnictwo kością niezgody w traktacie z Mercosur. Europa będzie protestować
Materiał Promocyjny
Ładowanie samochodów w domu pod każdym względem jest korzystne
Gospodarka
Gorsze nastroje i perspektywy gospodarki Niemiec