Ostatnie 20 lat to historyczny sukces gospodarczy Polski, która była najszybciej rozwijającym się krajem Unii Europejskiej. Około połowę wzrostu gospodarczego Polski w ostatnich 20 latach można przypisać właśnie członkostwu w UE, z czego największe znaczenie ma jednolity rynek, a nie fundusze unijne. Jednocześnie UE jako gospodarczy obszar rozwijała się w ostatnich dwóch dekadach w rozczarowującym tempie w zestawieniu z gospodarką USA. Bez wątpienia UE wymaga reform, ale wypracowanie optymalnych rozwiązań, które zostaną poparte przez 27 różnych krajów jest bardzo trudne.
Czytaj więcej
Unia to nie tylko karmicielka dzieląca fundusze pomocowe. Unia to dobrze wykorzystana szansa wynikająca z dostępu do rynku ponad 10 razy większego od naszego. A w wymiarze politycznym to pudło rezonansowe wzmacniające polski wpływ na Europę. O ile mamy muzyków potrafiących na tym instrumencie zagrać.
Naszej obecności w UE poświęcona jest debata Towarzystwa Ekonomistów Polskich i „Rzeczpospolitej” pt. „20 lat Polski w Unii Europejskiej – i co dalej?”. W dyskusji udział wzięli prof. Eliza Przeździecka - wykładowczyni Szkoły Głównej Handlowej, starsza ekonomistka w zespole analiz ekonomicznych firmy Deloitte; prof. Witold Orłowski - wykładowca Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej oraz Akademii Finansów i Biznesu Vistula, a także główny doradca ekonomiczny firmy PwC w Polsce; Marek Tatała – prezes Fundacji Wolności Gospodarczej. Debatę poprowadził red. Krzysztof Adam Kowalczyk z „Rzeczpospolitej”.
Świetnie wykorzystane dwie dekady w Unii Europejskiej
Przed wejściem do UE Produkt Krajowy Brutto (PKB) na osobę w Polsce nie przekraczał 50 proc. średniej w UE, by po 20 latach zbliżyć się do niemal 80 proc. średniej. Ekonomiści są zgodni, że polskie firmy świetnie wykorzystały tzw. cztery swobody w ramach jednolitego rynku tj. swobodę przepływu towarów, usług, kapitału oraz pracowników. Według oszacowań prof. Witolda Orłowskiego, integracji europejskiej można przypisać 1,5-2 pkt. proc. dodatkowego wzrostu PKB, czyli nawet połowę faktycznie osiągniętego. A wcale nie musiało być tak dobrze, o czym przypominają doświadczenia krajów Europy Południowej, które nie umiały równie dobrze skorzystać na liberalizacji wymiany gospodarczej, bo nie zadbały o krajowe instytucje. Tysiące miejsc pracy, które powstały np. w przemyśle w zachodniej Polsce czy nowoczesnych usługach dla biznesu w kilkunastu największych miastach Polski mogło przecież powstać we Włoszech, w Hiszpanii czy w Portugalii.