20 lat Polski w Unii Europejskiej – i co dalej? Debata TEP i „Rzeczpospolitej”

Najwyższy czas, aby polscy decydenci przedstawili swoje propozycje reform Unii, zwłaszcza jednolitego rynku, i budowali dla nich poparcie. Polska obecność w UE nie może polegać na biernym entuzjazmie albo biernej niechęci do Unii i koncentrowaniu się na konsumpcji funduszy pomocowych.

Publikacja: 01.05.2024 12:57

Ostatnie 20 lat to historyczny sukces gospodarczy Polski, która była najszybciej rozwijającym się krajem Unii Europejskiej. Około połowę wzrostu gospodarczego Polski w ostatnich 20 latach można przypisać właśnie członkostwu w UE, z czego największe znaczenie ma jednolity rynek, a nie fundusze unijne. Jednocześnie UE jako gospodarczy obszar rozwijała się w ostatnich dwóch dekadach w rozczarowującym tempie w zestawieniu z gospodarką USA. Bez wątpienia UE wymaga reform, ale wypracowanie optymalnych rozwiązań, które zostaną poparte przez 27 różnych krajów jest bardzo trudne.

Czytaj więcej

Krzysztof A. Kowalczyk: UE to gigantyczne pudło. Pudło rezonansowe dla Polaków

Naszej obecności w UE poświęcona jest debata Towarzystwa Ekonomistów Polskich i „Rzeczpospolitej” pt. „20 lat Polski w Unii Europejskiej – i co dalej?”. W dyskusji udział wzięli prof. Eliza Przeździecka - wykładowczyni Szkoły Głównej Handlowej, starsza ekonomistka w zespole analiz ekonomicznych firmy Deloitte; prof. Witold Orłowski - wykładowca Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej oraz Akademii Finansów i Biznesu Vistula, a także główny doradca ekonomiczny firmy PwC w Polsce; Marek Tatała – prezes Fundacji Wolności Gospodarczej. Debatę poprowadził red. Krzysztof Adam Kowalczyk z „Rzeczpospolitej”.

Świetnie wykorzystane dwie dekady w Unii Europejskiej

Przed wejściem do UE Produkt Krajowy Brutto (PKB) na osobę w Polsce nie przekraczał 50 proc. średniej w UE, by po 20 latach zbliżyć się do niemal 80 proc. średniej. Ekonomiści są zgodni, że polskie firmy świetnie wykorzystały tzw. cztery swobody w ramach jednolitego rynku tj. swobodę przepływu towarów, usług, kapitału oraz pracowników. Według oszacowań prof. Witolda Orłowskiego, integracji europejskiej można przypisać 1,5-2 pkt. proc. dodatkowego wzrostu PKB, czyli nawet połowę faktycznie osiągniętego. A wcale nie musiało być tak dobrze, o czym przypominają doświadczenia krajów Europy Południowej, które nie umiały równie dobrze skorzystać na liberalizacji wymiany gospodarczej, bo nie zadbały o krajowe instytucje. Tysiące miejsc pracy, które powstały np. w przemyśle w zachodniej Polsce czy nowoczesnych usługach dla biznesu w kilkunastu największych miastach Polski mogło przecież powstać we Włoszech, w Hiszpanii czy w Portugalii.

Znaczenie całości funduszy UE dla rozwoju gospodarki jest często przeceniane, z kolei jednolitego rynku – niedoceniane. Według analizy Deloitte*, ponad 5 mln miejsc pracy w Polsce jest powiązanych z unijnym jednolitym rynkiem (29 proc. zatrudnienia). Dla porównania, fundusze unijne podtrzymują 600 tys. miejsc pracy. Jednak ta część środków z budżetu UE, dzięki której zwiększyły się inwestycje w infrastrukturę, w szczególności drogi – miała ogromny prorozwojowy wpływ.

Dzięki temu „zmniejszyły się odległości” w Polsce, co wraz z rosnącymi zarobkami pomogło stworzyć tysiące miejsc pracy związanych z turystyką czy innymi usługami, jednocześnie stymulując konkurencję między firmami w różnych lokalizacjach. Z kolei jak zauważył Marek Tatała, dotacje unijne do rolnictwa negatywnie wpływały na rozwój polskiej gospodarki, hamując niezbędne procesy restrukturyzacyjne.

Następne 20 lat w Unii Europejskiej

Zbliżające się wybory do Parlamentu Europejskiego to sprzyjający okres do publikacji różnych analiz na temat potrzebnych reform w UE. Przykładem jest raport Enrico Letty**, byłego premiera Włoch, który nawołuje do szerokich reform wzmacniających i rozszerzających jednolity rynek. Stawia on tezę, że bez dalszej integracji ekonomicznej – zwłaszcza w odniesieniu do rynków finansowych, energii oraz telekomunikacji – kraje członkowskie nie będą w stanie sfinansować kosztownej transformacji energetyczno-klimatycznej, transformacji cyfrowej, rozszerzenia UE oraz zwiększyć potencjału obronnego.

Nie ma wątpliwości, że Komisja Europejska (KE) pod wodzą Ursuli von der Leyen zaryzykowała dużą stawkę realizując szereg daleko idących polityk i regulacji jak np. Zielony Ład, którego celem nie jest tylko ograniczenie negatywnego wpływu na środowisko, ale też próba zbudowania przewag konkurencyjnych w oparciu o zielone technologie i przemysły. To może się udać, ale ryzyko niepowodzenia jest spore, zwłaszcza jeśli tempo transformacji jest zbyt szybkie wobec postępu technologicznego lub nie uwzględnia zmian w polityce międzynarodowej. Świadczy o tym m.in. obecna sytuacja Niemiec i nerwowe próby ochrony europejskich firm przed zagraniczną konkurencją, przy wykorzystaniu instrumentów politycznych.

W tym kontekście propozycja Enrico Letty, by zadbać o jednolity rynek jako niezbędny warunek powodzenia transformacji brzmi rozsądnie – bo „ucieczka do przodu” bez odpowiedniej „formy” jest ryzykowna i gospodarczo, i politycznie. Tak jak ekonomiczne prosperity nie jest bezwarunkowym darem od losu, tak samo społeczne poparcie dla integracji europejskiej. Przez ostatnie 20 lat UE kojarzyła się Polakom z gwarancją wolności i wzrostu dobrobytu. Pytanie czy daleko idące restrykcje wprowadzane przez Brukselę typu zakaz rejestracji samochodów spalinowych nie stanowią ryzyka dla tego pozytywnego skojarzenia?

Społeczeństwa 27 krajów istotnie się różnią pod kątem potrzeb i preferencji, dlatego dużej ostrożności wymagają wszelkie reformy instytucjonalne, zwłaszcza takie pogłębiające integrację. Jak zauważa prof. Eliza Przeździecka, UE nie powinna próbować kopiować modelu federacji jaką są USA, tylko musi szukać dostosowanych do swoich warunków rozwiązań. Może to pora na referendum w krajach UE, dotyczące kluczowych kierunków reform?

Najwyższy czas, aby polscy decydenci przedstawili na forum UE swoje propozycje reform, zwłaszcza jednolitego rynku i budowali dla nich poparcie. Na poziomie politycznym polska obecność w UE po 20 latach nie może w dalszym ciągu polegać na biernym entuzjazmie albo biernej niechęci wobec UE oraz koncentrowaniu się na konsumpcji funduszy unijnych. To ogromny kontrast wobec wkładu, jaki wnoszą polskie firmy na jednolitym rynku.

O autorze

Damian Olko

Damian Olko jest członkiem Rady Towarzystwa Ekonomistów Polskich.

Ostatnie 20 lat to historyczny sukces gospodarczy Polski, która była najszybciej rozwijającym się krajem Unii Europejskiej. Około połowę wzrostu gospodarczego Polski w ostatnich 20 latach można przypisać właśnie członkostwu w UE, z czego największe znaczenie ma jednolity rynek, a nie fundusze unijne. Jednocześnie UE jako gospodarczy obszar rozwijała się w ostatnich dwóch dekadach w rozczarowującym tempie w zestawieniu z gospodarką USA. Bez wątpienia UE wymaga reform, ale wypracowanie optymalnych rozwiązań, które zostaną poparte przez 27 różnych krajów jest bardzo trudne.

Pozostało 91% artykułu
Gospodarka
Rosjanie rezygnują z obchodów Nowego Roku. Pieniądze pójdą na front
Gospodarka
Indeks wiarygodności ekonomicznej Polski. Jest źle, ale inni mają gorzej
Gospodarka
Margrethe Vestager, wiceprzewodnicząca KE: UE nie potrzebuje nowej polityki konkurencji
Gospodarka
Gospodarka Rosji jedzie na oparach. To oficjalne stanowisko Banku Rosji
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Gospodarka
Tusk podjął decyzję. Prezes GUS odwołany ze stanowiska