Biorący udział w dyskusji Jarosław Chołodecki, wiceprezes stowarzyszenia Inicjatywa Firm Rodzinnych, zwrócił uwagę na świadomość młodych ludzi, że skończyły się czasy pańszczyzny i jałmużny. Dziś trzeba zawierać bardzo nowoczesne i humanistyczne kontrakty.
- Duńczycy wymusili prawo do zwolnienia pracownika, co do którego się pracodawca pomylił. Jeśli ja jako pracodawca zatrudnię i się pomylę to nie będę karany zwolnieniami lekarskimi i będzie mnie ta osoba obciążała. W takiej sytuacji pracodawca odważniej zatrudnia - wskazywał.
- Dziwię że się nie odwołujemy do najlepszych światowych doświadczeń. Inaczej trzeba rozumieć słowo elastyczny. Mogę zwolnić pracownika, na którego czekają służby które przesyłają go do innego pracodawcy u którego się sprawdzi - tłumaczył.
- Firmy rodzinne dają łatwiejszą możliwość adaptacyjną niż korporacje. W korporacji trzeba umieć się odnaleźć i nie jest to organizacja dla każdego - wskazywał ze swojej strony Jacek Kowalski, członek zarządu ds. zasobów ludzkich w Orange.
- Na system motywacyjny składa się nie tylko pensja. Korporacja daje ogromny wachlarz zachęt pozapłacowych- podkreślił Kowalski.
W trakcie ostatniego panelu eksperci rozmawiali o tym jakiej decyzji potrzebuje polski rynek pracy. Czy iść w stronę bezpieczeństwa, czy raczej skierować się w stronę większej elastyczności. Andrzej Malinowski Malinowski, prezydent Pracodawców RP, wskazywał, że brak w naszym kraju kompleksowego podejścia do problemów rynku pracy.
- Rząd zajmuje się tylko wybiorczo niektórymi obszarami – mówił Malinowski.
Nie będzie to proste zadanie. Jak wskazywał Malinowski, Prezydent Pracodawców RP, polski rynek pracy jest bardzo nieelastyczny, ale głównym problemem jest tutaj sztywność prawna. Zwrócił uwagę na fatalną ustawę o zamówieniach publicznych. Jako przykład wymienił sytuacje w Wojsku Polskim, gdzie założenia zasadniczej służby wojskowej nie uwzględniają służby wartowniczej. To oznacza, że armia jest zmuszona korzystać z usług firm ochroniarskich w tej sprawie.
Sęk w tym, że ustalone wymagania do podpisania kontraktu są często zupełnie nie rynkowe i tak np. mamy zapis, że musi być umowa o pracę oraz że płaca nie może być wyższa niż 10 zł za godzinę. Doprowadza to do sytuacji, że część pensji trzeba wypłacać przez pośredników lub pod stołem na czarno.
Malinowski odniósł się także do postulatów podniesienia płacy minimalnej. Jak zauważył, skok do poziomu połowy średniej płacy krajowej, tak jak chcą tego związki zawodowe, sprawiłoby, że 2,7 mln miejsc pracy byłyby zagrożone.
Jan Guz, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych podkreślił, że Polski rynek pracy boryka się z ogromnymi problemami.
- Gdyby było kolorowo, jak to niektórzy w Ministerstwie Pracy przedstawiają, to nie wyjechałoby z Polski ponad 2 mln ludzi do pracy na Zachodzie – powiedział. Guz wskazał na potrzebę tworzenia nowych dobrych miejsc pracy i do tego powinni dążyć i związkowcy i pracodawcy i strona rządowa - konkludował.