Być może dla osób, które były w lockdownie, czyli pracobiorców, było to potrzebne. Ale dla przedsiębiorców, którzy w tym czasie nie pracowali, dawanie pieniędzy, żeby mogli w przyszłości je ewentualnie wykorzystać, było to nadmierne. Można było ten problem rozwiązywać etapami. W ten sposób nie zalano by systemu finansowego tak dużą ilością pieniądza, który nie pracuje.
Zalewamy gospodarkę pieniędzmi, ale one kiedyś się skończą. Jak długo stać nas jeszcze na takie działania?
Niektórzy ekonomiści uważają, że limit zadłużenia, który polska gospodarka w tym roku mogłaby udźwignąć to 1,3 bln zł. Do kwietnia zadłużenie Skarbu Państwa wynosiło ok. 1,05 bln zł i wzrosło w porównaniu z tym, co było pod koniec ubiegłego roku o ok. 100 mld zł. W maju i czerwcu nastąpił dodatkowy wypływ pieniądza do systemu na bazie pieniądze pożyczonego. Pożyczał PFR i BGK. To są sumy rzędu 200 mld zł. Można przypuszczać, że nasze zadłużenie w tej chwili sięgnęło 1,25 bln zł, czyli jest bliskie wspomnianej granicy.
Jeżeli jeszcze dodatkowo zwiększymy zadłużenie, to system może tego nie wytrzymać. Trzeba będzie ruszyć po pieniądze poza system krajowy, pożyczać zewnętrznie, albo liczyć, że dostaniemy pieniądze z Unii lub innych źródeł. Na razie trudno oczekiwać, żeby Unia finansowała polskie potrzeby tak szybko. Jakieś pieniądze dostaliśmy (ok. 7 mld euro), ale w porównaniu z potrzebami jest to mało.
Jeżeli będziemy tak dużo pożyczać, to zabraknie pieniędzy do pożyczenia dla firm?
Na razie mamy do czynienia z gwałtownym procesem wypychania. Kredyty w sektorze przedsiębiorstw spadają. Poziom zadłużenia wobec banków jest coraz mniejszy. Natomiast gwałtownie rośnie zadłużenie w sektorze bankowym komercyjnym, jak i innych instytucjach SFP (skektora finansów publicznych). Po raz pierwszy NBP zakupił obligacje i inne rządowe papiery wartościowe. To suma ponad 100 mld zł. Jeżeli zadłużenie będzie nadmierne w stosunku do tego, co w tej chwili widzimy, to będzie problem dla przedsiębiorców. Jeżeli mamy efekt wypychania, to jest też efekt ograniczenia ekspansji kredytowej banków na rynek prywatny. Może to w przyszłości skutkować zwiększeniem kosztów obsługi zadłużenia. Na razie tego nie widzimy. Polska na tle innych krajów regionu wygląda nieźle (lepsze pod tym względem są jedynie Czechy).