Już po raz trzeci w Łodzi, podczas festiwalu Transatlantyk, wręczona została doroczna nagroda krytyków FIPRESCI dla reżysera o fascynującej osobowości i znaczącym filmowym dorobku. Poprzednio odebrały ją: Argentynka Lucrecia Martel i Brytyjka Sally Potter. W tym roku FIPRESCI Platinum Award powędrowała do Arturo Ripsteina.
– Niektórzy twierdzą, że kino może stawać się poezją. Ale sztuka oddaje też rzeczywistość. I pomaga nam zrozumieć, kim jesteśmy – mówił laureat, odbierając wyróżnienie w łódzkim EC1.
Uczeń Bunuela
75-letni Ripstein nazywany jest „mistrzem meksykańskiego kina", jednak szeroka publiczność europejska niemal go nie zna. Sam zresztą powiedział kiedyś w wywiadzie: „Dziś w kinie jest liga amerykańska i reszta świata". Jego młodsi koledzy, tacy jak Alfonso Cuaron, tegoroczny laureat Oscara za reżyserię „Romy", Alejandro Gonzalez Inarritu czy Guillermo del Toro zyskali rozpoznawalność, robiąc filmy w Stanach. Ripstein zawsze pracował we własnym kraju.
Rósł w świecie sztuki. Jego ojciec był producentem filmowym. Współpracował między innymi z Luisem Bunuelem, który po wojnie osiadł w Meksyku. Arturo jako 15-latek trafił na plan filmu Bunuela „Nazarin".
– Nie asystowałem mu, jak czytam w moich notach biograficznych – zastrzegł. – Byłem na to za młody. Ale patrzyłem jak pracuje i dużo rozmawialiśmy. Wywarł na mnie poważny wpływ, choć moje kino jest zupełnie inne niż jego.