Sen o Afryce: film o Europejczykach w Afryce

Od dziś w kinach „Sen o Afryce”. Intrygujący dramat o Europejczyku zakochanym w Czarnym Lądzie

Publikacja: 12.08.2011 01:04

„Sen o Afryce” jest inspirowany „Jądrem ciemności” Josepha Conrada

„Sen o Afryce” jest inspirowany „Jądrem ciemności” Josepha Conrada

Foto: Manana

Przez lata Afryka w hollywoodzkich obrazach uwodziła egzotyką lub szantażowała emocjonalnie barbarzyństwem. A osadzanie tam akcji tworzyło przekonanie, że biały człowiek dzięki determinacji i brawurze jest w stanie zrozumieć obcą kulturę, mentalność.

„Sen o Afryce" zrealizowany przez 41-letniego Ulricha Köhlera, który urodził się w Niemczech, ale dzieciństwo spędził w Demokratycznej Republice Konga (dawniej Zair), przełamuje ten schemat. Köhler ucieka od banałów. Pokazuje, jak fascynacja Czarnym Kontynentem może doprowadzić na skraj obłędu.

Niemiecki lekarz Ebbo Velten (Pierre Bokma) przyjechał do Kamerunu, by zapobiec rozprzestrzenianiu się śpiączki. Udało mu się opanować epidemię, więc ma wracać do Europy. Ale odwleka decyzję. Jest zżyty z Afryką, choć miejscowi nigdy nie uznają go za jednego z nich.

Reżyser zostawia Ebbo z poczuciem wyobcowania i zmienia punkt widzenia. W drugiej części filmu obserwujemy doktora Alexa Nzilę (Jean-Christophe Folly), paryżanina, który na zlecenie Światowej Organizacji Zdrowia przyjeżdża do Kamerunu, by skontrolować realizowanie przez Ebbo programu walki ze śpiączką. Rodzina

Aleksa ma afrykańskie korzenie. Jednak on sam nie był wcześniej w krainie przodków. Nie rozumie jej, uważa za dziką i niebezpieczną.

Köhler zderza losy dwóch mężczyzn, którzy nie potrafią określić swoich tożsamości. Są outsiderami. Żyją między światami, do żadnego w pełni nie przynależąc. Nie czują się Europejczykami, ale Afryka pozostaje dla nich nieprzystępna.

Ich spotkanie jest wyraźnie inspirowane „Jądrem ciemności" Josepha Conrada. Ebbo staje się stopniowo postacią nierzeczywistą, groźną niczym Kurtz, który zaszył się w afrykańskim buszu. Alex przypomina Marlowe'a próbującego zrozumieć fenomen szalonego Kurtza.

Film niepostrzeżenie zmienia konwencję. Realistyczną obserwację zastępuje niemal mityczna przypowieść o relacjach Afryki z Europą. W tym jego siła. Nic dziwnego, że Köhler dostał na ostatnim festiwalu w Berlinie Srebrnego Niedźwiedzia za reżyserię.

Słabością jest sztuczna symetria między bohaterami. Ebbo to postać na miarę antycznej tragedii. Alex wydaje się wymyśloną na siłę pustą figurą.

 

 

Przez lata Afryka w hollywoodzkich obrazach uwodziła egzotyką lub szantażowała emocjonalnie barbarzyństwem. A osadzanie tam akcji tworzyło przekonanie, że biały człowiek dzięki determinacji i brawurze jest w stanie zrozumieć obcą kulturę, mentalność.

„Sen o Afryce" zrealizowany przez 41-letniego Ulricha Köhlera, który urodził się w Niemczech, ale dzieciństwo spędził w Demokratycznej Republice Konga (dawniej Zair), przełamuje ten schemat. Köhler ucieka od banałów. Pokazuje, jak fascynacja Czarnym Kontynentem może doprowadzić na skraj obłędu.

Film
Rekomendacje filmowe: Wielka diva i kobieta ścigająca uciekającego narzeczonego
Film
Film „Maria Callas”. Bardzo trudne zadanie dla Angeliny Jolie
Film
Rok bez oscarowego pewniaka. Emilia Pérez autorką ostrych postów
Film
„Kibic”, czyli szalikowcy tacy jak my
Film
Nowości Netfliksa. Drugi sezon „1670” dla 700 mln widzów, "Heweliusz" i bitwa raperów