Przez lata Afryka w hollywoodzkich obrazach uwodziła egzotyką lub szantażowała emocjonalnie barbarzyństwem. A osadzanie tam akcji tworzyło przekonanie, że biały człowiek dzięki determinacji i brawurze jest w stanie zrozumieć obcą kulturę, mentalność.
„Sen o Afryce" zrealizowany przez 41-letniego Ulricha Köhlera, który urodził się w Niemczech, ale dzieciństwo spędził w Demokratycznej Republice Konga (dawniej Zair), przełamuje ten schemat. Köhler ucieka od banałów. Pokazuje, jak fascynacja Czarnym Kontynentem może doprowadzić na skraj obłędu.
Niemiecki lekarz Ebbo Velten (Pierre Bokma) przyjechał do Kamerunu, by zapobiec rozprzestrzenianiu się śpiączki. Udało mu się opanować epidemię, więc ma wracać do Europy. Ale odwleka decyzję. Jest zżyty z Afryką, choć miejscowi nigdy nie uznają go za jednego z nich.
Reżyser zostawia Ebbo z poczuciem wyobcowania i zmienia punkt widzenia. W drugiej części filmu obserwujemy doktora Alexa Nzilę (Jean-Christophe Folly), paryżanina, który na zlecenie Światowej Organizacji Zdrowia przyjeżdża do Kamerunu, by skontrolować realizowanie przez Ebbo programu walki ze śpiączką. Rodzina
Aleksa ma afrykańskie korzenie. Jednak on sam nie był wcześniej w krainie przodków. Nie rozumie jej, uważa za dziką i niebezpieczną.