Iran świętuje właśnie 46. rocznicę rewolucji islamskiej, czyli – jak przypomina tamtejsza prasa – obalenia „wspieranego przez Stany Zjednoczone tyrana” szaha Mohameda Rezy Pahlawiego. Tłum zebrany w centrum Teheranu wznosił w poniedziałek rano hasła „Śmierć Ameryce” i „Śmierć Izraelowi”. Tak jest od lat.
I ostatnie deklaracje najwyższego przywódcy ajatollaha Alego Chameneiego sugerują, że nic się w tej sprawie nie zmieni, przynajmniej za jego życia (ma 85 lat). Chamenei nie zamierza rozmawiać z Amerykanami, bo to „nieroztropne, nieostrożne, niegodne i nie rozwiązałoby problemów kraju”, a poza tym to strata czasu.
Czytaj więcej
Premier Izraela jest pierwszym zagranicznym przywódcą odwiedzającym nowego prezydenta USA. I najbardziej wyróżnianym nieamerykańskim politykiem w Ameryce.
Słowa ajatollaha Chamaneiego to odpowiedź na niespójne sygnały z Waszyngtonu. Choć trzeba przyznać, że i z Teheranu nachodziły niespójne deklaracje, o czym później.
Donald Trump raz grozi, raz obiecuje podpisanie nowego, lepszego porozumienia nuklearnego
Amerykański prezydent raz Iranowi grozi, raz obiecuje podpisanie nowego porozumienia. Najpierw, w zeszły wtorek, Trump w obecności izraelskiego premiera Beniamina Netanjahu, pierwszego zagranicznego przywódcy, który go odwiedził po przejęciu urzędu, zapowiedział powrót do polityki „maksymalnej presji” ekonomicznej na Iran. Przede wszystkim dotyczy to sankcji na sprzedaż irańskiej ropy, którą chciałby całkowicie zlikwidować.