— Nie jestem sentymentalna, nie zostałam w latach sześćdziesiątych — mówi. — Nie rozpamiętuję co było, ważny jest dla mnie dzień dzisiejszy. Mam świetny kontakt z młodymi reżyserami, gram u nich prawie za darmo, ale to lubię. Nie wyobrażam sobie życia bez pracy.
Jest ciekawa ludzi, świata. Podkreśla, że kino pozwoliło jej podróżować, zwiedzić mnóstwo miejsc.
— W Polsce byłam wiele razy, bardzo mi się podoba Kraków, żałuję, że teraz przyjechałam tu tylko na dwa dni. Podoba mi się krakowski rynek, podobają mi się stare kamienice, bo każda z nich nosi w sobie swoją przeszłość.
Podczas PKO Off Camery Claudia Cardinale pokazuje jeden ze swoich ostatnich filmów „Ultima Fermata" Giambattisty Assantiego. Bohater, Francesco, wraca do rodzinnej miejscowości na pogrzeb ojca. Tam znajduje prowadzony przez niego dziennik, odkrywa niezwykłe losy zmarłego rodzica i wyrusza w podróż śladami zapisków. To historia kilku pokoleń tradycyjnej włoskiej rodziny, której życie zostało naznaczone legendą trasy kolejowej Avellino-Rocchetta Sant'Antonio ciągnącej się na południu Półwyspu Apenińskiego. Niedawno, po 109 latach, ten pociąg niespodziewanie zniknął w czasie kryzysu i cięć budżetowych.
— Moim mentorem w szkole filmowej był Sergio Leone — mówił w Krakowie Assanti. — Dlatego kiedy zacząłem pisać scenariusz, od razu pomyślałem o jego aktorce. Skontaktowałem się z Claudią Cardinale w Paryżu. Spotkaliśmy się, miałem wtedy zaledwie kilka stron tekstu. Odesłała mnie: „Przyjdź za sześć miesięcy z gotowym scenariuszem. Ale takim, jakie pisało się dawniej, gdzie będą opisane ruchy kamery. Ten film opowiada o żałobie, ale w promieniach słońca.
Zaś Claudia Cardinale dodała: