Artysta z szansą na Oscara

Hollywood zakochał się w „Artyście". Michael Hazanavicius i jego producent Thomas Langmann zdobyli Oscara dla najlepszego filmu w zeszłym roku

Aktualizacja: 22.02.2013 20:27 Publikacja: 24.02.2012 02:32

Bérénice Béjo i Jean Dujardin jako gwiazdorski duet dawnego Hollywoodu w „Artyście”

Bérénice Béjo i Jean Dujardin jako gwiazdorski duet dawnego Hollywoodu w „Artyście”

Foto: forum films

24.02 o godz. 20:00 w Canal+

Zdarzało się co prawda, że po projekcjach  widzowie domagali się zwrotu pieniędzy za bilety. To były jednak pojedyncze przypadki. Kinomani, krytycy i filmowcy na punkcie tego obrazu zwariowali. Najbardziej ci z kręgu kultury anglosaskiej.

Oscary - czytaj więcej

Na festiwalu w Cannes „Artysta" Michela Hazanaviciusa,  Francuza o polsko-litewskich korzeniach, zyskał dobre recenzje, został uhonorowany tylko nagrodą dla odtwórcy głównej roli Jeana Dujardina. Z czterech nominacji do Europejskich Nagród Filmowych tylko jedna – dla kompozytora – zamieniła się w statuetkę. We Francji „Artysta" miał dziesięć nominacji do Cezara, ale „L'Exercice de l'Etat" Schollera – 11, a „Polisse" Maivenne – aż 13.

Urok dawnych czasów

W Wielkiej Brytanii Hazanavicius zgarnął jednak pięć nagród BAFTA, a w Ameryce brał wszystko. Ma trzy Złote Globy i sześć nominacji do tej nagrody. Za najlepszy film roku uznali go krytycy z Nowego Jorku, Waszyngtonu, Austin, Bostonu, Ohio, Dallas, Phoenix, San Diego, a także z Broadcast Film Critics Association. Francuski obraz zebrał laury przyznawane przez amerykańskich profesjonalistów: reżyserów, montażystów, aktorów. Ich wyróżnienia są tym cenniejsze, że to przecież członkowie gildii głosują potem w konkurencji oscarowej. „Artysta" walczył w 2012 roku o te najważniejsze w świecie filmowym statuetki aż w dziesięciu kategoriach.

Ze swoim czarno-białym niemym filmem Hazanavicius trafił na właściwy moment. Ameryka była zmęczona załamaniem gospodarczym i kryzysem wartości. Tęskniła za wyidealizowanym dawnym czasem, gdy wszystko wydawało się prostsze.

Gdy łatwiej było wyznaczyć granice między dobrem a złem, intencje ludzi były czystsze, uczucia bardziej jednoznaczne, a polityka i codzienne życie mniej skomplikowane. Nie przypadkiem tylko trzy z dziewięciu tytułów walczących w roku 2012 r. o Oscara w kategorii najlepszy film roku to dramaty współczesne. Inne nominacje dostały opowieści pełne nostalgii.

Hazanavicius sportretował gwiazdora filmowego, który po pojawieniu się dźwięku w 1927 roku traci pozycję i staje się nikim. Tak jak wielu aktorów kina niemego, z Mary Pickford i Rudolfem Valentino na czele, nie potrafi grać w scenach dialogowych. „Artysta" jest więc filmem o człowieku spadającym z Olimpu na samo dno, o upokorzeniu i życiowej przegranej. Ale też o miłości, która pomaga podnieść się z upadku.

W obrazie, w którym dialogi, jak w początkach kina, zastępują napisy – dźwięk pojawia się bardzo rozważnie, a pierwsze słowa padają z ekranu dopiero w ostatniej minucie. Ale film Hazanaviciusa  – grający z konwencjami, utrzymany w tonie starego melodramatu –  uzmysławia, jak ogromną porcję emocji można przekazać bez zbędnej paplaniny.

„Artysta" jest też hołdem, który europejski twórca złożył Hollywoodowi. Nie bez powodu grany przez rewelacyjnego Jeana Dujardina (nominacja do Oscara za najlepszą rolę) główny bohater nazywa się George Valentin i przypomina mieszankę Rudolpha Valentino i Douglasa Fairbanksa z Clarkiem Gable'em.

Cytaty z klasyki

Film naszpikowany jest cytatami z amerykańskiej klasyki: upadły gwiazdor ogląda swoje stare produkcje jak Norma Desmond w „Bulwarze Zachodzącego Słońca", scena z musicalu przywodzi na myśl „Deszczową piosenkę", w ilustracji muzycznej pojawia się motyw z „Zawrotu głowy" Hitchcocka, a młoda panienka zaczyna robić w Hollywood karierę dzięki pieprzykowi na policzku, jaki miała Marilyn Monroe. Szkoda tylko, że Hazanavicius uległ też hollywoodzkiej presji happy endu.

Nad opowieścią Hazanaviciusa  unosi się zaś magia kina. Francuz, znany dotąd głównie z parodii filmów o Jamesie Bondzie, udowodnił, że w epoce kina 3D oraz szalonych efektów specjalnych może wzruszyć czarno-biała, niema i bardzo skromna opowieść o ludzkim dramacie.

 

Z historii Oscarów dla filmu roku

Tytuły nieanglojęzyczne z nominacją

- 1938: „Towarzysze broni" Jeana Renoira. Francuscy lotnicy w niemieckiej niewoli w czasie I wojny (zwycięzca: „You can't take it with you")

- 1969: „Z" Costy-Gavrasa. Thriller polityczny z akcją w Algierii (zwycięzca: „Nocny kowboj")

- 1972: „Emigranci" Jana Troella. O szwedzkich emigrantach w Ameryce na przełomie XIX i XX w. (zwycięzca: „Ojciec chrzestny")

- 1973: „Szepty i krzyki" Ingmara Bergmana. Wiwisekcja rodziny i samotności (zwycięzca: „Żądło")

- 1995: „Listonosz" Michaela Radforda. Opowieść o przyjaźni syna rybaka z włoskiej wysepki i Pabla Nerudy (zwycięzca: „Waleczne serce")

- 1998: „Życie jest piękne" Roberto Benigniego. Opowieść o Żydzie, który w obozie koncentracyjnym stara się ochronić dziecko (zwycięzca: „Zakochany Szekspir").

- 2000: „Przyczajony tygrys, ukryty smok" Anga Lee. Dramat kostiumowy zrealizowany w Chinach (zwycięzca: „Gladiator").

24.02 o godz. 20:00 w Canal+

Zdarzało się co prawda, że po projekcjach  widzowie domagali się zwrotu pieniędzy za bilety. To były jednak pojedyncze przypadki. Kinomani, krytycy i filmowcy na punkcie tego obrazu zwariowali. Najbardziej ci z kręgu kultury anglosaskiej.

Pozostało 94% artykułu
Film
Rekomendacje filmowe. Lato w stylu science - fiction
Film
Filmowe propozycje. Cate Blachett i Nicolas Cage w wakacyjnych hitach
Film
Niezrealizowane scenariusze Krzysztofa Kieślowskiego trafią na ekran
Film
„Horyzont” i Dziki Zachód Costnera. Zmarnował sławę „Yellowstone” i 40 mln dolarów
Film
„Spadek” na Netfliksie. Ironiczne kino familijne