German: Zachód nie rozumie Rosji

Aleksiej German Jr, twórca filmu „Pod elektrycznymi chmurami" opowiada Barbarze Hollender o rosyjskiej inteligencji i mentalności naszych wschodnich sąsiadów.

Aktualizacja: 29.09.2015 23:59 Publikacja: 29.09.2015 20:59

Rzeczpospolita: W „Papierowym żołnierzu" pokazywał pan Rosję lat 60. W „Pod elektrycznymi chmurami" portretuje pan Rosję współczesną. To kraj, nad którym wisi wielka katastrofa?

Aleksiej German Jr: Nie tylko Rosja jest dzisiaj przed apokalipsą. Wkraczamy w nową epokę i próbuję to przejście zrozumieć. W „Papierowym żołnierzu" chciałem pokazać, jak czas nadziei zmienia się w trudny okres braku złudzeń. Ale nie jestem dokumentalistą ani dziennikarzem. Prowadzę dialog ze swoimi rodakami za pomocą poezji. Teraz próbowałem porozmawiać na temat rosyjskiej mentalności.

Czy dziś Rosjanie pozostali w sposobie myślenia z lat komunizmu?

Przeszłość komunistyczna to pojęcie umowne. Mentalność Rosjan nie zmienia się od wieków. Dla mnie Związek Radziecki był tylko reinkarnacją Imperium Rosyjskiego. Nie licząc ideologii, niczym się te dwa twory nie różniły. Miały taką samą strukturę państwową czy kulturalną. Marazm też był w nich podobny. I polityka zagraniczna. U was stale stały wojska – najpierw rosyjskie, potem radzieckie. A dzisiaj Rosja wchodzi w nowy imperialny okres. To nie jest ani Azja, ani Europa. Coś pośrodku. Ćwierć wieku temu chciała należeć do Europy i pewnie byłoby lepiej, gdyby pod koniec XX wieku stała się częścią NATO i Unii Europejskiej. Ale Europa jej nie przyjęła. Więc teraz Rosja się odgrywa: nie chcieliście nas, to się nas bójcie.

Powiedział pan kiedyś, że agresja Rosji bierze się z poczucia zagrożenia.

To skomplikowany kraj. Nie tylko prowincja i alkoholizm. Także wielkie miasta, muzea sztuki nowoczesnej, inteligencja. W swej historii przeżyliśmy wiele najazdów. Może dlatego zawsze spodziewamy się ataku. Rosjanie stale czują się zagrożeni, dlatego nie znoszą krytyki. Nawet tej wewnętrznej. Gdy w czasach carskiego imperium Nikołaj Dobrolubow przedstawiał Rosję w niekorzystnym świetle, studenci protestowali pod jego domem. Minęło 100 lat i to samo zadziało się w ZSRR, minęły kolejne lata i podobne zjawisko obserwujemy w Rosji współczesnej. Proszę też pamiętać, że nasza samoidentyfikacja zawsze miała charakter terytorialny. Geografia dyktuje tu historię. Wielkie odległości, brak komunikacji, konieczność ostrej kontroli nad ogromnym terenem. Nasza narodowa duma zależy od wielkości granic. Opiera się na poczuciu misji i przeświadczeniu: jesteśmy tak wspaniali, że musicie nas kochać. A jeśli nas nie kochacie, miejcie się na baczności. I myślę, że ludzie Zachodu nigdy naszej mentalności nie zrozumieją. Bo są zupełnie inni.

Na czym, pana zdaniem, te różnice polegają?

Na wszystkim. Na postrzeganiu czasu, przestrzeni, historii. Nawet wasza, polska, droga dziejowa jest inna – dołączyliście do rodziny narodów. Jednych bardziej lubicie, innych mniej, ale współistniejecie. Zgodziliście się co do tego, że osoba jest ważniejsza od państwa. Żyjecie w komfortowym, w miarę bezpiecznym świecie. To, co dzieje się na Ukrainie, uznajecie za tragedię, ale wiecie, że nikt nie będzie okupować Krakowa. A Rosja na przestrzeni stuleci czuje się paradoksalnie nie agresorem, tylko ofiarą. Boi się tego, co dzieje się poza jej granicami, nie rozumie tego. Bardzo chce się podobać. Ale Zachód się jej boi. Myślę, że nawet to, co dzieje się na Ukrainie, nie jest wynikiem przebiegłego planu, lecz paranoi z jednej i z drugiej strony. Każdy ruch wymusza kolejny. W efekcie wam się wydaje, że zbliżamy się do waszych granic. A u nas wielu ludzi wierzy, że to wy zbliżacie się do naszych granic. I może tego wszystkiego by nie było, gdyby Amerykanie nie zaczęli budować tarczy antyrakietowej. Bo przez to rosyjscy politycy uważają, że Amerykanie chcieli zaatakować Rosję.

Jak pan widzi rolę inteligencji? W filmie jest bezradna.

Bo w Rosji ta warstwa całkowicie straciła znaczenie. Także dlatego, że jest wewnętrznie skłócona. Nie chodzi nawet o podział na zwolenników i przeciwników Putina. Jedna grupa popiera zbliżenie z Zachodem. Druga, liczniejsza, Zachodowi nie wierzy, uważa, że Rosja nie ma przyjaciół i sama powinna dbać o swoje interesy. Inteligencja dzieli się też na pragmatyków i na tych, którzy stracili głowę dla idei imperialistycznej. Pokolenie moich rodziców chciało zbudować państwo europejskie. Wierzyło w wolność słowa, w prawo. My patrzymy na rzeczywistość inaczej. Nie oglądam telewizji, więc nie jestem ofiarą propagandy. Ale czytam zachodnią prasę. I widzę, że kłamią wszyscy. Amerykanie, Rosjanie. Wydaje mi się, że ta paranoja uniemożliwia prowadzenie dialogu.

W pana poetyckim filmie przeszłość to kikuty pomników Lenina, teraźniejszość – niedokończony wieżowiec, a przyszłość – mgła. Pokazuje pan też zagubionych ludzi.

Mówię o nostalgii za silną Rosją, ale i o tym, że młode pokolenie niczego nie wie o Stalinie. Rejestruję niszczenie naszej kultury. Bo ona była zawsze misyjną próbą poszukiwania Boga. Paradoksalnie w czasach wolności taka kultura traci. A bohaterowie „Pod elektrycznymi chmurami"? To jest film o ludziach nienależących do żadnych grup. O ludziach samotnych, którzy chcą pozostawać sobą i robić to, co uznają za słuszne. Nie należą ani do facebookowiczów, ani do partii. Próbują żyć po swojemu, a to nie jest łatwe. W każdych czasach.

Mówi pan o podziałach, a ten film powstał w koprodukcji rosyjsko-polsko-ukraińskiej.

Między naszymi krajami nie ma dobrych stosunków, więc rodacy będą mi wytykać, że się sprzedałem zagranicy. A czy taka współpraca zaciera różnice? Nie, tworzy przestrzeń do rozmów, do dialogu. A tym powinna zajmować się kultura.

Ambitny film przypomina studencki spektakl z lat 70.

Rok 2017. Nieprzypadkowo – to setna rocznica rewolucji październikowej. W filmie „Pod elektrycznymi chmurami" Aleksiej German Jr rysuje krajobraz jak po wielkiej katastrofie. A jednocześnie przed kolejną wielką katastrofą. Pokazuje ludzi zagubionych, pozbawionych drogowskazów. Niespełnionych i samotnych.

Film Germana, zrealizowany w koprodukcji rosyjsko-ukraińsko-polskiej, podzielony jest na rozdziały. Każdy ma innych bohaterów. Są tu brat i siostra, którzy przyjechali z zagranicy, by przejąć fortunę po zmarłym ojcu, Kirgiz szukający miejsca, gdzie mógłby naprawić swoje radio tranzystorowe, przewodnik po muzeum – specjalista od Malewicza i Pietrowa-Wodkina, projektant wieżowca, którego budowa została wstrzymana, uciekinier z wojny, prawnik – specjalista od handlu nieruchomościami. Niektórzy z tych ludzi są już tylko duchami, choć o tym nie wiedzą. Przyszłość jest niewiadomą. German portretuje umierający świat. Chwilami ten obraz jest przejmujący. Choć szkoda, że to, co artysta nazywa językiem poezji, nie sprawia wrażenia kina nowoczesnego, lecz studenckiego spektaklu z lat 70. —bh

Sylwetka

Aleksiej German Jr, reżyser, scenarzysta

Urodził się 4 września 1976 r. w Moskwie. Syn wybitnego reżysera Aleksieja Germana („Mój przyjaciel Iwan Lapszyn"). Debiutował w fabule w 2003 r. filmem „Ostatni pociąg". Jest również twórcą „Gaspartum" i „Papierowego żołnierza" (Srebrny Lew, Wenecja 2008). „Pod elektrycznymi chmurami" miał premierę w Berlinie, gdzie nagrodzono operatorów Jewgienija Priwina i Sergieja Michalczuka.

Film
Rekomendacje filmowe: Opowieści o miłości i odchodzeniu
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Film
Serial „Czarne stokrotki”: symbol bardziej tajemniczy niż swastyka
Film
Zaskakujący debiut. „To nie mój film” o kryzysie w związku
Film
Czy kino wstaje po pandemii? Co nowego w 2025 roku?
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Film
Rekomendacje filmowe: Świetna debiutantka i dwóch mistrzów
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay