Ten obraz, którym od dziecka karmiło mnie otoczenie, pozostał ze mną na długie lata. Ciągle zresztą dociera do mnie taki sposób przedstawiania człowieka. Wizerunek perfekcyjny i charakteryzujący się przede wszystkim siłą (psychiczną i fizyczną). Pomiar tej siły stał się pomiarem wartości człowieka, a tym samym wyraźnie stworzył i nazwał granicę pomiędzy „lepszymi” i „gorszymi”, „sprawniejszymi” czy „mniej sprawnymi”. Na przeformułowanie tego sposobu myślenia czy takiego postrzegania autorytetów wpłynęły rozmowy z osobami w kryzysie bezdomności, które konkretnie wymogły na mnie zmierzenie się z pojęciem „słabości”.
Niezwykle ważne są dla mnie te rozmowy z osobami w kryzysie bezdomności, które znam już od kilku lat lub od kilku długich miesięcy. Jest w nich dużo szczerości, autentyczności i zrozumienia. Cieszy mnie ta swoboda i naturalność przekazu. Momentami gdy się zatrzymuję i zdaję sobie sprawę z ilości słów czy ciszy, które wymieniliśmy na przestrzeni czasu naszej znajomości, dotyka mnie wzruszenie, a po chwili wdzięczność. Ostatnie miesiące pozwalały nam głównie na kontakt telefoniczny i pomogły mi zrozumieć pewne myśli, które naturalnie pojawiły się w mojej świadomości.
***
– Wiem, że znów dzwonię, ale nie mam już siły. Minęło kilka miesięcy pracy i jest coraz więcej nowych zadań, projektów. Ciągle jakieś problemy. Przepraszam… Nie znam tu nikogo i czasem brakuje rozmowy… – powiedział mi pewnego dnia Patryk przez łzy. Po okresie załamania i niekończących się trudnościach, wyjechał pracować za granicą. Jest architektem, szybko angażuje się w powierzone mu zadanie i próbuje wykonać je jak najdokładniej. Kilka lat temu poznaliśmy się na Plantach, podczas środowych spotkań z osobami w kryzysie bezdomności. Dziś Patryk robi wszystko, żeby do stanu z przeszłości nie wrócić.
– Patryk, nie przepraszaj, to zupełnie zrozumiałe – zaczęłam nieporadnie. – Jesteś niesamowitym człowiekiem, wiesz o tym. Zobacz jaką długą drogę przeszedłeś. Podziwiam to, jak ciągle próbujesz i się nie poddajesz.