Słabo wygląda eksport do Kazachstanu, do którego do sierpnia wyeksportowaliśmy towary za 260 mln euro, co było wynikiem słabszym o blisko 8 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem.
Jeszcze większy, 14-procentowy spadek nastąpił w przypadku eksportu do Meksyku (238,2 mln euro).
Eksport hamują różne bariery administracyjne, związane np. z ochroną własnego rynku, jak w przypadku Brazylii, lub z czasochłonnym przygotowywaniem niezbędnych dokumentów i certyfikatów.
Boją się ryzyka
Dalekie rynki mogą przynieść znacząco większe zyski niż np. unijne, oznaczają jednak znacznie wyższe ryzyko. – Tego przedsiębiorcy się boją. Dlatego kierują się na rynki już rozpoznane, bezpieczne – mówi prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych Sławomir Majman.
Według szacunków ekspertów w gospodarce światowej 70 proc. firm osiągnęło sukces, skupiając się na koncentrowaniu działalności i ekspansji na rynkach wschodzących. Według prezesów dużych polskich spółek, którzy już rozwijają zagraniczne podboje, wielu rodzimym przedsiębiorcom brakuje globalnego podejścia.
– To błąd, bo rozwój można znaleźć tam, gdzie jest ryzyko, czyli na rynkach rozwijających się – podkreśla prezes Grupy Azoty Paweł Jarczewski.
Obok awersji do ryzyka czynnikiem hamującym ekspansję może być zwykła wygoda. Zdaniem prezesa spółki Conbelts Bytom Bogdana Fiszera część przedsiębiorców uważa, że nie musi się starać. – Działają według zasady: skoro można rozwijać się w kraju, po co iść za granicę. Niestety, takie myślenie spotyka się dość często, choć dziś rynek krajowy daje co najwyżej szanse na stagnację – twierdzi Fiszer.
Dla niektórych firm globalna ekspansja staje się jedyną możliwością zwiększenia sprzedaży. Przykładem branża górnicza, gdzie spadek produkcji węgla ogranicza popyt na sprzęt. – Wartość inwestycji w maszyny i urządzenia górnicze w polskich kopalniach znacząco spada. Ten negatywny wpływ rynku krajowego udaje się jednak redukować poprzez wysoki udział sprzedaży zagranicznej – przyznają przedstawiciele Kopexu, który w krótkim czasie stał się jednym z najbardziej cenionych dostawców urządzeń dla górnictwa w Argentynie. Teraz firma rozważa utworzenie tam spółki, która zajęłaby się obsługą dostarczonych do Argentyny maszyn i urządzeń.
Na razie wszystko wskazuje, że rynki unijne jeszcze długo pozostaną najsilniejszym magnesem dla polskich firm. Jak wynika z badań Akcenty, instytucji obsługującej transakcje walutowe, blisko połowa jej polskich klientów zamierzających rozszerzać działalność na nowe kraje, chce się rozwijać tylko na rynkach UE. Z kolei niespełna 37 proc. planujących ekspansję bierze pod uwagę zarówno rynki unijne, jak i te poza granicami Unii Europejskiej.
– Okazuje się, że kierunkiem unijnym zainteresowanych jest łącznie 79,6 proc. badanych przez nas firm – stwierdza Radosław Jarema, dyrektor generalny Akcenty w Polsce.
Według prognoz Oxford Economics, przygotowanych na zamówienie HSBC, kierunki polskiego eksportu z czasem zaczną się zmieniać. Czołówka głównych partnerów, z uwagi na silne powiązania biznesowe, pozostanie ta sama. Najważniejsi będą Niemcy, choć ich udział w polskim eksporcie nieco spadnie. Wzrośnie rola odbiorców spoza Unii Europejskiej. W perspektywie kilkunastu lat do pierwszej piątki odbiorców mogą trafić Chiny.
Na problemy z odzyskiwaniem należności eksporterzy narażeni są także w krajach Unii Europejskiej. Największe zaległości płatnicze dotyczą odbiorców z Czech, Słowacji i Francji. Według wywiadowni gospodarczej Euler Hermes Collections w ostatnim czasie ryzyko braku zapłaty rośnie tam szybciej niż polski eksport.
– Kilkunastoprocentowe zwiększenie eksportu w pierwszym i drugim kwartale oznaczało nawet dwukrotnie większy, bo ponad 35-procentowy, wzrost ilości kierowanych do nas zleceń windykacji zagranicznej w porównaniu z pierwszym kwartałem ubiegłego roku – przyznaje Maciej Harczuk, prezes Euler Hermes Collections.
I choć w trzecim kwartale dynamika wzrostu eksportu spadła do kilku procent, to ilość zleceń na odzyskanie pieniędzy wciąż była o 15 proc. wyższa niż rok wcześniej.
Problemy z zapłatą
Wywiadownia podkreśla, że odsetek trafiających do niej zleceń na windykację należności od odbiorców z krajów unijnych jest wyższy niż procentowy udział UE w odbiorze polskiego eksportu. Jeśli bowiem w okresie styczeń–lipiec 2014 r. na unijne rynki trafiło 76 proc. eksportu, to realizowane przez Euler Hermes zlecenia w stosunku do firm z Unii Europejskiej stanowiły w tym czasie około 90 proc. windykacji zagranicznej tej firmy.
W Czechach i na Słowacji powyżej czterech miesięcy opóźnione są należności około jednej czwartej wystawianych przez polskie przedsiębiorstwa faktur. W obydwu tych krajach windykacja dotyczy głównie kontraktów zawartych w sektorach: transportowym, spożywczym, artykułów przemysłowych oraz tekstylnym.
Spora część przedterminowych faktur czeka na realizację w firmach włoskich. Średni okres przeterminowania płatności, np. w sektorze żywnościowym czy tekstylnym, jest tam dwukrotnie dłuższy niż w Polsce.
Jeszcze większy problem z płatnościami dla polskich firm występuje we Francji. Tamtejsze firmy są dłużnikami w odniesieniu do 18 proc. zleceń windykacyjnych składanych w Euler Hermes, choć odbierają trzykrotnie mniej, bo niecałe 6 proc. polskiego eksportu. Na rynku francuskim kłopoty z odzyskaniem pieniędzy mają dostawcy z branży meblowej, motoryzacyjnej oraz producenci żywności. Także w Belgii eksporterom zdarza się długo czekać na zapłatę od odbiorców mebli, elektroniki oraz usług transportowych.
Problemem polskich eksporterów, zwłaszcza małych i średnich, jest fakt, że importerzy towarów stali się wskutek kryzysu bardziej wymagający nie tylko co do ceny czy jakości, ale także warunków płatności. Odbiorcy często żądają np. kredytu kupieckiego. Tymczasem duża część małych i średnich firm nie wie, że od związanego z nim ryzyka można się ubezpieczyć.
Banki na pomoc
Zdaniem dyrektora departamentu finansowania handlu i faktoringu Banku HSBC Polska Andrzeja Puta polski system bankowo-finansowy ma wiele do zrobienia dla edukacji przedsiębiorców.
– Trzeba wiedzieć, jaki instrument na jakim etapie wykorzystać. Ta wiedza jest niewystarczająca wśród małych i średnich firm – uważa Puta.
Zarówno dla zwiększenia bezpieczeństwa eksporterów, jak i poprawy wyników sprzedaży eksport musi mieć stałe wsparcie państwa. Jednym z jego elementów jest promocja polskiej gospodarki za granicą. Rząd w latach 2012–2015 przeznaczył na to 360 mln zł. Wsparcie dostaje m.in. 15 branż – specjalności eksportowych. Wspierana jest ekspansja na siedem rynków perspektywicznych: Kanada, Algieria, Brazylia, Turcja, Kazachstan, Meksyk i Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Na dalekich rynkach, ale nie tylko, polskich eksporterów ma mocniej wspierać dyplomacja ekonomiczna. W pierwszej połowie tego roku MSZ zabierało polskich przedsiębiorców do Wielkiej Brytanii, Belgii, Portugalii, Francji, Włoch, Czech, Iranu, Indii, Wietnamu, Senegalu, Ghany, Mołdawii, Białorusi, USA i Australii. W każdej z misji uczestniczyło co najmniej 50 firm. Stu przedsiębiorców wzięło udział w spotkaniach z odwiedzającymi Polskę delegacjami. Wzmacnianie roli dyplomacji ekonomicznej ma być widoczne w działalności polskich placówek, czemu ma służyć system oceny działań polskich ambasad pod względem wspierania działających za granicą przedsiębiorców.
—Adam Woźniak
Firmy nadal narzekają na biurokrację
Blisko jedna trzecia polskich przedsiębiorstw prowadzi mniejszą lub większą działalność eksportową. Średnio każda z tych firm ma odbiorców na siedmiu zagranicznych rynkach – wynika z badań Fundacji Kronenberga działającej przy banku Citi Handlowy. Największa część eksporterów – 40 proc. – działa w sektorze produkcji, 29 proc. funkcjonuje w handlu, 22 proc. w usługach. Zdecydowana większość eksporterów – przeszło trzy czwarte – jest na rynku od ponad dziesięciu lat.
97 proc. badanych przez fundację firm deklaruje zadowolenie z decyzji o zagranicznej ekspansji, dla której najważniejszą motywacją jest poszukiwanie nowych źródeł przychodów. Choć głównym kierunkiem eksportu są rynki sąsiednie oraz unijne, to powoli rośnie liczba firm szukających możliwości rozwijania się na rynkach dalekich: w Afryce, Azji, Ameryce i na Bliskim Wschodzie. Zwłaszcza ten ostatni staje się atrakcyjny ze względu na możliwość dalszej ekspansji do kolejnych krajów, np. poprzez Dubaj.
Z badania wynika, że jedną z największych barier na zagranicznych rynkach jest biurokracja, na którą wskazało 39 proc. badanych przedsiębiorstw. Na barierę kosztów pracy wskazuje nieco ponad jedna czwarta polskich eksporterów. Dużym wyzwaniem okazują się czynniki makroekonomiczne – np. kursy walut i związane z nimi ryzyko, a także silna konkurencja. Fundacja Kronenberga zwraca uwagę, że polscy przedsiębiorcy starają się uzyskać przewagę, inwestując w kapitał ludzki, konkurując ceną oraz wysoką jakością swoich produktów i świadczonych usług.
—adw
Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu
Utrata udziałów w rynkach na Wschodzie będzie nie do odrobienia. Nie widzę większych szans, by straty eksportu na Wschodzie dało się rekompensować na dalekich kierunkach, takich jak Azja czy Afryka. To niemożliwe z powodów logistycznych. Zważywszy na charakter naszego eksportu na rynki wschodzące, gdzie wysyłamy żywność głównie nieprzetworzoną, świeżą, koszty transportu obniżałyby opłacalność takiej sprzedaży. Rynki te są – w moim odczuciu – znacznie bardziej konkurencyjne niż rynki wschodnie. Nie znaczy to, że nie należy próbować: jakaś część wybitnych eksporterów o dużej wydajności i małej wrażliwości na marże pewnie da sobie tam radę. Ale na pewno nie będzie to pełna substytucja.
Perspektywicznym kierunkiem dla eksporterów mogłyby być Stany Zjednoczone, ale zależy to głównie od TTIP – umowy o wolnym handlu i inwestycjach między UE a USA. Na takiej umowie moglibyśmy skorzystać, ale wciąż nie ma pewności, czy porozumienie uda się osiągnąć. Innych alternatywnych kierunków nie widzę.
Obawiam się, że utrata udziału w rynkach wschodnich, wywołana sankcjami i tym, co się dzieje w geopolityce, może mieć charakter trwały. Tamtejsi odbiorcy nie będą na nas czekać. Na wschodnie rynki wejdą inni eksporterzy – albo poprzez wykorzystanie kanałów europejskich umożliwiających obejście sankcji, albo będą to firmy spoza Europy.
Co prawda mamy jeszcze do zagospodarowania takie rynki, jak białoruski czy kazachski, z dużym popytem na polskie towary, ale są one obciążone bardzo dużym ryzykiem.
Zwiększenie tam eksportu mogłoby się udać, jeśli będą u nas funkcjonować skuteczne programy gwarancyjne dla eksporterów.
—adw