Największe zyski czekają na dalekich, ryzykownych rynkach

Wzrósł eksport do krajów UE, ale eksporterom jest tam coraz ciaśniej. Najbardziej przyszłościowe mają być Afryka i Azja.

Publikacja: 28.10.2014 05:52

Eksport nadal mocno napędza polską gospodarkę. Po ośmiu miesiącach wart był 105,8 mld euro, o 4,4 proc. więcej w porównaniu z rokiem ubiegłym. W tym samym czasie import do Polski wzrósł o 4,2 proc., do poziomu 106,8 mld euro. W rezultacie do 1 mld euro zmniejszył się deficyt, który rok temu wynosił prawie 1,2 mld euro.

Udział eksportu w polskim PKB systematycznie sie zwiększa. W 2007 r. wynosił 32,7 proc., w roku 2012 wzrósł do 37,6 proc., a rok temu sięgał już 40,7 proc.

– Chcemy zwiększyć udział eksportu w tworzeniu PKB. To warunek utrzymania konkurencyjności w globalnej gospodarce – zapowiada wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński (czytaj str. 13).

Zasadniczą zmianą w porównaniu z latami poprzednimi jest zwiększenie w tym roku dynamiki eksportu do krajów rozwiniętych gospodarczo. Według danych Departamentu Strategii i Analiz w Ministerstwie Gospodarki wzrost za okres styczeń–sierpień wyniósł 6,6 proc. r./r. (do 88,5 mld euro) i był o 2,2 pkt proc. wyższy niż dla całego eksportu ogółem. Z kolei import rósł o blisko 2 pkt proc. wolniej, sięgając 69,4 mld euro. Dzięki temu nadwyżka obrotów z tą grupą krajów zwiększyła się w ciągu ośmiu miesięcy aż o 3,9 mld euro, do ok. 19,1 mld euro.

Kierunek Unia

Mocno podskoczyła też sprzedaż polskich towarów w krajach Unii Europejskiej. Od początku roku do końca sierpnia jej wartość wyniosła prawie 81,1 mld euro, o 6,7 proc. więcej niż w tym samym czasie przed rokiem. Jeszcze wyższą dynamikę – 8 proc. – odnotował eksport do strefy euro (56,4 mld euro), co wpłynęło na zwiększenie nadwyżki w handlu z tą grupą odbiorców do blisko 7,4 mld euro wobec 5,4 mld euro rok wcześniej.

Największym odbiorcą polskiego eksportu pozostają Niemcy, gdzie eksport do sierpnia wart był 27,4 mld euro, o 7,3 proc. więcej niż w roku ubiegłym. To przeszło jedna czwarta (26 proc.) całego polskiego eksportu.

Kolejne pod względem wartości sprzedaży rynki to Wielka Brytania, Czechy, Włochy i Holandia. Na terenie UE dużo szybszy okazał się w tym roku wzrost eksportu na Łotwę (o 25,3 proc.), do Hiszpanii (22,3 proc.), Finlandii (21,4 proc.) i Belgii (o 10,2 proc.).

Wśród państw rozwiniętych spoza UE dużym odbiorcą polskich towarów są Stany Zjednoczone – eksport za osiem miesięcy wyniósł 2,3 mld euro i był o ponad 3 proc. wyższy niż rok temu. Ale w handlu ze Stanami mamy saldo ujemne na poziomie nieco ponad 230 mln euro, co jest jednak lepszym wynikiem niż rok temu, gdy przewaga importu z USA nad eksportem sięgała 670 mln euro. Znacznie mocniej – choć wolumen jest sporo mniejszy – przyspieszył wywóz do Kanady (wzrost r./r. o 26,3 proc., a także do RPA (o 14,2 proc.). Zmalał eksport do Japonii (o 1,5 proc.) oraz do Norwegii (o 10 proc.). W tym drugim przypadku warto pamiętać, że rok temu sprzedaż do Norwegii była większa w porównaniu z rokiem poprzednim o przeszło 40 proc. Mimo obecnego spadku jest to nadal rynek dla nas perspektywiczny, m.in. dla sektora stoczniowego, mogącego wysyłać do Norwegii specjalistyczne statki oraz elementy do platform wiertniczych i morskich wież wiatrowych.

Na rynkach rozwijających się i słabiej rozwiniętych polski eksport ma się w tym roku gorzej. Spadł bowiem o 5,6 proc., do 17,3 mld euro. Miał na to wpływ zwłaszcza mocny spadek eksportu na obszar WNP: o 15,2 proc., do wartości niespełna 8,5 mld euro. Szczególnie mocno spadł eksport na Ukrainę – o 28,6 proc., ale także do Rosji – o 12,3 proc. Pogorszyło się saldo obrotów z tą grupą rynków.

Maszyny i chemia

Największą część eksportu stanowią wyroby przemysłu elektromaszynowego. Za pierwszych osiem miesięcy ten segment przyniósł 41,7 mld euro, o 5 proc. więcej niż rok temu. Według danych Ministerstwa Gospodarki szybciej niż przeciętnie rosła sprzedaż kotłów, maszyn i urządzeń elektromechanicznych oraz ich części (o 7,3 proc.), a także maszyn i urządzeń elektrycznych (o 7,3 proc.).

Ważną częścią tego segmentu jest eksport branży motoryzacyjnej, wysyłającej z Polski przeszło 95 proc. produkowanych tu aut i zdecydowaną większość części oraz komponentów. Te ostatnie są motorem zagranicznej sprzedaży, ale wskutek spadku eksportu samochodów branża jedynie utrzymała wyniki z ubiegłego roku – ok. 11,2 mld euro. Według branżowej firmy analitycznej AutomotiveSuppliers.pl eksport motoryzacji za cały 2014 r. wyniesie około 18,6 mld euro. To nieco mniej niż we wcześniejszych prognozach. Na ich osłabienie wpływają słabsze niż zakładano wyniki sprzedaży samochodów oraz silników. Znacząca poprawa może nastąpić dopiero w roku przyszłym, gdy rozpocznie się produkcja nowego modelu Astry w gliwickiej fabryce Opla.

– Na pewno będziemy produkować 30–40 proc. więcej samochodów niż obecnie – mówi szef General Motors Manufacturing Poland Andrzej Korpak. W kolejnym roku dojdzie jeszcze zwiększony eksport z fabryk Volkswagena Poznań, dzięki uruchomieniu produkcji samochodu dostawczego Crafter w nowo budowanej fabryce w okolicach Wrześni.

Podobnie jak rok temu, drugie miejsce pod względem wartości zajmuje eksport branży chemicznej. Za osiem miesięcy wyniósł prawie 15 mld euro, o 3,7 proc. więcej niż przed rokiem. To jednak znacznie słabsza dynamika niż wcześniej: po trzech kwartałach 2013 r. wzrost w porównaniu z takim samym okresem roku poprzedniego wynosił 8,3 proc.

Znaczącą grupą eksportowanych towarów są wyroby metalurgiczne. Do sierpnia wysłaliśmy ich za ponad 11,3 mld euro. To podobny wynik jak w roku ubiegłym. Mocno poprawił się eksport wyrobów przemysłu lekkiego, który podskoczył o 12,6 proc.

Żywność na plusie

Wbrew obawom nie zmalał eksport branży rolno-spożywczej – trzeciej pod względem wartości części naszego eksportu. Zagraniczna sprzedaż tej grupy towarowej w porównaniu z pierwszymi ośmioma miesiącami ubiegłego roku zwiększyła się o 5,2 proc., do 13,8 mld euro. Ale w dynamikę wzrostu uderzyły spadki na Wschodzie. W ciągu trzech pierwszych kwartałów 2013 r. wzrost eksportu żywności w porównaniu z rokiem wcześniejszym był znacznie większy i przekraczał 14 proc.

Problemy z żywnością zaczęły się już w pierwszym kwartale, gdy dwa przypadki afrykańskiego pomoru świń wykryte we wschodniej Polsce zablokowały eksport wieprzowiny nie tylko na rynek rosyjski, ale także na inne rynki poza UE, głównie Dalekiego Wschodu. Efektem wyhamowania eksportu były rosnące zapasy i gwałtowny spadek cen żywca.

Potem pojawiły się sankcje w handlu z Rosją, po których stopniał eksport kolejnych grup towarowych, np. materiałów budowlanych czy mebli. Już w pierwszym półroczu eksport z Polski do Rosji zmalał o 7 proc. w ujęciu rocznym i wyniósł 5 mld dol. Najbardziej spadł eksport sprzętu transportowego – o 19,2 proc., niewiele mniej żywność klasyfikowana jako produkty pochodzenia roślinnego – o 17,6 proc. Mocno skurczył się także eksport produktów chemicznych, który od stycznia do czerwca osłabił się o 11,4 proc.

Przyczyną spadku eksportu na Wschód, znacznie groźniejszą niż sankcje, jest pogarszanie się tam sytuacji ekonomicznej. W dramatycznej sytuacji jest Ukraina, ale pogarsza się także kondycja gospodarki rosyjskiej. Zdaniem głównego ekonomisty KUKE Piotra Soroczyńskiego znaczącą przyczyną spadku eksportu polskich towarów jest spłycenie popytu wewnętrznego w Rosji. – Tamtejsi konsumenci w miarę narastania konfliktu z Ukrainą czują coraz większą niepewność, więc dla bezpieczeństwa ograniczają wydatki – tłumaczy Soroczyński.

Tąpnięcie w handlu z Rosją jest dla polskiego eksportu poważnym problemem. Rosja jest na Wschodzie naszym najważniejszym partnerem gospodarczym, a także najbardziej perspektywicznym. W ostatnich czterech latach eksport do Rosji rósł w dużym tempie – pomiędzy 2010 a 2012 rokiem wzrost był dwucyfrowy. W ostatnich dziesięciu latach wartość eksportu zwiększyła się przeszło siedmiokrotnie, z 1,5 mld dolarów w końcu 2003 r. do prawie 11 mld dol. w roku 2013.

Według danych rosyjskich (jeszcze sprzed wprowadzenia sankcji) jesteśmy dla Rosjan czwartym unijnym eksporterem. Wysyłaliśmy tam maszyny i urządzenia, samochody, artykuły rolno-spożywcze, tworzywa sztuczne, wyroby chemiczne. Szczególnie konkurencyjne były w Rosji polskie jabłka, artykuły higieny osobistej, warzywa, farby, kosmetyki, a także przetwory owocowo-warzywne.

Większą otwartość na polski eksport zapowiadają Białoruś i Kazachstan. Zwłaszcza ta pierwsza jest nadzieją dla polskich firm, bo w ostatnich miesiącach część naszych towarów jest reeksportowana stamtąd do Rosji. Ale oba te kraje w pierwszych ośmiu miesiącach tego roku zmniejszyły import z Polski i nie ma szans, by zrekompensowały straty, jakie ponoszą polscy producenci ukierunkowani na sprzedaż w Rosji i na Ukrainie.

– Można się spodziewać, że łączna sprzedaż polskich produktów do Rosji, na Białoruś i Ukrainę spadnie w tym roku o ok. 15 proc. – uważa Soroczyński.

Ostateczna skala spadku eksportu na Wschód będzie zależeć od normalizowania się sytuacji politycznej i gospodarczej w Europie Środkowo-Wschodniej. Na pewno w przypadku części dostaw osłabienie popytu w tym regionie może rekompensować większy eksport na inne rynki, zwłaszcza unijne.

Zmiana kierunku

Ministerstwo Gospodarki, podobnie jak Ministerstwo Spraw Zagranicznych (oba resorty współpracują w promowaniu eksportu), chciałoby, by polscy eksporterzy mocniej dywersyfikowali sprzedaż. A w konsekwencji w większym stopniu zwrócili się w stronę dalekich rynków, jak Azja i Afryka.

Chodzi nie tylko o firmy, których ekspansja nakierowana jest głównie na pogrążone w konflikcie Ukrainę i Rosję. Jednym z perspektywicznych dla nas krajów może okazać się np. Wietnam, którego gospodarka przyspieszyła rozwój do blisko 6 proc. rocznie, rośnie tam klasa średnia i jej siła nabywcza.

– To kraj, którego do tej pory nie docenialiśmy. W naszych wyobrażeniach Wietnam wciąż jest krajem biednym. Ale tam sytuacja już się zmieniła – twierdzi wiceminister spraw zagranicznych Katarzyna Kacperczyk.

Atutem tego kierunku ma być przyjazne nastawienie Wietnamczyków. Wielu z nich ukończyło w Polsce studia i teraz zajmuje wysokie stanowiska, dzięki czemu polscy przedsiębiorcy mogliby liczyć na szybsze znalezienie partnerów handlowych i ułatwienia w kontaktach z tamtejszą administracją. Na razie jednak roczna wartość wymiany handlowej z Wietnamem zamyka się na poziomie nieco ponad 1 mld dol. To bardzo mało, w dodatku polski import z Wietnamu kilkakrotnie przekracza eksport. Minimalna jest skala inwestycji.

– To rozczarowujące, zważywszy na szybki rozwój Wietnamu i efekty, jakie ściślejsza współpraca gospodarcza mogłaby przynieść – przyznaje Kacperczyk.

Zdaniem MSZ do perspektywicznych rynków należy także zaliczyć Indie, Indonezję, Chiny, Malezję, i kraje Bliskiego Wschodu, w tym Emiraty Arabskie. Rozwijanie tam eksportu pomogłoby rekompensować spadki sprzedaży na mocno ryzykownych rynkach wschodnich i bardzo konkurencyjnym rynku unijnym.

Perspektywicznym regionem dla polskich firm ma być Afryka. Przewiduje się, że w roku 2015 siedem na dziesięć najszybciej rozwijających się gospodarek świata będzie reprezentować właśnie kontynent afrykański. W pierwszym kwartale tego roku eksport na kontynent afrykański sięgnął 558,5 mln euro, co oznacza wzrost o 41,4 proc. w ujęciu rok do roku. Po trzech kwartałach wartość eksportu wyniosła 1,5 mld euro, o 23,8 proc. więcej niż w tym samym czasie rok wcześniej. I choć w porównaniu z pierwszymi trzema miesiącami dynamika za trzy kwartały okazała się słabsza, to i tak pozostaje wyjątkowo wysoką na tle innych regionów. Lepszy wynik – wzrost w okresie styczeń–wrzesień o 59,2 proc. w ujęciu rocznym – odnotował jedynie eksport w rejon Australii i Oceanii, ale wyniósł tylko ponad pół miliarda euro – jedną trzecią tego, co wysłano do Afryki.

Mimo mocnych zwyżek skala eksportu do poszczególnych krajów Afryki pozostaje wciąż niewielka. Od stycznia do sierpnia tego roku wyeksportowaliśmy do Algierii towary za 364,3 mln euro (w porównaniu z ub. rokiem to wzrost o prawie 88 proc.), do Republiki Południowej Afryki za 335,2 mln euro, do Maroka za 211,7 mln euro. Podobnie jest w innych odległych krajach, które – zdaniem Ministerstwa Gospodarki – miałyby przynieść istotny wzrost obrotów handlowych z Polską.

Jednym z nich jest Brazylia, z gigantycznym, chłonnym rynkiem. Polski eksport do tego kraju w okresie styczeń–sierpień wyniósł zaledwie 277,3 mld euro. W rezultacie brazylijski udział w polskim eksporcie to jedna czwarta procenta.

Słabo wygląda eksport do Kazachstanu, do którego do sierpnia wyeksportowaliśmy towary za 260 mln euro, co było wynikiem słabszym o blisko 8 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem.

Jeszcze większy, 14-procentowy spadek nastąpił w przypadku eksportu do Meksyku (238,2 mln euro).

Eksport hamują różne bariery administracyjne, związane np. z ochroną własnego rynku, jak w przypadku Brazylii, lub z czasochłonnym przygotowywaniem niezbędnych dokumentów i certyfikatów.

Boją się ryzyka

Dalekie rynki mogą przynieść znacząco większe zyski niż np. unijne, oznaczają jednak znacznie wyższe ryzyko. – Tego przedsiębiorcy się boją. Dlatego kierują się na rynki już rozpoznane, bezpieczne – mówi prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych Sławomir Majman.

Według szacunków ekspertów w gospodarce światowej 70 proc. firm osiągnęło sukces, skupiając się na koncentrowaniu działalności i ekspansji na rynkach wschodzących. Według prezesów dużych polskich spółek, którzy już rozwijają zagraniczne podboje, wielu rodzimym przedsiębiorcom brakuje globalnego podejścia.

– To błąd, bo rozwój można znaleźć tam, gdzie jest ryzyko, czyli na rynkach rozwijających się – podkreśla prezes Grupy Azoty Paweł Jarczewski.

Obok awersji do ryzyka czynnikiem hamującym ekspansję może być zwykła wygoda. Zdaniem prezesa spółki Conbelts Bytom Bogdana Fiszera część przedsiębiorców uważa, że nie musi się starać. – Działają według zasady: skoro można rozwijać się w kraju, po co iść za granicę. Niestety, takie myślenie spotyka się dość często, choć dziś rynek krajowy daje co najwyżej szanse na stagnację – twierdzi Fiszer.

Dla niektórych firm globalna ekspansja staje się jedyną możliwością zwiększenia sprzedaży. Przykładem branża górnicza, gdzie spadek produkcji węgla ogranicza popyt na sprzęt. – Wartość inwestycji w maszyny i urządzenia górnicze w polskich kopalniach znacząco spada. Ten negatywny wpływ rynku krajowego udaje się jednak redukować poprzez wysoki udział sprzedaży zagranicznej – przyznają przedstawiciele Kopexu, który w krótkim czasie stał się jednym z najbardziej cenionych dostawców urządzeń dla górnictwa w Argentynie. Teraz firma rozważa utworzenie tam spółki, która zajęłaby się obsługą dostarczonych do Argentyny maszyn i urządzeń.

Na razie wszystko wskazuje, że rynki unijne jeszcze długo pozostaną najsilniejszym magnesem dla polskich firm. Jak wynika z badań Akcenty, instytucji obsługującej transakcje walutowe, blisko połowa jej polskich klientów zamierzających rozszerzać działalność na nowe kraje, chce się rozwijać tylko na rynkach UE. Z kolei niespełna 37 proc. planujących ekspansję bierze pod uwagę zarówno rynki unijne, jak i te poza granicami Unii Europejskiej.

– Okazuje się, że kierunkiem unijnym zainteresowanych jest łącznie 79,6 proc. badanych przez nas firm – stwierdza Radosław Jarema, dyrektor generalny Akcenty w Polsce.

Według prognoz Oxford Economics, przygotowanych na zamówienie HSBC, kierunki polskiego eksportu z czasem zaczną się zmieniać. Czołówka głównych partnerów, z uwagi na silne powiązania biznesowe, pozostanie ta sama. Najważniejsi będą Niemcy, choć ich udział w polskim eksporcie nieco spadnie. Wzrośnie rola odbiorców spoza Unii Europejskiej. W perspektywie kilkunastu lat do pierwszej piątki odbiorców mogą trafić Chiny.

Na problemy z odzyskiwaniem należności eksporterzy narażeni są także w krajach Unii Europejskiej. Największe zaległości płatnicze dotyczą odbiorców z Czech, Słowacji i Francji. Według wywiadowni gospodarczej Euler Hermes Collections w ostatnim czasie ryzyko braku zapłaty rośnie tam szybciej niż polski eksport.

– Kilkunastoprocentowe zwiększenie eksportu w pierwszym i drugim kwartale oznaczało nawet dwukrotnie większy, bo ponad 35-procentowy, wzrost ilości kierowanych do nas zleceń windykacji zagranicznej w porównaniu z pierwszym kwartałem ubiegłego roku – przyznaje Maciej Harczuk, prezes Euler Hermes Collections.

I choć w trzecim kwartale dynamika wzrostu eksportu spadła do kilku procent, to ilość zleceń na odzyskanie pieniędzy wciąż była o 15 proc. wyższa niż rok wcześniej.

Problemy z zapłatą

Wywiadownia podkreśla, że odsetek trafiających do niej zleceń na windykację należności od odbiorców z krajów unijnych jest wyższy niż procentowy udział UE w odbiorze polskiego eksportu. Jeśli bowiem w okresie styczeń–lipiec 2014 r. na unijne rynki trafiło 76 proc. eksportu, to realizowane przez Euler Hermes zlecenia w stosunku do firm z Unii Europejskiej stanowiły w tym czasie około 90 proc. windykacji zagranicznej tej firmy.

W Czechach i na Słowacji powyżej czterech miesięcy opóźnione są należności około jednej czwartej wystawianych przez polskie przedsiębiorstwa faktur. W obydwu tych krajach windykacja dotyczy głównie kontraktów zawartych w sektorach: transportowym, spożywczym, artykułów przemysłowych oraz tekstylnym.

Spora część przedterminowych faktur czeka na realizację w firmach włoskich. Średni okres przeterminowania płatności, np. w sektorze żywnościowym czy tekstylnym, jest tam dwukrotnie dłuższy niż w Polsce.

Jeszcze większy problem z płatnościami dla polskich firm występuje we Francji. Tamtejsze firmy są dłużnikami w odniesieniu do 18 proc. zleceń windykacyjnych składanych w Euler Hermes, choć odbierają trzykrotnie mniej, bo niecałe 6 proc. polskiego eksportu. Na rynku francuskim kłopoty z odzyskaniem pieniędzy mają dostawcy z branży meblowej, motoryzacyjnej oraz producenci żywności. Także w Belgii eksporterom zdarza się długo czekać na zapłatę od odbiorców mebli, elektroniki oraz usług transportowych.

Problemem polskich eksporterów, zwłaszcza małych i średnich, jest fakt, że importerzy towarów stali się wskutek kryzysu bardziej wymagający nie tylko co do ceny czy jakości, ale także warunków płatności. Odbiorcy często żądają np. kredytu kupieckiego. Tymczasem duża część małych i średnich firm nie wie, że od związanego z nim ryzyka można się ubezpieczyć.

Banki na pomoc

Zdaniem dyrektora departamentu finansowania handlu i faktoringu Banku HSBC Polska Andrzeja Puta polski system bankowo-finansowy ma wiele do zrobienia dla edukacji przedsiębiorców.

– Trzeba wiedzieć, jaki instrument na jakim etapie wykorzystać. Ta wiedza jest niewystarczająca wśród małych i średnich firm – uważa Puta.

Zarówno dla zwiększenia bezpieczeństwa eksporterów, jak i poprawy wyników sprzedaży eksport musi mieć stałe wsparcie państwa. Jednym z jego elementów jest promocja polskiej gospodarki za granicą. Rząd w latach 2012–2015 przeznaczył na to 360 mln zł. Wsparcie dostaje m.in. 15 branż – specjalności eksportowych. Wspierana jest ekspansja na siedem rynków perspektywicznych: Kanada, Algieria, Brazylia, Turcja, Kazachstan, Meksyk i Zjednoczone Emiraty Arabskie.

Na dalekich rynkach, ale nie tylko, polskich eksporterów ma mocniej wspierać dyplomacja ekonomiczna. W pierwszej połowie tego roku MSZ zabierało polskich przedsiębiorców do Wielkiej Brytanii, Belgii, Portugalii, Francji, Włoch, Czech, Iranu, Indii, Wietnamu, Senegalu, Ghany, Mołdawii, Białorusi, USA i Australii. W każdej z misji uczestniczyło co najmniej 50 firm. Stu przedsiębiorców wzięło udział w spotkaniach z odwiedzającymi Polskę delegacjami. Wzmacnianie roli dyplomacji ekonomicznej ma być widoczne w działalności polskich placówek, czemu ma służyć system oceny działań polskich ambasad pod względem wspierania działających za granicą przedsiębiorców.

—Adam Woźniak

Firmy nadal narzekają na biurokrację

Blisko jedna trzecia polskich przedsiębiorstw prowadzi mniejszą lub większą działalność eksportową. Średnio każda z tych firm ma odbiorców na siedmiu zagranicznych rynkach – wynika z badań Fundacji Kronenberga działającej przy banku Citi Handlowy. Największa część eksporterów – 40 proc. – działa w sektorze produkcji, 29 proc. funkcjonuje w handlu, 22 proc. w usługach. Zdecydowana większość eksporterów – przeszło trzy czwarte – jest na rynku od ponad dziesięciu lat.

97 proc. badanych przez fundację firm deklaruje zadowolenie z decyzji o zagranicznej ekspansji, dla której najważniejszą motywacją jest poszukiwanie nowych źródeł przychodów. Choć głównym kierunkiem eksportu są rynki sąsiednie oraz unijne, to powoli rośnie liczba firm szukających możliwości rozwijania się na rynkach dalekich: w Afryce, Azji, Ameryce i na Bliskim Wschodzie. Zwłaszcza ten ostatni staje się atrakcyjny ze względu na możliwość dalszej ekspansji do kolejnych krajów, np. poprzez Dubaj.

Z badania wynika, że jedną z największych barier na zagranicznych rynkach jest biurokracja, na którą wskazało 39 proc. badanych przedsiębiorstw. Na barierę kosztów pracy wskazuje nieco ponad jedna czwarta polskich eksporterów. Dużym wyzwaniem okazują się czynniki makroekonomiczne – np. kursy walut i związane z nimi ryzyko, a także silna konkurencja. Fundacja Kronenberga zwraca uwagę, że polscy przedsiębiorcy starają się uzyskać przewagę, inwestując w kapitał ludzki, konkurując ceną oraz wysoką jakością swoich produktów i świadczonych usług.

—adw

Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu

Utrata udziałów w rynkach na Wschodzie będzie nie do odrobienia. Nie widzę większych szans, by straty eksportu na Wschodzie dało się rekompensować na dalekich kierunkach, takich jak Azja czy Afryka. To niemożliwe z powodów logistycznych. Zważywszy na charakter naszego eksportu na rynki wschodzące, gdzie wysyłamy żywność głównie nieprzetworzoną, świeżą, koszty transportu obniżałyby opłacalność takiej sprzedaży. Rynki te są – w moim odczuciu – znacznie bardziej konkurencyjne niż rynki wschodnie. Nie znaczy to, że nie należy próbować: jakaś część wybitnych eksporterów o dużej wydajności i małej wrażliwości na marże pewnie da sobie tam radę. Ale na pewno nie będzie to pełna substytucja.

Perspektywicznym kierunkiem dla eksporterów mogłyby być Stany Zjednoczone, ale zależy to głównie od TTIP – umowy o wolnym handlu i inwestycjach między UE a USA. Na takiej umowie moglibyśmy skorzystać, ale wciąż nie ma pewności, czy porozumienie uda się osiągnąć. Innych alternatywnych kierunków nie widzę.

Obawiam się, że utrata udziału w rynkach wschodnich, wywołana sankcjami i tym, co się dzieje w geopolityce, może mieć charakter trwały. Tamtejsi odbiorcy nie będą na nas czekać. Na wschodnie rynki wejdą inni eksporterzy – albo poprzez wykorzystanie kanałów europejskich umożliwiających obejście sankcji, albo będą to firmy spoza Europy.

Co prawda mamy jeszcze do zagospodarowania takie rynki, jak białoruski czy kazachski, z dużym popytem na polskie towary, ale są one obciążone bardzo dużym ryzykiem.

Zwiększenie tam eksportu mogłoby się udać, jeśli będą u nas funkcjonować skuteczne programy gwarancyjne dla eksporterów.

—adw

Eksport nadal mocno napędza polską gospodarkę. Po ośmiu miesiącach wart był 105,8 mld euro, o 4,4 proc. więcej w porównaniu z rokiem ubiegłym. W tym samym czasie import do Polski wzrósł o 4,2 proc., do poziomu 106,8 mld euro. W rezultacie do 1 mld euro zmniejszył się deficyt, który rok temu wynosił prawie 1,2 mld euro.

Udział eksportu w polskim PKB systematycznie sie zwiększa. W 2007 r. wynosił 32,7 proc., w roku 2012 wzrósł do 37,6 proc., a rok temu sięgał już 40,7 proc.

Pozostało 98% artykułu
Ekonomia
Światy nauki i biznesu powinny łączyć siły na rzecz komercjalizacji
Ekonomia
Chcemy spajać projektantów i biznes oraz świat nauki i kultury
Ekonomia
Stanisław Stasiura: Harris kontra Trump – pojedynek na protekcjonizm i deficyt budżetowy
Ekonomia
Rynek kryptowalut ożywił się przed wyborami w Stanach Zjednoczonych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Ekonomia
Technologie napędzają firmy
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością