No i co, jak tam złoty? Osłabił się? – pytali wczoraj koledzy z innych działów „Rzeczpospolitej", ciekawi reakcji na uchwalenie lex TVN. Dolar i euro podrożały ledwo o 1,5 grosza, więc gdyby w ten sposób mierzyć skutki bulwersujących wydarzeń w Sejmie, reakcja świata jest wręcz żadna. Nie było gwałtownego odwrotu inwestorów i karzącej ręki rynku za zamach na jedną z największych inwestycji kapitału amerykańskiego nad Wisłą. Skutki jednak będą.
Pod wpływem kolejnych działań władz wizerunek Polski zmienia się rekordowo szybko. PiS posadził prymusa „nowej" Europy na oślej ławce. Światowe media, jeśli już wspominają o nas, to niemal wyłącznie w negatywnym kontekście. Rządzący co chwila otwierają kolejny front. Z Brukselą o sądy i rządy prawa, o opóźnioną transformację energetyki. Z Czechami o niszczycielską kopalnię odkrywkową. A teraz z USA o należący do koncernu Discovery TVN.
Tworzy to wizerunek kraju rozdygotanego i nieracjonalnego. Kto zrozumie, dlaczego polski rząd kąsa rękę amerykańskiego sojusznika, którą jeszcze niedawno zapamiętale całował? Inwestorzy omijają kraje, których nie rozumieją, a przecież Polsce cały czas inwestycje są potrzebne. Także te zagraniczne, skoro krajowi przedsiębiorcy nie są do tego skorzy. Tworzą one miejsca pracy, dają zamówienia polskim firmom, transferują technologie. Słowem, przyczyniają się do wzrostu dochodów obywateli i państwa.
Nie jest jednak tak, że do kraju o złej reputacji w ogóle inwestorzy nie przyjdą. Tyle że zażądają wysokiej premii za ryzyko. Niemieckie koncerny inwestują przecież na Węgrzech, a firmy IT przed rokiem 2020 ciągnęły na Białoruś. Tyle że Orbán i Łukaszenko płacą za to gigantycznymi ulgami.
Można bez umiaru wydawać pieniądze z budżetu, kupując głosy kolejnych wyborców. Można się przy tym obejść bez inwestorów zagranicznych i finansować państwo emisją długu w kraju, także poza budżetem. To możliwe, gdy ma się skłonny do „innowacji" w polityce pieniężnej bank centralny. Ale wcześniej czy później pojawia się tego koszt: wysoka inflacja, ucieczka oszczędności z banków, wystrzał cen mieszkań. Rosnące napięcia to oczywiście jeszcze nie jest kryzys. Ten może przyjść, gdy się skumulują – za 5, 10, 15 lat. Czy wiedzą państwo, że Włosi do dziś borykają się ze skutkami zadłużenia z lat... 70.?