Sopocki Dom Aukcyjny (www.sda.pl) 18 sierpnia otworzył kolejną doroczną sprzedażną wystawę malarstwa. Jest na niej 116 obrazów polskich i obcych z różnych epok, w cenach od 3 tys. zł. Co ważne, zgromadzono ok. 20 obrazów dotychczas nieznanych na krajowym rynku. Bodaj 20 obrazów nie ma podanych cen w katalogu.
Od lat firma przekonuje, że wystawa sprzedażna jest bardziej przyjazną formą handlu niż aukcja. Na wystawie (potrwa do 30 września) jest czas na zastanowienie, negocjacje, dodatkowe analizy. Na aukcji trzeba błyskawicznie podejmować decyzję. Na wystawie ceny są korzystniej skalkulowane dla klienta, np. nie ma 15-proc. opłaty organizacyjnej, którą na aukcji dolicza się do ceny przybitej młotkiem.
Sejsmograf rynku
Wystawy organizowane są z myślą o bogatych turystach, którzy wypoczywają w Sopocie. Katalogi poprzednich to swoisty sejsmograf stanu polskiego rynku. Jeśli w Sopocie zbiorą dobrą ofertę, oznacza to, że rynek jeszcze trwa.
Z roku na rok na krajowym rynku podaż dobrego malarstwa jest coraz gorsza. Właściciele dobrych obrazów nie muszą się wyprzedawać i budzi to optymizm. Ale skutek jest taki, że po kilkanaście razy na różnych aukcjach powtarzają się te same średniej klasy obrazy, których nikt nie chce. Na naszym rynku raz niesprzedany obraz uważa się za „spalony". Klienci wyjątkowo cenią obrazy dotąd nigdzie nieoferowane.
Niektóre prace w katalogu wystawy nie mają podanej ceny. Dlaczego? Jeśli nie zostaną sprzedane, to właściciel z tą samą ceną będzie mógł ten obraz oferować gdzie indziej. Jeśli zaś nie sprzeda się obraz z ceną podaną już do publicznej wiadomości, to wypada ją obniżyć przy powtórnej ofercie w innym antykwariacie, bo przecież obrazu nikt nie chciał. Tego typu logika kieruje potencjalnymi nabywcami, którzy targują się do upadłego. Dlatego niektórzy właściciele wstawiają obrazy do sprzedaży pod warunkiem, że cena nie będzie podana w katalogu.