Resort edukacji skierował w ubiegłym tygodniu do konsultacji publicznych projekt rozporządzenia określającego stawki minimalnego wynagrodzenia w oświacie. Wynika z niego, że minimalna pensja nauczyciela początkującego (z tytułem magistra i przygotowaniem pedagogicznym) wyniesie w 2025 r. 5153 zł, mianowanego – 5310 zł, a dyplomowanego – 6211 zł. Oznacza to, że nauczyciel początkujący dostanie pensję wyższą o 245 zł, mianowany – o 253 zł, a dyplomowany o 296 zł. Są to oczywiście stawki brutto.
Nieco mniej zarobią nauczyciele, którzy albo nie mają tytułu magistra, albo brakuje im przygotowania pedagogicznego. Według projektu rozporządzenia jest to odpowiednio – 5027 zł (o 239 zł więcej), 5156 zł (o 246 zł więcej) i 5407 zł brutto (o 257 zł więcej).
„Wzrost średniego wynagrodzenia nauczycieli implikuje wzrost wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli i zależnych od niego dodatków” – czytamy w uzasadnieniu do projektu rozporządzenia. Są to np. dodatki motywacyjne (ustalane przez samorząd prowadzący szkołę), dodatki stażowe, wiejskie czy za trudne warunki pracy.
Coraz więcej płaci rynek, coraz mniej szkoła
„Nauczyciele dostaną 5 procent więcej. Oczywiście, gdy ministra publicznie wspomina o tych 5 procentach, to brzmi fajnie – szczególnie jeśli przypomni się o 30 procentach (podwyżki przyznane nauczycielom w 2024 r. – red.) i wspomni o dziesięciu tysiącach pensji dyplomowanego. Ale tak naprawdę kolejny raz dziadziejemy. Liczby nie kłamią…” – napisał na portalu Dealerzy Wiedzy jego twórca Robert Górniak, sosnowiecki nauczyciel. I pokazał wyliczenia, z których wynika, że pensje pedagogów znów niebezpiecznie zbliżają się do najniższej krajowej (od 2025 r. jest to 4666 zł), co było ogromnym problemem i jedną z przyczyn odpływu nauczycieli ze szkół w ostatnich latach. „W 2024 roku nowa ekipa mogła śmiało mówić, że tak dobrego stosunku minimalnego wynagrodzenia nauczycieli do średniej z poprzedniego kwartału nie było od 2015 – czyli przez cały okres rządów PiS. W 2025 roku już tego powiedzieć nie będzie się dało, bo 2020 okazuje się łaskawszy” – wskazał Górniak. I dodał, że warto także porównać pensje nauczycieli w stosunku do średniej krajowej. „Przyzwoity wzrost o 10,8 pkt proc. u nauczyciela dyplomowanego między 2023 a 2024 (z 65,33 proc. na 76,16 proc.) zostaje w jednej trzeciej roztrwoniony w kolejnym roku (76,16 proc. na 72,65 proc.)”. – W tym roku nauczyciele naprawdę mogą mieć poczucie, że sprawy już nie idą w dobrym kierunku. Bo te 5 proc. podwyżki w stosunku do 8,5 proc. wzrostu płacy minimalnej to tylko udawanie, że coś zostało zrobione – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Górniak.
Czytaj więcej
Środowiska oświatowe są zaniepokojone nagłą decyzją dotyczącą edukacji zdrowotnej i uczynienie z niej przedmiotu nieobowiązkowego. Obawiają się też, że duża reforma edukacji planowana na 2026 r. może pójść do kosza.