Zgłosił się pan do zespołu deregulacyjnego kierowanego przez Rafała Brzoskę. Dlaczego?
Chyba nie ma takiego działu w tym kraju, którego nie trzeba by było zderegulować – w tym jest też prawo oświatowe. Dlatego wypełniłem wniosek, napisałem list motywacyjny, zupełnie oficjalnie zgłosiłem się do zespołu pana Brzoski. Odpowiedzi jeszcze nie dostałem.
Co by pan zmienił w szkole w pierwszej kolejności?
W szkole trzeba dokonać sumiennego przeglądu i po wysłuchaniu dużej grupy różnych interesariuszy zastanowić się, co można by usunąć, nie niszcząc całego sensu edukacji. To np. godziny czarnkowe, czyli godzina dostępności, którą każdy nauczyciel w szkole publicznej jest zobowiązany mieć w swoim tygodniowym grafiku. I to jest godzina przeznaczona na spotkania z rodzicami i uczniami. I bardzo powszechnie nauczyciele zgłaszają, że na ogół nikt się na nich nie pojawia.
Dlaczego wciąż są godziny czarnkowe?
Mogę się domyślać, że ministerstwo chce trzymać w rękawie kartę przydatną kiedyś przy negocjacjach na temat zasad pracy nauczycieli. Bo MEN wie, że te godziny dostępności są bez sensu.
Czytaj więcej
Deregulacja powinna dotyczyć nie tylko gospodarki, ale także oświaty. – Mogę się tym zająć. Zgłosiłem się do zespołu Rafała Brzoski – mówi w podcaście „Szkoła na nowo” Jarosław Pytlak, dyrektor Zespołu Szkół STO na warszawskim Bemowie.
Są szkoły, w których wykorzystuje się je rozsądnie, np. na poprawę sprawdzianów czy zajęcia wyrównawcze.
Gdyby się trzymać ściśle litery prawa, to nie do tego miała służyć ta godzina. I zajęć wyrównawczych prowadzić nie powinni. Ale myślą sobie, że skoro już siedzą, to niech będą z tego jakieś korzyści.