Sławomir Broniarz: Nauczycielom chodzi nie tylko o pieniądze

– Należy zmienić podstawę programową. Dziś nauczyciel nie ma czasu zająć się dzieckiem, bo musi pędzić z programem – mówi w podcaście „Szkoła na nowo” prezes ZNP Sławomir Broniarz.

Publikacja: 21.11.2024 05:11

Sławomir Broniarz

Sławomir Broniarz

Foto: PAP/Rafał Guz

Na Uniwersytecie Warszawskim powstał raport, z którego wynika, że aż 49 proc. młodych nauczycieli chce odejść z zawodu. Dlaczego tak się dzieje?

Te badania przeprowadzane były w Warszawie, co w pewnym stopniu zaważyło na wynikach, ale generalnie odzwierciedlają to, z czym mamy do czynienia w skali całego kraju. Młodzi nauczyciele odchodzą z zawodu z wielu powodów. To nie tylko kwestia pieniędzy i wysokości zarobków, ale także warunków pracy, relacji w obrębie zakładu pracy czy kontaktów z rodzicami uczniów.

Praca w szkole to nie tylko dydaktyka. Nauczyciel jest dziś człowiekiem od wszystkiego. To więc wychowanie, rozwiązywanie problemów natury psychologicznej, bycie rozjemcą w konfliktach wewnątrzszkolnych, a często też w rodzinie. Nauczyciel to jednocześnie pracownik kulturalno-oświatowy w gminie. Z jednej strony przeżywa fantastyczną przygodę, bo młody człowiek, którego spotyka w szkole, chce z nim współpracować. Z drugiej, czasem przeżywa traumę, bo za tym młodym człowiekiem stoją rodzice, którzy ze szkołą współpracować już nie chcą.

Rodzic jest w szkole problemem?

Dla mnie wartością wynikającą ze wspomnianych badań było to, że w jakiejś mierze odbrązowiona została postać rodziców. Zaczynamy wreszcie rozmawiać o tym, że szkoła musi współpracować z rodzicami, ale także o tym, że rodzic coraz częściej zmienia się w recenzenta, który zawsze wie wszystko najlepiej.

Badania dotyczyły Warszawy. Poza nią odpływ nauczycieli nie jest już tak duży. 

Bo nie ma tam alternatywy. W Warszawie można z łatwością znaleźć inną pracę i młodzi ludzie z tych możliwości korzystają.

Czytaj więcej

Podcast „Szkoła na nowo”: Dlaczego młodzi nauczyciele odchodzą z pracy

Chodzi o pieniądze? 

Nie, choć pieniądze na pewno są istotnym argumentem w każdym zawodzie. Idąc do pracy, chcielibyśmy, żeby dawała nam nie tylko satysfakcję, ale i źródło utrzymania. Ale istnieje poważny problem z wypaleniem zawodowym nauczycieli. Do tego dochodzą stale pogorszające się warunki pracy w szkole.

Nie mam na myśli tylko infrastruktury, braku sprzętu, komputerów, tylko np. to, że dziś 73 proc. uczniów to dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Część z nich powinna uczyć się w szkołach specjalnych. Problem w tym, że ich rodzice nie wyrażają na to zgody.

Ale przecież dobrze, jeśli te dzieci funkcjonują w takim zwyczajnym środowisku.

Nikt tego nie neguje. Zwracam jedynie uwagę na to, że szkolnictwo integracyjne ma całą masę pułapek i pewnych niedoskonałości prawnych. Przykładowo w klasie integracyjnej może być tylko pięcioro uczniów ze specjalnymi orzeczeniami, a w klasie, którą nazwiemy „powszechną”, nawet wszyscy. Tak się nie da prowadzić lekcji.

Szkolnictwo integracyjne to oczywiście wartość sama w sobie. Jest bardzo ważne, żebyśmy dzieci integrowali, ale także żebyśmy jako społeczeństwo umieli właściwie zachowywać się wobec uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Ale z drugiej strony, czasami występują takie sytuacje, które powodują, że to dziecko będzie miało o wiele lepiej w szkole specjalnej aniżeli w szkole powszechnej.

Jak należałoby zorganizować edukację w takiej klasie? Podzielić ją na dwie?

Oczywiście, zmniejszenie liczebności dzieci w klasie jest rozwiązaniem stale przez nas postulowanym, ale kosztownym. Pieniędzy w tym obszarze nie brakuje. Tylko rodzi się pytanie, czy aby na pewno są wykorzystywane w interesie tego dziecka. 

Trzeba pomyśleć o lepszym finansowaniu płac nauczycieli, bo one nadal są na dramatycznie niskim poziomie.

Sławomir Broniarz, prezes ZNP

Ale są przecież nauczyciele wspomagający?

Ciągle jest ich za mało. Tak samo jak psychologów, pedagogów i psychiatrów.

Podobno w szkole brakuje aż 20 tys. nauczycieli. Przy tak dużej skali niedoborów problemem jest negatywna selekcja do zawodu. Nie zwalnia się nauczyciela, nawet jak się do tej pracy niespecjalnie nadaje.

Rzeczywiście, brakuje nam nauczycieli. Nie będę próbował idealizować sytuacji, bo wiem, że bywa różnie. Ale nie ma w Karcie nauczyciela zapisu, który czyniłby z nauczycieli osoby nieusuwalne. Choć nie jest to łatwe.

Oczekiwania do nowej władzy były ogromne. Na ile je spełniła?

I tu następuje „dziewięć sekund milczenia Lewandowskiego”... Na pewno jest inna atmosfera w szkole, podobnie jak w relacjach z Ministerstwem Edukacji Narodowej, co jest wartością samą w sobie. Widzimy także po stronie resortu ogromną chęć dokonywania zmian w szkole. Ale niekoniecznie tam, gdzie powinno się to robić. Myślę, że niektóre z inicjatyw pani minister należałoby odłożyć w czasie.

W MEN działa zespół do spraw pragmatyki zawodowej. Czy widać już efekty tych prac?

Na grudzień zaplanowane jest posiedzenie plenarne tego zespołu. Mam nadzieję, że wtedy będzie okazja do podsumowania. Ale jak na razie żadnego konkretnego efektu tych prac nie widzę.

W Sejmie wciąż leży wasz projekt ustawy dotyczący połączenia pensji nauczycieli ze średnią krajową. Jest już po pierwszym czytaniu.

Tak, odbyło się ono 25 stycznia. Dzisiaj mamy 20 listopada i nie wydarzyło się nic poza powołaniem podkomisji, która się nawet nie ukonstytuowała.

Dlaczego projekt nie jest procedowany?

 To jest pytanie do pani poseł Krystyny Szumilas, która jest szefową Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych kilku dni ponownie wrócimy do tych rozmów.

Posłanka Szumilas chyba czeka na decyzję MEN w tej sprawie.

Zwracam uwagę na to, że ustawa leży w Sejmie i to Sejm jest jej gospodarzem. I oczekujemy, że ta ustawa rychło zacznie być procedowana. 

Ale podwyżki od stycznia jakieś dostaniecie. 

Słowo „podwyżka” w odniesieniu do wskaźnika pięcioprocentowego, który chyba nawet nie pokryje skali inflacji... Trudno tak o tym mówić. Moim zdaniem – powrócę do ulubionego zwrotu premiera Oleksego – to nadużycie semantyczne, ale doceniamy to, co stało się w tym roku, bo nie ulega wątpliwości, że 30 proc. czy 33 proc. podwyżki to był skokowy wzrost naszego wynagrodzenia. Jak niskie to było wynagrodzenie, to najlepiej świadczy fakt, że premier, dając obietnicę 30 proc. wzrostu, nie wyobrażał sobie, że w niektórych przypadkach może to nie dać nawet 1500 zł.

Połączenie waszych uposażeń ze średnią krajową to ogromne koszty dla budżetu.

Rozłóżmy więc ten proces na kolejne lata, ale niech nauczyciel wie, jaka jest jego perspektywa, że wchodząc do zawodu, nie będzie uzależniony od decyzji Sejmu. Nie może być tak, że wynagrodzenie osoby po studiach oscyluje wokół pensji minimalnej. I nadal będziemy mieli sytuację, gdzie absolwentka wychowania przedszkolnego rozpoczynająca pracę w przedszkolu zarabia mniej niż pomoc przedszkolna.

Jako społeczeństwo musimy sobie odpowiedzieć na pytanie o to, na co nas stać. Nie stać nas na dobrą służbę zdrowia, bo to kosztuje. Nie stać nas na dobrą edukację, bo to kosztuje. Owszem, dzisiaj inwestujemy w zbrojenia i jest to bardzo potrzebne. Ale edukacja to nasza przyszłość i także bezpieczeństwo.

Czytaj więcej

Iga Kazimierczyk: obecne zmiany w szkołach to tylko wierzchołek góry lodowej

Co należałoby zmienić w szkole, by była ona lepsza?

Po pierwsze, należy zmienić podstawę programową, tak aby stworzyć większą przestrzeń do rozmowy z dzieckiem i nie gonić z lekcji na lekcję, tylko mieć czas na realizację potrzeb ucznia. Po drugie, chciałbym spojrzenia na szkołę jako całość z punktu widzenia zadań, jakie przed nią stoją; dobrze byłoby się następnie zastanowić, czy aby na pewno wszystkie muszą realizować nauczyciele, czy nie warto jednak pokusić się o osoby wspomagające. I po trzecie, najwyższy czas pomyśleć o lepszym finansowaniu płac nauczycieli, bo one nadal są na dramatycznie niskim poziomie.

Na Uniwersytecie Warszawskim powstał raport, z którego wynika, że aż 49 proc. młodych nauczycieli chce odejść z zawodu. Dlaczego tak się dzieje?

Te badania przeprowadzane były w Warszawie, co w pewnym stopniu zaważyło na wynikach, ale generalnie odzwierciedlają to, z czym mamy do czynienia w skali całego kraju. Młodzi nauczyciele odchodzą z zawodu z wielu powodów. To nie tylko kwestia pieniędzy i wysokości zarobków, ale także warunków pracy, relacji w obrębie zakładu pracy czy kontaktów z rodzicami uczniów.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Edukacja
Iga Kazimierczyk: obecne zmiany w szkołach to tylko wierzchołek góry lodowej
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: Brak „systemowego szczucia” nie oznacza, że w szkole wszystko już gra
Edukacja
Martynowicz: chcemy poznać wizję MEN dotyczącą pracy nauczycieli
Edukacja
Geografowie przeciwko łączeniu przedmiotów. Nie chcą, by geografię połączono z przyrodą
Materiał Promocyjny
Dylematy ekologiczne
Edukacja
Jak będzie wyglądała szkoła po 2026 roku? Wicedyrektor IBE wyjaśnia