Od 1978 roku Camp David nie przeżywało tak podniosłych dni. Położona około 100 km na północ od Waszyngtonu letnia rezydencja amerykańskich prezydentów była przed 45 laty świadkiem pojednania Egiptu i Izraela podczas szczytu prezydenta Anwara Sadata i premiera Menachema Begina, któremu patronował Jimmy Carter. To całkowicie zmieniło równowagę sił na Bliskim Wschodzie, wyrywając państwo żydowskie z całkowitej izolacji w regionie.
Czytaj więcej
Ministerstwo Obrony Japonii chce, by jego budżet w przyszłym roku budżetowym wyniósł ponad 7 bln...
W piątek inny demokratyczny prezydent, Joe Biden, ma nadzieję przejść w podobnym stylu do historii. Będzie gościł w rustykalnej rezydencji prezydenta Korei Południowej Yoon Suk-yeola i premiera Japonii Fumio Kishidę. Oba kraje od dziesięcioleci wiążą z USA dwustronne porozumienia o współpracy wojskowej i bezpieczeństwie, ale takich umów między sobą nie mają. Ciężar brutalnej okupacji japońskiej Półwyspu Koreańskiego w latach 1910–1945, z którego Tokio nigdy się nie rozliczyło, na to nie pozwalał.
Potencjał gospodarczy pojednania Japonii i Korei Południowej
Teraz to się zmieni. Co prawda umowę, którą zamierzają zawrzeć trzy kraje (tzw. zasady z Camp David), nie da się porównać do zobowiązań natowskich, gdzie zaatakowany kraj może automatycznie liczyć na wsparcie swoich aliantów. Jednak Japonia i Korea Południowa zobowiążą się do wzajemnego wspierania się w obliczu dwóch wspólnych wrogów: Chin i Korei Północnej. Chcą w ten sposób położyć kres strategii Pekinu ciągłego rozgrywania antagonizmów między Seulem i Tokio, aby w razie konieczności pokonać każdego z osobna.
Fumio Kishida, premier Japonii