Wraz z nadchodzącą drugą falą koronawirusa nauczyciele coraz bardziej obawiają się, że tak jak w poprzednim roku placówki zostaną zamknięte, a nauka przeniesiona do internetu. Dlatego korzystając z tego, że na razie uczniowie siedzą w szkolnych ławkach, oceniają ich tak często, jak tylko się da.
Czytaj także:
RPD alarmuje ministra edukacji: uczniowie tłoczą się w przepełnionych klasach
– Chcę mieć jak najwięcej ocen, by móc wystawić na koniec roku ocenę nawet wtedy, gdy nauka będzie zdalna. Przez cztery tygodnie września przeprowadziłem już sprawdziany za cały rok – mówi nauczyciel WF pracujący w jednej z podwarszawskich szkół. Ze względu na przedmiot mógł to zrobić teraz, a wyjątkowo trudno byłoby mu przeprowadzić sprawdziany przez internet.
Także rodzice zauważyli, że w tym roku dzieci mają już wyjątkowo dużo ocen. Pedagodzy stawiają ich nawet po kilka dziennie z tego samego przedmiotu. – Każdy stara się dmuchać na zimne, jeśli nauczyciel widzi, że w powiecie jest dużo zachorowań, to liczy się z tym, że szkoła zostanie zamknięta lub on sam trafi na kwarantannę – tłumaczy prezes ZNP Sławomir Broniarz. – Pod koniec ubiegłego roku wielu nie miało z czego wystawić ocen końcowych. A kiedy już ocenili uczniów, rodzice mieli pretensje, że niesprawiedliwie. Teraz chcą tego uniknąć – wyjaśnia.