Z danych publikowanych przez rząd wynika, że w ciągu ostatnich 7 dni w Polsce odnotowano 4164 przypadki koronawirusa SARS-CoV-2. W tym okresie poinformowano o 5 zgonach z powodu COVID-19 i 11 z powodu współwystępowania COVID-19 z innymi chorobami. Tydzień do tygodnia trend wzrostowy dobowej liczby osób, u których test na SARS-CoV-2 dał wynik dodatni utrzymuje się od 18 dni. W poprzednim roku podobna sytuacja miała miejsce w połowie lipca, a wzrosty (pomijając nieliczne wyjątki) notowano do początku grudnia. W czerwcu 2021 r. dobowa liczba nowych przypadków malała.
Tymczasem Hiszpania zaczyna doświadczać siódmej fali koronawirusa. Antonio Zapatero, madrycki wiceminister ds. zdrowia ocenił kilka dni temu, że obecny wirus tak znacznie różni się od oryginalnego, że jest to „inna choroba, wiec możemy mówić o COVID-22”.
Czytaj więcej
W ciągu ostatniej doby odnotowano w Polsce 1075 nowych zakażeń koronawirusem, najwięcej od 27 kwietnia.
Z Zapatero nie zgodził się prof. Krzysztof Simon, który w środę w Polsat News przekonywał, że „to jest absolutnie ten sam wirus, który wykazuje określone warianty i w miarę szerzenia się zakażenia w populacji, szczepień itd. zmienia swoją ekspresję antygenową”. - To są zmiany dotyczące białka S i to będzie dalej postępowało. To jest immanentna cecha tych wirusów. Na szczęście to idzie w kierunku mniejszej patogenności - tłumaczył.
Wrocławski zakaźnik ocenił, że choć niektóre kraje już spodziewają się kolejnej fali zachorowań, to nie ma powodu do wprowadzania „wielkich, gigantycznych lockdownów, poza lokalnymi lockdownami”. - Jak mamy na oddziale ileś zakażonych osób i się (koronawirus) szerzy, bo jest sporo osób niezaszczepionych plus straciły odporność, to oddział trzeba zamknąć - to jest lokalny lockdown. Jeśli będziemy mieli w Warszawie 100 tys. zakażonych, objawowych czy nie, to w mieście trzeba wprowadzić lockdown, bo państwo będzie sparaliżowane. Ale nie sądzę, żeby to miało sens w skali całego kraju przy tym typie wirusa i przy tej jego patogenności, czyli agresywności, jeśli chodzi o wywoływanie objawów chorobowych. To nie ma sensu - tłumaczył były członek Rady Medycznej przy premierze.