Rada Ministrów zajmie się projektem reformy szpitali przygotowanym przez resort zdrowia. Czemu ma służyć ta reforma?
Aktualna struktura oddziałów szpitalnych w Polsce jest nieadekwatna do potrzeb pacjentów. Ostatnio tworzono i organizowano te odziały 30 lat temu. W międzyczasie niewiele się zmieniło. W rezultacie mamy bardzo mało oddziałów geriatrycznych, opieki długoterminowej, hospicjów, paliatywnych, planowych czy jednodniowych, czego nam brakuje, a z drugiej strony jest wiele nadwymiarowych oddziałów pełnoprofilowych.
Pomysł jest taki, żeby zracjonalizować te oddziały. Przykładowo, jeżeli w aglomeracji śląskiej jest dużo szpitali, to zachęcamy do tego, żeby podzieliły się one między sobą oddziałami. Musimy też racjonalnie podejść do zasobów kadrowych lekarzy, bo jest ich ograniczona liczba. Ustawa zakłada możliwość fuzji różnych form prawnych szpitali, czyli może się połączyć samodzielny publiczny zakład opieki ze spółką z o.o. lub spółką akcyjną itd. Nie możemy też być obojętni na sytuację szpitali powiatowych, które zadłużają się w sposób zagrażający funkcjonowaniu oddziałów szpitalnych.
Reforma jest realizacją jednego z kamieni milowych, od których uzależniono wypłatę środków z Krajowego Planu Odbudowy. Dla mnie ważne jest też to, że w odróżnieniu od innych reform jest ona dobrowolna.
Czytaj więcej
Postulaty dotyczące ochrony zdrowia rządząca koalicja realizuje na pół gwizdka.
W jakim sensie dobrowolna?
Niczego nie nakazujemy. Do reformy przystępuje ten, kto chce. Decyzję podejmuje organ założycielski szpitala – np. starosta czy prezydent miasta – jeżeli widzi taką potrzebę. Teraz jeżdżę po całej Polsce i tłumaczę mechanizmy reformy. Spotykam się z ostrożnym optymizmem. Wydaje się, że kierunek, który obraliśmy, jest akceptowalny. Oczywiście dyrektorzy szpitali podejmują tematy zadłużenia, płacenia nadwykonań – wszystkie te elementy bierzemy pod uwagę, ale od czegoś trzeba zacząć.