Grypowy paraliż polskich szkół. Czy jest komu uczyć?

Grypa i braki kadrowe w szkołach to mieszanka wybuchowa. Bo przy takiej skali zachorowań jak obecnie i przy takich brakach kadrowych w oświacie wystarczy, że na L4 pójdzie tylko kilka osób, a w szkole nie będzie nie tylko lekcji, ale także należytej opieki nad dzieckiem.

Publikacja: 20.02.2025 04:34

Grypowy paraliż polskich szkół. Czy jest komu uczyć?

Foto: PAP/Tytus Żmijewski

Ministerstwo Edukacji Narodowej poinformowało na spotkaniu ze związkami zawodowymi, że tygodniowo w polskich szkołach realizowanych jest ponad 2,2 mln godzin ponadwymiarowych. To, jak przeliczyła w podcaście „Szkoła na nowo” wiceprezes ZNP Urszula Woźniak, oznacza, że – uśredniając – w naszych szkołach brakuje aż 11 tys. nauczycieli. Szkół w Polsce jest zaś 25 tys.

Kryzys kadrowy w polskich szkołach trwa od lat

Oczywiście niektóre z tych zastępstw wynikają z krótkiej choroby nauczycieli lub innej sytuacji losowej. Ale lwia ich część jest stała. Praca ponad etat to obok zatrudniania emerytów najpopularniejsze sposoby łatania dziur kadrowych w szkołach. Bo choć nauczyciel może pracować maksymalnie na 1,5 etatu, to nikt przecież nie zabroni dawać mu zastępstw doraźnych w sytuacjach kryzysowych. A że kryzys w oświacie jest permanentny, to i doraźne zastępstwa trwają miesiącami.

Czytaj więcej

Wiceszefowa ZNP: w Polsce brakuje około 11 tys. nauczycieli

Według portalu „Dealerzy wiedzy”, monitorującego sytuację kadrową w szkołach, na koniec stycznia w nauczycielskich bankach ofert pracy było 6876 wakatów – z czego od początku 2025 r. dodano 4473 nowe. Brakuje psychologów, pedagogów, nauczycieli wychowania przedszkolnego, ale też przedmiotowców: polonistów, matematyków, fizyków, chemików, anglistów.

Braki nauczycieli to problem znany od lat i z którym nie potrafią sobie poradzić kolejne rządy. Zawsze pensja pedagogów była mało konkurencyjna, a w dodatku w ostatnich latach bardzo pogorszyły się warunki pracy. Klasy są liczne, coraz więcej dzieci ma orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego, w szkołach pojawiły się dzieci z doświadczeniem uchodźczym lub migracyjnym. Ubiegłoroczne podwyżki w wysokości 30 proc. były odczuwalne, ale tegoroczne w wysokości 5 proc. to raczej waloryzacja, a nie próba poprawienia sytuacji bytowej pedagogów.

– Nauczyciele powinni mieć minimum 15 proc. podwyższenia wynagrodzenia. Pani ministra edukacji napisała zresztą przed utworzeniem budżetu do ministra finansów, by wynosiły one 10 proc. Czyli to jest jasny sygnał, że również ministerstwo uważa, że 5 proc. to jest dużo za mało. Widzimy, jaka jest inflacja, Trudno mówić o podwyżce, to raczej waloryzacja – mówi Urszula Woźniak.

Każdy sezon infekcyjny to wyzwanie dla szkół 

W zwyczajnych sytuacjach szkoły sobie jakoś radzą. Nauczyciele chętnie biorą dodatkowe godziny, bo choć mówią o przemęczeniu, są to dla nich dodatkowe pieniądze. Problem robi się w sezonie chorobowym – zwłaszcza tak intensywnym jak w tym roku. Szef Sanepidu Paweł Grzesiowski mówił niedawno w programie „Rzecz o polityce”, że do końca lutego zachorowania na grypę będą utrzymywały się na poziomie 150 tys. tygodniowo. A ostatni lekki spadek w statystykach spowodowany był feriami w dwóch największych województwach – mazowieckim i dolnośląskim. Teraz ferie się w nich skończyły, więc ryzyko transmisji wirusa jest wyższe.

Szkoły już informują o kłopotach z kadrą. Bo jeśli zachoruje pięcioro nauczycieli pracujących w zasadzie na dwóch etatach, to tak jakby do szkoły nie przyszło dziesięcioro pracowników. Co wtedy? Albo odwołane lekcje i przerzucenie problemu z opieką na rodziców, albo łączenie klas i organizowanie zajęć opiekuńczych. Bo lekcji w takich warunkach prowadzić się nie da. Ale czy na pewno w takich warunkach można zapewnić bezpieczeństwo dzieciom?   

Czytaj więcej

Ćwiek-Świdecka: „Przepraszam” Tuska to za mało, by zdobyć głosy nauczycieli dla Trzaskowskiego

Ministerstwo Edukacji Narodowej poinformowało na spotkaniu ze związkami zawodowymi, że tygodniowo w polskich szkołach realizowanych jest ponad 2,2 mln godzin ponadwymiarowych. To, jak przeliczyła w podcaście „Szkoła na nowo” wiceprezes ZNP Urszula Woźniak, oznacza, że – uśredniając – w naszych szkołach brakuje aż 11 tys. nauczycieli. Szkół w Polsce jest zaś 25 tys.

Kryzys kadrowy w polskich szkołach trwa od lat

Pozostało jeszcze 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Różowe słonie w pokoju nauczycielskim
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Ukraina miała za krótką spódniczkę
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Ukraińskie wybory w czasie wojny? To pułapka
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Ukraina musi być ważniejsza od wyborów
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Europa obnażona. Co pokazuje święte oburzenie po wystąpieniu J.D. Vance’a?