Ministerstwo Edukacji Narodowej poinformowało na spotkaniu ze związkami zawodowymi, że tygodniowo w polskich szkołach realizowanych jest ponad 2,2 mln godzin ponadwymiarowych. To, jak przeliczyła w podcaście „Szkoła na nowo” wiceprezes ZNP Urszula Woźniak, oznacza, że – uśredniając – w naszych szkołach brakuje aż 11 tys. nauczycieli. Szkół w Polsce jest zaś 25 tys.
Kryzys kadrowy w polskich szkołach trwa od lat
Oczywiście niektóre z tych zastępstw wynikają z krótkiej choroby nauczycieli lub innej sytuacji losowej. Ale lwia ich część jest stała. Praca ponad etat to obok zatrudniania emerytów najpopularniejsze sposoby łatania dziur kadrowych w szkołach. Bo choć nauczyciel może pracować maksymalnie na 1,5 etatu, to nikt przecież nie zabroni dawać mu zastępstw doraźnych w sytuacjach kryzysowych. A że kryzys w oświacie jest permanentny, to i doraźne zastępstwa trwają miesiącami.
Czytaj więcej
Polskie szkoły braki kadrowe łatają godzinami ponadwymiarowymi. Tygodniowo w całym kraju nauczyciele wyrabiają ich ponad 2,2 mln – mówiła w podcaście „Szkoła na nowo” Urszula Woźniak, wiceprezeska Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Według portalu „Dealerzy wiedzy”, monitorującego sytuację kadrową w szkołach, na koniec stycznia w nauczycielskich bankach ofert pracy było 6876 wakatów – z czego od początku 2025 r. dodano 4473 nowe. Brakuje psychologów, pedagogów, nauczycieli wychowania przedszkolnego, ale też przedmiotowców: polonistów, matematyków, fizyków, chemików, anglistów.
Braki nauczycieli to problem znany od lat i z którym nie potrafią sobie poradzić kolejne rządy. Zawsze pensja pedagogów była mało konkurencyjna, a w dodatku w ostatnich latach bardzo pogorszyły się warunki pracy. Klasy są liczne, coraz więcej dzieci ma orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego, w szkołach pojawiły się dzieci z doświadczeniem uchodźczym lub migracyjnym. Ubiegłoroczne podwyżki w wysokości 30 proc. były odczuwalne, ale tegoroczne w wysokości 5 proc. to raczej waloryzacja, a nie próba poprawienia sytuacji bytowej pedagogów.