„Wszystkich nas nie spalicie” – to napis będący częścią muralu, który widniał na murze jednego z warszawskich budynków upamiętniający Jolantę Brzeską. Cytat ten świetnie oddaje determinację z jaką kobieta przez lata przeciwstawiała się „dzikiej” reprywatyzacji warszawskich nieruchomości. Ostatecznie jako liderka Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów stała się nie tylko symbolem walki z czyścicielami kamienic, ale niewykluczone, że także ich ofiarą.
Czytaj więcej
Trzynaście lat śledztwa, trzy zaangażowane prokuratury, trzystu przesłuchanych świadków, niezliczone opinie biegłych i żadnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego Jolanta Brzeska, działaczka na rzecz obrony praw eksmitowanych lokatorów, zginęła w wyniku oblania naftą i podpalenia. Prokuratura przyznała się dziś do swojej porażki.
Jak zginęła Jolanta Brzeska? Walczyła z „dziką” reprywatyzacją
Tlące się jeszcze ciało Jolanty Brzeskiej znalazł w marcu 2011 r. spacerowicz w Parku Kultury w Powsinie. Dopiero kilka tygodniu później udało się je zidentyfikować. Biegli stwierdzili, że bezpośrednią przyczyną zgonu był wstrząs termiczny, podtrucie tlenkiem węgla i rozległe oparzenia ciała w wyniku podpalenia naftą. Ich zdaniem kobieta spłonęła żywcem, a sprawców mogło być dwóch albo trzech.
Wyjaśnianiem okoliczności tej śmierci zajęła się pierwotnie Prokuratura Rejonowa Warszawa Mokotów, jednak po roku śledztwo przekazano Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Śledczy przeszukali mieszanie Brzeskiej, przeprowadzono szereg badań, przeanalizowano nagrania monitoringów, przesłuchano ponad 40 świadków. Bez sukcesu. W kwietniu 2013 r. prokuratura umorzyła śledztwo z powodu niewykrycia sprawcy.
Sprawę podjęto jednak na nowo w 2016 r., tym razem jednak postępowanie prowadziła Prokuratura Regionalna w Gdańsku. Śledczy brali pod uwagę trzy możliwe wersje zdarzenia: samobójstwo, zabójstwo i nieszczęśliwy wypadek. Tę pierwszą tezę w wątpliwość poddali jeszcze przed umorzeniem śledztwa krakowscy biegli. W profilu psychologicznym Brzeskiej sporządzonym na potrzeby postępowania stwierdzili, że nie miała ona skłonności samobójczych. Podobne zdanie miała rodzina i znajomi kobiety.